Obelisk Stefana Bohanesa
w Łąkcie Górnej. |
Po lewej stronie drogi prowadzącej z Łąkty Górnej do
Ujazdu, na wysokości skrętu do Zamrażalni, stoi od 1984 roku kamienny obelisk. Pokryta
już patyną tablica przymocowana do obelisku informuje, że społeczeństwo Gminy
Żegocina "W 40 rocznicę Powstania Warszawskiego pamięci bohaterskich lotników
polskich niosących pomoc walczącej Warszawie" obelisk ten wznosi. W
szczególności ten wyraz uznania i wdzięczności dedykowany jest odznaczonemu Orderem
Virtuti Militari i czterokrotnie Krzyżem Walecznych poległemu właśnie w Łąkcie
śmiercią lotnika pilotowi Stefanowi Bohanesowi.
1 sierpnia 1944 r. wybuchło w Warszawie powstanie.
Na pomoc walczącej stolicy wyruszyła m.in. stacjonująca w Campo Cassale koło Brindisi
we Włoszech 1586 Eskadra do Zadań Specjalnych. Piloci, latający na samolotach
"Liberator" i "Halifax" pokonując dystans 2500 km dokonywali zrzutów
broni, amunicji i innego sprzętu wojskowego. Trasa przelotów jest Niemcom doskonale
znana. Skoncentrowali więc na niej duże ilości artylerii przeciwlotniczej i eskadry
własnego lotnictwa. Wiele pilotowanych także przez polskich lotników samolotów nie
powróciło do bazy. |
W nocy z 14 na
15 sierpnia 1944 roku Niemcom udało strącić w pobliżu Bochni samolot pilotowany przez
kapitana Z. Szostaka. W Nieszkowicach Wielkich zginęło wtedy 6 lotników, którzy
zostali następnie pochowani w Pogwizdowie. Dwie doby później, równiez nocą, nad
Łąktą Górną w gminie Żegocina rozegrał się podobny dramat. Udało mi się, także
dzięki pomocy nauczyciela z Łąkty Dolnej - Jana Trusia, dotrzeć do ciekawego dokumentu
i fotografii dotyczących tego epizodu. Ojciec Jana Trusia, także noszący imię Jan,
był podczas okupacji żołnierzem placówki Armii Krajowej "Karaś",
działającej na terenie Trzciany i miał pseudonim "Strzała". Przed śmiercią
zdążył spisać w październiku 1979 r. na podstawie własnych wspomnień i notatek
relację z tego wydarzenia.
Natomiast w zbiorach archiwalnych Gminnej Biblioteki Publicznej w Żegocinie znajdują
się fotografie, a właściwie reprodukcje zdjęć wykonanych - jak informuje podpis na
odwrocie jednego ze zdjęć - przez zmarłego w 1981 r. krakowskiego architekta inż.
Tadeusza Rutkowskiego. Pierwsze ze zdjęć przedstawia leżącego na ziemi, ubranego w
lotniczy mundur, choć bez butów na nogach nieżyjącego już Stefana Bohanesa. Zostało
z pewnością wykonane 17 sierpnia 1944 r. Pozostałe 5 fotografii przedstawia pogrzeb
bohaterskiego lotnika na żegocińskim cmentarzu.
Zarówno
zdjęcia, jak i relacje i wspomnienia pozwalają poznać nam dokładniej nie tylko
okoliczności zestrzelenia samolotu i śmierci Bohanesa, ale także poznać atmosferę
tamtych, wojennych dni. W 1985 roku ukazały się w prasie lokalnej ("TEMI")
dwie krótkie informacje o tych wydarzeniach. Jedną z nich opublikował pan Robert
Wardzała - krewny Stefana Bohanesa. Opisał już z pewnymi szczegółami nie tylko dramat
5-osobowej załogi "Halifaxa", ale także udział lotników z 1586 Eskadry do
Zadań Specjalnych w operacji noszącej kryptonim "Most II". Przypomnijmy, że
była to brawurowa akcji przewiezienia samolotami części rakiety V-1 z konspiracyjnego
lotniska "Motyl" pod Tarnowem do Anglii. Kilka lat temu ukazał się też
obszerny materiał o lotniczych katastrofach w pobliżu walczącej Warszawy napisany przez
mieszkającego w Anglii A. Wilowskiego, ps. "Tur", który w okresie okupacji
walczył w oddziale partyzanckim O.D.B. "Chrobry", a oddział ten wsławił się
odbiciem w dniu 19 stycznia 1945 r. trzymanych przez Niemców w kościele w Sobolowie
ponad 1000 mężczyzn. ("Dziennik Polski" 5.08. 1992 r.). A. Wilowski napisał
m.in. "Parę tygodni później, (autor opisał nieco wcześniej śmierć 3
lotników w Nieprześni i ich pogrzeb na cmentarzu w Sobolowie - przyp. autora)
17.08.1944 r. o świcie ludność Łąkty Górnej, znalazła na polach zabitego lotnika,
który nie miał spadochronu. Spadochrony były wówczas wielką atrakcją, służyły
bowiem do szycia bardzo modnych koszul nylonowych. Niemcy znaleźli przy zabitym dolary
zaszyte w koszuli, które uszły uwadze oględzin dokonanych przez ludność
miejscową".
W ostatnim
czasie udało się zebrać kolejne materiały, dotyczące tamtego, tragicznego wydarzenia.
Są to zarówno zdjęcia, jak i teksty. Nie do wszystkich ich autorów udało mi się
dotrzeć. Dlatego mam nadzieję, że nie bedą mieć nic przeciwko tej publikacji, która
jest formą wyrażanie dumy, podziwu, szacunku i czci dla tych, którzy w latach II wojny
światowej walczyli o niepodległą Polskę. |