W Palmową Niedzielę na pamiątkę triumfalnego wjazdu Pana Jezusa do Jerozolimy święcimy
w kościołach "palmy" . Nasze palmy to najczęściej gałązki wierzbiny.
Wierzba stała przy drogach, przy brzegach rzek i była
drzewem charakterystycznym dla krajobrazu dawnej wsi. Drzewo to ma wiele odmian, są
kuliste, zwisłe, kopulaste, wierzby wysokie i krzewy. Od pradawnych czasów człowiek
poznaje po wierzbie zbliżającą się wiosnę. Wierzba miała od bardzo dawna w życiu
ludzi wsi dość wielkie znaczenie. Tak w kulcie religijnym, jak medycynie. Jest ważnym
pożytkiem nektarowym dla pszczół, miała też znaczenie przemysłowe, przypisuje jej
lud nawet właściwości magiczne. Gałązkom poświęconym w kościele przypisuje się
niezwykłą moc. Dawniej święcone palmy wtykano w mieszkaniu za lustro, za obrazy
świętych w przekonaniu, że przechowywanie ich w domu zdoła zabezpieczyć jej
mieszkańców przed burzą i piorunami. W Wielki Czwartek wieczorem ojciec robił z
gałązek palmowych małe krzyżyki, które w Wielki Piątek rano roznosi się po polach.
Mają one te pola zabezpieczać przed gradobiciem i innymi klęskami.
Dziś już palmy za lustro się nie wtyka, ale bukiet wierzbowych
witek z pięknymi baziami stoi w wazonie, bo wierzy się nadal w ich moc. W oknach
wystawowych palmy symbolizują powrót wiosny, a w okresie wielkanocnym, palmy zdobią
ołtarze i groby naszych najbliższych. Palmy, które spotykamy wyryte na nagrobkach,
symbolizują zwycięstwo nad śmiercią. Zaś motyw liścia palmy z krzyżem - zbawienie i
zmartwychwstanie.
Od dawnych czasów wierzba znana jest jako drzewo lecznicze.
Używa się w tym celu jej kory, która służy jako lek przy stanach gorączkowych i
chorobach reumatycznych. Każdy z domowników połknąć też musiał taką bazię z
gałązki palmowej po jej poświęceniu. To miało chronić od bólu gardła.
Wierzba jest drzewem czarów, wróżek, czarownic. Czarownice na
wierzbowych miotłach pędziły nad chmurami na sabaty, szczególnie w noc Walpurgii.
Jeszcze w okresie międzywojennym palmy poświęcone przybijano na drzwi chlewu, żeby
czarownicom odebrać moc.
Drzewo wierzby jest miękkie i dlatego dawniej rzemieślnicy,
wykonywali różne koryta, niecki, zbiorniczki z jednego kawałka wierzby przy pomocy
siekiery i różnych strugów. Szufle do zboża, albo tak zwane "wiejacki" też
były wykonywane z drzewa wierzbowego. Dawniej nie używano łopat blaszanych do
przesypywania zboża, bo "żelazo kaleczy ziarno". Młode, gładkie witki
wierzbiny służą do dnia dzisiejszego do plecenia koszyków i innych plecionek
potrzebnych na wsi.
Kto nie zna piszczałki, tej fujarki wierzbowej? Słychać je kiedyś było głośno i
daleko. Każdy chłopiec wiedział, że trzeba wyciąć swoim kozikiem prosty pręcik
wierzbowy i pukać trzonkiem nożyka po tym drzewku, aż kora odejdzie. Nic z tego jednak
nie wyjdzie, jeśli nie będziemy podczas pukania szeptali tego starego zaklęcia:
"Piscołecko wymiec mi sie
bo jak mi sie nie wymiecies
pociepnę cie pod płot
podziubie cie cołrnoł kura
i siekaty kokot
pociepnę cie na łąki
podziubią cie pająki
pociepnę cie do lasa
przejedzie cie kolasa.
Najbardziej jednak kwitnąca wierzba cieszy pszczelarzy, bo
od pojawienia się pierwszych baziek na tych drzewach, zaczyna się praca w ulu. Już pod
koniec marca słychać w ich koronach melodyjne brzęczenie, pszczoły pilnie pracują na
pachnących miodem kotkach wierzbiny.
Kiedyś ścięto starą, stojącą przy drodze grubą wierzbę w Dańcu, niedaleko lasu
raszowskiego i znaleziono strzelbę, torbę z kulami i róg z prochem. Jak się tam to
dostało nigdy nie wyjaśniono. Była to chyba skrytka "rabsika" (kłusownika).
"Rabsik" zmarł, a jego narzędzia jeszcze długie lata znajdowały się w
wierzbowej skrytce.
Konrad Mientus
|
Te niezwykłe dzieła sztuki powstają przed Wielkanocą na chwałę Bogu i dla
uciechy ludzi.
Krystyna Baranowska
Palmy sięgają nieba
Mała cicha wieś Łyse zaszyta w Puszczy Zielonej w Niedzielę
Palmową tętni życiem. W barwnych ludowych strojach zjeżdżają się Kurpie z całej
okolicy. Zjawiają się setki turystów ciekawych regionalnego obyczaju.
Na polanie obok Gminnego Ośrodka Kultury wyrasta kolorowe miasteczko dużych namiotów i
przyczep samochodowych. Przed główną mszą o godzinie 12, spod drewnianego kościółka
rusza uroczysta procesja. Kobiety i mężczyźni niosą w niej ponad sto palm. A palmy są
to niezwykłe - sięgają wysoko, do nieba. Przyciągają oczy żywą zielenią,
kolorowymi kwiatami, długimi wstążkami i ozdobami z bibułki.
Tego samego dnia 500 kilometrów na południe, na Podbeskidziu -
w Nowym Sączu, Rabce, Lipnicy Murowanej, Tokarni czy Podegrodziu - wierni niosą w
procesjach także niezwykle wysokie i kolorowe palmy. By je zrobić jak należy jeden z
mistrzów w tej sztuce, Franciszek Szkaradek z Nowego Sącza zbiera trzcinę już w
sierpniu i wrześniu.
Palma ma znaczenie symboliczne. W Arabii, Afryce i Polinezji to
Drzewo Życia. Starożytni Grecy uważali ją za słońce i światło, a dla Rzymian była
godłem igrzysk.
Różdżki palmowe w pierwszy dzień żydowskiego Święta
Szałasów symbolizują radość i wesołość. Dla chrześcijan są alegorią radości i
tryumfu, symbolizują gałązki, którymi witano Chrystusa wjeżdżającego do Jerozolimy.
Tłum wziął gałązki palmowe i wybiegł Mu naprzeciw. Wołali: Hosanna! (J 12,13). Od
IX wieku przyjął się zwyczaj święcenia palm w kościele.
Palmy najczęściej kupujemy gotowe, ale w kilku regionach Polski nadal robi się je
samemu. Choć przecież i te zwykłe, kupione na targu, są rękodziełem. Tradycyjne - to
bukiet z bazi ozdobiony świeżą zielenią. Tylko na Podkarpaciu i Kurpiach przetrwał
obyczaj robienia innych, niezwykle oryginalnych palm - bardzo wysokich
"słupów". Tam też najbarwniejsze są procesje.
Kurpie wierzą, że dzięki długim i smukłym palmom ich dzieci
będą rosły wysokie i proste, więc robią je nawet 11-metrowe. Ale rekordy wysokości
padają na Podkarpaciu. Rok temu władze Nowego Sącza zamówiły u kobiet ze wsi
Podegrodzie palmę dla uświetnienia procesji. Przygotowały wysoką na 10 pięter, czyli
32-metrową.
- W Nowym Sączu konkursy na najpiękniejszą palmę organizowane
są od kilkudziesięciu lat. W kronice znalazłem zdjęcie z 1929 roku, ale nie wiem, czy
był to pierwszy konkurs - mówi ksiądz prałat Stanisław Lisowski z parafii św.
Małgorzaty.
Palmy 16-, 18- metrowe od lat robią w Nowym Sączu bracia
Franciszek i Jan Szkaradkowie. 61-letni Franciszek terminował u mamy, która robiła dla
niego małe palmy. Teraz pomaga mu siostra, Maria Borzęcka, która co roku wyczarowuje z
bibułki 150 kwiatków, pierze, prasuje wstążki, zdobi całą palmę. Oboje pracują 2
dni od rana do wieczora. Wcześniej zacząć nie mogą, bo palma musi mieć świeżą
wiosenną zieleń.
- Robię je na chwałę Bogu i dla uciechy ludzi - mówi mistrz
Franciszek Szkaradek, mechanik kolejowy na emeryturze. Do robienia palm namówił
młodszego brata, hydraulika z pobliskiego Rdziostowa. W Nowym Sączu albo Franciszek,
albo Jan Szkaradkowie co roku zdobywają nagrodę. Franciszek dumny jest też z bratanka,
18-letniego Piotra, który na procesji w swojej parafii w pobliskich Marcinkowicach
niósł własną 13-metrową palmę.
Według tradycji palma poświęcona w kościele ma specjalną
moc. Wiele osób po mszy połyka kotki z bazi - wierzą, że trzy chronią od chorób
gardła na cały rok, jedna pomaga na ból głowy. Na wschodzie i południu Polski po
nabożeństwie ludzie dotykają się palmami - przekazują sobie ich życiodajną moc.
I na Kurpiach i na Podbeskidziu charakterystyczne style bogatego
zdobienia palm przekazuje się z pokolenia na pokolenie. We wsi Baba, 10 kilometrów od
Łysych, robi je Stanisława Niedźwiedzka, jej córka Zofia, a i wnuczka próbuje swych
sił. W podbeskidzkiej wsi Lipnica Murowana w rodzinie Kulasów palmy zaczął robić
dziadek Franciszek, nauczył syna Ryszarda, a dziś i jego wnuk Irek robi piękne
"słupy". To dzięki nim, ludziom pielęgnującym tradycyjny obyczaj, zwykłe
gałązki przekształcają się w dzieło sztuki.
Palmy buduje się na długiej żerdzi. Jest nią młoda sosna lub
jałowiec. Należy drzewko ściąć wcześniej, bo świeże i mokre byłoby za ciężkie
do niesienia w procesji. Ostatnie gałęzie się zostawia, one utworzą czub.
Na Podkarpaciu czub musi być okazały, jak pióropusz. Tworzą go wymyślne kwiaty i
sitowie, często bywa w kształcie krzyża. Spływają z niego kolorowe wstążki.
Głównym motywem ozdobnym jest trzcina. Zbiera się ją już we wrześniu, bo nie może
być przekwitnięta. Do wysokich żerdzi przyczepia się bazie i jedlinę.
Kurpie oplatają pień jedną leśną rośliną, cisem, tują lub
borówką, ale tradycja nie pozwala mieszać ich ze sobą. Nie umieszczają też na czubie
wielkich pióropuszy.
Do tej pory na Podbeskidziu palma ma dla rolników magiczne
znaczenie. Stanisław Paprota z Lipnicy Murowanej - tak jak większość jego sąsiadów -
po procesji kawałki poświęconej palmy dodaje do paszy zwierzętom. Jeszcze długo po
Wielkanocy przyjezdnych zadziwia widok pól, z których sterczą małe krzyżyki. Zrobione
są z wiklinowych witek palmy.
- W niedzielę wielkanocną lub lany poniedziałek gospodarz,
głowa rodziny wbija je w pole. By dobrze urosło żyto dodaje do krzyżyka tatarak z
palmy, gdy ma siać pszenicę - bazie. A w lany poniedziałek rolnicy Podbeskidzia
święcą palmą zaorane pole, by zapewnić sobie dobre żniwa - wyjaśnia etnograf, dr
Barbara Ogrodowska z Państwowego Muzeum Etnograficznego w Warszawie.
Palmy zatknięte za świętym obrazem mają strzec dom od złego,
a umieszczone na dachu - odganiać pioruny. Nie wolno ich wyrzucić - można tylko
spalić. Popiołem z nich posypuje się głowy w środę popielcową. Tego samego dnia
zrywa się gałązki wierzby na nową palmę. Wstawione do wody wypuszczą listki i
pokryją się baziami przed Wielkanocą.
|