W Żegocinie każda pierwsza niedziela po dniu imienin św. Mikołaja jest dniem
odpustowym tej parafii. W 1999 roku odpust miał szczególny wymiar, albowiem był
połączony z obchodami 25-lecia kapłaństwa księdza Bronisława Rośka pochodzącego z
Łąkty Górnej. Ćwierć wieku temu właśnie w żegocińskim kościele odbyły się jego
prymicje..
Ksiądz Bronisław jest kapłanem bardzo szanowanym w parafii,
mimo, że w tej parafii nie pracuje. Dowiodła tego liczna rzesza parafian zgromadzonych
na uroczystej sumie i udział wielu księży. Wszystko to potwierdza wielką osobowość i
olbrzymie zasługi kapłana, który od 14 lat pracuje na misjach. Najpierw były to misje
w Afryce - w Kongo Brazzaville. Pracował tam w latach 1983 - 1996 wśród
członków plemienia Bateke, w diecezji Owando. We wsi Ngo założył parafię, wybudował
kaplicę i plebanię. Był tam jedynym białym człowiekiem. Dużo chrzcił dzieci,
komunikował, spowiadał, choć jak przyznaje nie dane mu było, ze względu na
przywiązanie do wielożeństwa, błogosławić ani jednej murzyńskiej parze
małżeńskiej. Utworzenie tam placówki misyjnej było też wielkim wydarzeniem
cywilizacyjnym, gdyż dopiero na plebani młodzi Murzyni zobaczyli telewizor, pralkę
elektryczną, odkurzacz. Ksiądz Rosiek szczególnie lubił pracę z dziećmi. Dawała mu
mnóstwo radości. To z młodymi Bateke kopał studnię, budował kaplicę. Kiedy uznał,
że wypełnił już afrykańską misję (w diecezji Owando już 75% księży, to duchowni
- tubylcy), przeniósł się do Francji. Najpierw pracował pod Paryżem, obecnie jest
proboszczem francuskiej parafii w Nicei. - w tej diecezji, wielkością zbliżonej do
diecezji tarnowskiej pracuje tylko 130 księży (w tarnowskiej ponad tysiąc). - W Europie
Zachodniej jest większe pogaństwo niż w Afryce - twierdzi ksiądz Rosiek. Nadeszła
pora na misje w Europie. Nie jest to łatwe zadanie, bo trudno przekonać Francuzów do
wyrzeczeń. W parafii, w której żyje 1500 osób, do kościoła w niedzielę przychodzi
30 - 40. Prawie w ogóle nie widać ludzi młodych. Także sytuacja księży jest inna
niż w Polsce. Tam ksiądz nie ma takiej pozycji jak u nas. Muszą to przyjąć do swojej
świadomości ci, którzy wybierają się na misje do Europy Zachodniej, bo inaczej będą
rozczarowani.
Skromny i zawsze pogodny ksiądz Bronisław nie chciał, by
traktować ceremonii jako jubileusz jednej osoby, lecz jako podziękowanie Bogu za dar
powołań kapłańskich i prośbę o następne. Niemniej jednak dzień 12 grudnia 1999
roku długo pozostanie w pamięci zarówno uczestników jubileuszowej Mszy św., jak i
samego Jubilata, dla którego z pewnością było to olbrzymie przeżycie. Ksiądz Rosiek
już wkrótce wyjeżdża z powrotem do Nicei, by tam nadal pełnić misję, której
pełnienie powierzył mu Bóg i kościół katolicki. |