PAMIĘĆ O KATASTROFIE LOTNICZEJ |
|
W końcu listopada mija pół roku od daty tragicznej katastrofy awionetki,
która rozbiła się na górze Łopusze w Rozdzielu Dolnym. Zginęło tu wtedy 4
osoby: jedna Polka i trzech Niemców. Niedługo po katastrofie goprowcy, którzy
wtedy prowadzili tu poszukiwania zaginionego samolotu, postawili przy drodze,
przebiegającej jakies 30 metrów na południe od miejsca rozbicia się samolotu kamienny
kopiec, w którym umieścili drewniany krzyż. Usiłujemy odczytać na krzyżu datę
jego postawienia, ale jej nie znajdujemy. Z przodu krzyża widnieje jedynie napis:
"29.V.2002 Katastrofa lotnicza". Schodzimy stromym zboczem jakieś 30 metrów w
dół. Wyraźnie widać wydeptaną ścieżkę. Widocznie miejsce to odwiedza sporo osób.
Wkrótce dochodzimy do symbolicznego grobu jaki postawił pan Stefan i jego koledzy ze
straży: Stanisław Szewczyk, Mieczysław Klimek, Czesław Szewczyk, Marek Paruch i Józef
Szewczyk. Pomagał im też, zmarły niedawno Józef Pławecki. Robimy niewielkie porządki porządkując wypalone znicze. Widać troskę o ten symboliczny grób ofiar katastrofy awionetki. Na krzyżu zwisa wieniec, na pobliskich drzewach ktoś zawiesił krzyże, poprzybijał do pnia krzyżyki i medaliki, sztuczne kwiaty, święte obrazki, a nawet różaniec. Pan Stefan myślał o postawieniu tam metalowego krzyża, ale uznał, że nie pasowałby do tego terenu. Marzy mu się natomiast, aby umieścić tu jeszcze jakąś tablicę, wyjaśniającą przechodzącym tędy turystom, co się tu stało. Liczy też na to, że może pomoże mu w tym firma, której pracownikami były ofiary tej katastrofy. Wracamy do domu pana Stefana, wciąż rozmawiając o tamtej tragedii. Jako strażak i jako mieszkaniec Rozdziela nie może się on pogodzić z tym, że są ludzie, którzy słyszeli warkot lecącego i potem huk spadającego około godziny 11.30 samolotu i nie zainteresowali się tym, co się stało. Kolejna jego refleksja dotyczy samych strażaków. Oni bez wahania poszli na poszukiwania. Ale niestety nie byli i nadal nie są wyposażeni w sprzęt, który umożliwiałby prowadzenie akcji poszukiwawczych. Przede wszystkim dokuczył im wtedy brak nieprzemakalnych ubrań i odpowiedniego sprzętu oświetlającego. W ciemnościach, we mgle nie mogli się rozpoznać, byli przez policjantów przeganiani, bo ci brali ich za gapiów. Tymczasem oni chcieli pomóc w prowadzeniu akcji ratowniczej, bo taki jest obowiązek każdego strażaka. Pamięta o tamtej tragedii rodzina Polki, pamiętają rozdzielscy strażacy i mieszkający w pobliżu rozdzielanie. Przydrożny krzyż i symbliczny, leśny grobowiec z pewnościa wzbudzą u każdego przechodzącego tędy - niebieskim szlakiem, turysty refleksję nad życiem i śmiercią. |
Uczestnicy Rajdu "Szlakiem cmentarzy I wojny światowej" przy krzyżu upamietniającym katastrofę lotniczą w Rozdzielu. |
TU ZNJADZIESZ WIĘCEJ INFORMACJI O TAMTEJ KATASTROFIE >>> |