Nakryciu stołu urody dodaje wystrój regionalny, stylizowany ludową trądycją.
Najszlachetniejszym kolorem obrusów była wprawdzie zawsze biel, ale warto pamiętać,
że nasze prababcie czyniły w tym względzie pewne wyjątki. Za nader uroczysty uchodził
kiedyś kolor błękitny czy kremowy i takimi właśnie obrusami albo płóciennymi
serwetami nakrywano wielkanocne stoły. Pięknie na nich wygląda kociewski haft: biało
wyszywane rumiany, niebieskie chabry, liliowe osty czy różowe ostróżki. Haftem
zdobiono przybrzeżne części obrusów, a więc tylko te ich fragmenty, które zwisały
poza krawędzią stołu. Gospodyniom zależało na tym, by haft był rzeczywistą ozdobą,
nie zasłaniany zastawą. Środek stołu rezerwowano na koszyk wypełniony kolorowymi
kraszankami z kokoszką lub figurą baranka. Warto chyba w tym miejscu przypomnieć, że
baranek - najbardziej znamienny symbol świąt wielkanocnych — wśród chrześcijan
uosabia zwycięstwo Chrystusa, który jak ofiarny baranek oddał swoje życie za ludzi, by
następnie zmartwychwstać i odnieść zwycięstwo nad grzechem, złem i śmiercią.
Najczęściej baranek występuje z chorągiewką, podobnie jak sylwetka Zmartwychwstałego
Chrystusa ze sztandarem, symbolem zwycięstwa i tryumfu.
W wielkanocnej tradycji przoduj ą baranki cukrowe, czasem
z czekolady i marcepanu. Dawniej na kształt baranka formowano bryłę masła
przeznaczonego na świąteczne śniadanie.
Dawni ludowi plecionkarze pomorscy wytwarzali na tę
okazję specjalne koszyki w kształcie półmiska lub tacy z podwyższonymi burtami.
Najładniejsze były koszyki z prasowanej słomy, specjalnie dobieranej odcieniami koloru
zbóż. Eleganckie były także koszyki wyrabiane gęstym splotem z korzeni jałowca.
Koszyk wyściełano sianem lub świeżym mchem ale najatrakcyjniejsze było wypełnienie
zieloną rzeżuchą ogrodową. Na wilgotne podłoże z ligniny, bibuły lub gazy wystarczy
na 7-10 dni przed świętami wysiać nasiona, a zapewnimy sobie piękny zielony
„dywanik" na stole. W zależności od kształtu podłoża (pierścienie, owale,
misy) można z owej wielkanocnej trawki uformować przeróżne wianuszki, gniazdka czy
kępki. Na zewnątrz koszyki ozdabiano gałązkami wiecznie zielonego bukszpanu, borówki
bruszwicy albo barwinka pospolitego. Tak powinien być przystrojony koszyk ze
święconką, któremu na stole przysługuje szczególne miejsce.
Nie wolno zapomnieć o wielkanocnym bukiecie. Na jego
kompozycję składają się, od pokoleń ludową trądycją uwieńczone, ulistnione
gałązki brzozy oraz kwitnącej wierzby i leszczyny. Z wielkiej rodziny wierzb
najwcześniej, w naszych warunkach klimatycznych, kwitnie iwa i to ona cieszy się
nazwaniem „pierwszej palmy", a to dzięki srebrzystym baziom. Natomiast kwiaty
leszczyny tworzą zwisające kotki z charakterystycznym złotawym pyłkiem. Pięknym
uzupełnieniem bukietu mogą być wcześnie żółto kwitnący dereń jadalny czy
forsycje. Szczególną ozdobą będzie oddzielnie wstawiona gałązka kwitnącej czereśni
lub wczesnej jabłoni.
Na tak zaprojektowanym stole należy unikać wazonów
szklanych. Żadnych kryształów! Tego na Pomorzu nie znano i długo nie lubiano.
Wielkanocny bukiet najładniej się prezentuje w ludowej ceramice. Mogą to być siwaki,
chociaż najbardziej typowe są gliniaki z jednolitą polewą - czarną, brązową lub
ciemnozieloną - w zależności od koloru obrusa.
Tak ozdobiony stół nawet przy najskromniejszym
posiłku poprawi nastrój. Nie musi być dostatnio, ale może być pięknie. Mówili
przodkowie, że urodą też się można nasycić. Między innymi dlatego wielkanocny
baranek spoczywał w zielonej trawce z rzeżuchy już od XVII wieku.
Święconka i jej symbole
Błogosławieństwo pokarmów, zwane powszechnie
święconką lub święconym, szczyci się znacznie dłuższym rodowodem. Początki tego
chrześcijańskiego obrzędu sięgają VIII wieku, w Polsce zaś pierwsze jego praktyki
odnotowano w XIV stuleciu. Najpierw święcono tylko pieczonego baranka, a więc chlebową
figurkę o postaci baranka. Potem dodawano kolejno ser, masło, ryby, olej, pokarmy
mięsne, ciasto i wino. Na końcu święcony kosz został uzupełniony jajkiem i
pozostałymi pokarmami, które obecnie weszły do kanonu święconki.
Dzisiaj w koszykach niesionych do poświęcenia znaleźć
można niemal wszystko, byle było dużo i kolorowo. Podobno zdarzają się nawet
hamburgery od Mc Donalda. Święconka to nie promocyjna paczka z pełnym asortymentem i
nie musi w nim być wszystko.
Warto pamiętać, że dobór potraw w koszyku nigdy nie był
przypadkowy. Od wieków każdy Boży dar symbolizował co innego, uznanego przez ludową
jak i chrześcijańską tradycję. Zestaw tych darów się zmieniał, ograniczano ich
ilość, aż pozostało tylko sześć, by ostatecznie powiększyć do siedmiu. Ten zestaw,
przyjęty w okresie wczesnego romantyzmu, obowiązuje do dziś. Potraw w koszyku może
być więcej, ale tych siedem powinno się w nim znaleźć przede wszystkim. Symbolizują
bowiem treść chrześcijaństwa.
Chleb we wszystkich kulturach ludzkości był i jest pokarmem
podstawowym, niezbędnym do życia. Gwarantował dobrobyt i pomyślność. Wśród
chrześcijan zawsze był symbolem nad symbolami - przedstawia bowiem Ciało Chrystusa.
Jeżeli pieczono wiele odmian chleba, do kosza kładziono po dużej kromce każdego z
nich. Natomiast koniecznie poświęcony był cały chlebek wielkanocny czyli paska. W tym
celu specjalnie ją przecież pieczono.
Jajko jest dowodem odradzającego się życia, symbolem
zwycięstwa nad śmiercią. Tę symbolikę rozpowszechnili w Polsce niemieccy zakonnicy.
Wywodzi się ona z dawnego zakazu spożywania jaj podczas Wielkiego Postu. Jajka na stół
powracały ponownie w Wielkanoc. Sól to minerał życiodajny, dawniej posiadający moc
odstraszania wszelkiego zła. Bez soli nie ma życia. To także oczyszczenie, samo sedno
istnienia i prawdy. Stąd twierdzenie o „soli ziemi", jak to w Kazaniu na Górze
powiedział Chrystus o swoich uczniach. Wędlina zapewnia zdrowie i płodność, a także
dostatek, bo przecież nie każdy mógł sobie pozwolić na ten szczególny pokarm.
Kiedyś był to choćby plaster szyneczki, a od XIX wieku słynna polska kiełbasa. Ser
jest symbolem zawartej przyjaźni między człowiekiem a siłami przyrody, a przede
wszystkim stanowi gwarancję rozwoju stada zwierząt domowych. Ser jest bowiem produktem
mlecznym pochodzącym od krów, owiec i kóz. Chrzan zawsze był starym ludowym znamieniem
wszelkiej siły i fizycznej krzepy. Współdziałając z innymi potrawami zapewniał ich
skuteczność. Ciasto do koszyka ze święconką weszło ostatnie, jako symbol
umiejętności i doskonałości - zapewne głównie jako popis domowych gospodyń. Ciasto
reprezentowane było głównie przez wielkanocne baby, a jej nie udany wypiek był wielką
kompromitacją. Poza tym winien to być zawsze wypiek własny, domowy, a nie kupiony w
ciastkami. Wystarczy zwykła domowa drożdżówka.
Taka to była tradycja siedmiu błogosławionych darów,
znana w Polsce wszędzie od wielu lat. Współczesne uzupełnienia wielkanocnego koszyka
są już dodatkami bez znaczenia - wkładane tam trochę ze snobizmu, z nieświadomości,
a najczęściej z powodu lekceważenia tradycji.
Koszyk winien być z wikliny, słomy lub sosnowych łubów.
Wyścielony serwetą, ozdobiony bielą koronek i zielenią bukszpanu lub gałązek
borówki, był wyrazem wielkiej radości. Tą radością trzeba się podzielić podczas
wielkanocnego śniadania. I to w znaczeniu symbolicznym jak też dosłownym. W tym miejscu
warto odnotować, że zwyczaj święconki oraz dzielenia się jajkiem na Pomorzu nie był
znany, przynajmniej w części kaszubsko-kociewskiej tego regionu. Rozpowszechnił się
dopiero po 1920 roku, przyniesiony z osiedleńcami z Polski centralnej. Wcześniej przed
śniadaniem stół cały kropił święconą wodą najstarszy mężczyzna w rodzinie. Za
kropidło służyła mu gałązka brzeziny, z bukietu poświęconego w Niedzielę
Palmową. Potem, w okresie popularnej już święconki, senior nadal kropił stół, ale
czynił to wobec tych pokarmów, których nie było w koszyku. Po tej rodzinnej ceremonii
koszyk ze święconką dostawiano na stół, jakby uzupełniając wielkanocne pokarmy o
wszystkie Boże dary. Natomiast jajko było obecne w symbolice lecz niegdyś na Pomorzu
nie dzielono się nim na znak przekazywanych życzeń.
W zamożniejszych domach pomorskich, szczególnie w tych
ziemiańskich, przyjął się także zwyczaj święcenia w Wielką Sobotę wszystkich
pokarmów na miejscu w domu, co było bardzo powszechne dawniej u polskiej szlachty. Na
zaproszenie gospodarza przyjeżdżał pleban i kropił całe stoły jadła przeznaczonego
na Wielką Niedzielę i dni następne.
Ponieważ wielkanocne śniadanie jest jednocześnie
obiadem, na stole znajdą się zapewne smaczne różności. Zacząć można od żuru na
białej kiełbasie lub od zupy chrzanowej z jajkiem i białą kiełbasą bądź od
zwyczajnego barszczu z jajkiem.
Potem zapewne pojawią się przeróżne pyszności z
zimnych mięs: pasztety, rolady, schaby faszerowane i te w galarecie, pieczenie podawane
na zimno, drób na różne sposoby, a przede wszystkim jajka, których mistrzowie sztuki
kulinarnej wymyślili już ponad sto przepisów. Oto tylko niektóre: faszerowane
pieczarkami, w sosie śmietanowym, z wątróbką, w galarecie z łososiem, albo smażone:
na szynce, na boczku, po chłopsku, z grzybami, lub najprościej -jak kaszubska prażnica:
Najlepszy boczek należy pokrajać na drobne skwarki, wrzucić na
patelnię i smażyć do wytopienia tłuszczu. Wrzucić do tego pokrajaną w plasterki
cebulę, smażyć ją do zarumienienia. W garnuszku rozbić jaja według uznania 2-3 na
osobę i wymieszać na jednolitą masę, dodając sól do smaku. Można też, jak przy
jajecznicy po chłopsku, dodać łyżkę pszennej mąki i pół szklanki ciepłego
tłustego mleka. Wszystko dokładnie wymieszać, wylać na gorącą patelnię, a ciągle
mieszając doprowadzić prażnicę do właściwej gęstości. Nasi pomorscy przodkowie
jedli ją także na zimno, jako obkład chleba posmarowanego masłem.
Fragment
książki Romana Landowskiego „Dawnych obyczajów rok cały. Miedzy wiarą, tradycją i
obrzędem” Wydawnictwo „Bernardinum” Pelplin 2000 |