Józef Gajewski urodził się 14 grudnia 1913 roku
w Rozdzielu pod numerem 14 jako syn Szczepana (Stefana) Gajewskiego i Marii z domu
Guzik. Rodzice prowadzili 3 ha gospodarstwo rolne. Ukończył 3 klasy szkoły powszechnej
w Rozdzielu. Gdy miał 12 lat zmarła mu mama, cztery lata póżniej zmarł jego
ojciec. 7 listopada 1931 roku ożenił się w Kamionce Małej z 16-letnią Rozalią
Orzeł. Wkrótce odbył służbę wojskową. Po powrocie z wojska urodziła im się
dwójka dzieci: w 1935 roku syn Leopold i w 1938 roku córka Janina, po zamążpójściu
Wolak.
Podobnie jak wielu innych po ogłoszonej mobilizacji w sierpniu 1939 roku
został został on powołany do armii. Zgłosił się do Bochni do jednostki wojskowej,
zostawiając w domu żonę z 1,5 roczną córeczką i 4,5 letnim synkiem. W Bochni nie
zastał już swojej jednostki, która wyruszyła na front, a więc podążył za nią i
ją dogonił. Szwadron Zapasowy 3 Pułku Ułanów Śląskich (w Bochni od 1924 roku)
wziął udział w kampanii wrześniowej w składzie Krakowskiej Brygady Kawalerii (Armia
"Kraków"). Pułk ten od 1 do 20.09.1939 walczył od Kalet poprzez Wożniki,
Pradła, Lelów, Nowy Korczyn, Tarnogród po Tomaszów Lubelski, gdzie walczył do
całkowitego rozbicia.
18 września 1939 roku ułan Józef Gajewski został aresztowany
przez Rosjan. Do 11 czerwca 1940 roku był więziony w obozie pracy w Krzywym Rogu
(Ukraina), gdzie pracował w kopalni rud żelaza. Po strajku jeńców, został wysłany do
Republiki Komi, do systemu łagrów tzw. Północnego Obozu Kolejowego
"Siewżełdorłag" w dorzeczu Peczory. Jeńcy budowali tu linię kolejową
Kotłas-Workuta. Mrozy dochodziły do -50°C, a w nocy
nawet do -60°C, więc aby nie zamarznąć żołnierze nawzajem rozcierali sobie ręce i
twarze śniegiem. W walce o przetrwanie najpierw budowali prowizoryczne schronienia -
dziury wykopane w śniegu, w środku których rozpalali ogniska. Dopiero później
wybudowali baraki z pryczami. Jednak warunki w nich były tragiczne. Bród, ciasnota,
bardzo skromne wyżywienie. Dzienna porcja chleba wynosiła 30 dkg, ale nie był to chleb
taki jaki znamy dziś, lecz czarny i twardy. Ponadto praca, którą zmuszeni byli
wykonywać była bardzo ciężka i ponad ludzkie siły. Żołnierze zajmowali się budową
torów kolejowych i karczowaniem lasów Syberii. Pan Józef miał w pewnym sensie
szczęście, ponieważ przydzielono mu słabego i chorowitego konia, który nie nadawał
się do pracy w lesie, nie musiał więc pracować tak ciężko. Zajmował się on
dowożeniem drzewa do kuchni i piekarni. Praca ta nie wymagała tak wiele wysiłku jak
przy wyrębie drzewa, a ponadto Panu Józefowi udawało się zdobyć dodatkowe bochenki
chleba, którymi dzielił się z kolegami. Robotnicy pracowali bardzo ciężko, byli
wygłodzeni, wychudzeni, żaden posiłek nie był w stanie choć w części zaspokoić
głodu, który dokuczał wszystkim zesłańcom. Pan Józef ważył wówczas tylko 36 kg.
Następnie znalazł się w obozie rozdzielczym, przejściowym Juża w
obwodzie iwanowskim, skąd, został zwolniony. Na mocu mowy wojskowej z 14 sierpnia 1941
rozpoczęły prace komisje rekrutacyjnee. Jedna z nich była w obozie w Juży (Talicach).
Do 12 września w szeregi Armii Polskiej w ZSRR przyjęto 24 828 jeńców wojennych i
internowanych. W początkach września zdecydowana większość zmobilizowanych odesłana
została do ośrodków formowania Armii Polskiej w miejscowościach Buzułuk, Tockoje i
Tatiszczewo. 2 września 1941 roku Józef Gajewski trafił do Buzułuku i 9 września 1941
roku został wcielony do Armii Gen. Władysława Andersa, do 5 Dywizji Piechoty.
Żołnierze kwaterowali w większości w namiotach i ziemiankach, jakie sami budowali.
Sami też budowali drogi dojazdowe, pracowali w okolicznych kołchozach przy zbiorach
zbóż, ziemniaków, kapusty i buraków dla kuchni wojskowych. Podczas pobytu w Rosji Pan Józef wysyłał listy do swojej żony, jednak
nigdy nie docierały one do adresatki.
27 sierpnia 1943 roku wraz ze swoją jednostką przekroczył granicę
rosyjsko - perską. Tu jego jednostka ochraniała strategiczne pola naftowe w zagłębiu
Mosul - Kirkuk przed dywersją niemiecką, będąc w międzyczasie włączoną do
tworzonego wtedy II Korpusu Polskiego, przegrupowanego wkrótce do południowej Palestyny,
a w listopadzie 1943 roku do Egiptu. W styczniu 1944 roku trafiła tam także 5 Kresowa
Dywizja Piechoty, w tym 6. Kresowa Kompania Saperów, w której służył Józef Gajewski.
Żołnierze zakwaterowani zostali obozie w Qassasin. Na początku 1944 nastąpiły
przygotowania oddziałów dywizji do transportu na Półwysep Apeniński. Dywizję
zaokrętowano w Port Said. Na ziemi włoskiej wylądowała 21 lutego 1944 roku w Taranto.
W dniach 8 do 26 marca nastąpiło przesunięcie dywizji w teren działań bojowych w
rejonie rzeki Sangro. Pobyt "Kresowiaków" na pozycjach obronnych nad rzeką
Sangro przypadł na okres zimowy. Żołnierze musieli aklimatyzować się do śniegów i
mrozów. W nocy z 11/12 maja 1944 roku wyszła na pozycje bojowe walk o Monte Cassino i
rozpoczęła zacięte walki. W czasie kampanii włoskiej Józef Gajewski został ranny,
gdy prowadzony przez niego pojazd wjechal na minę. Znalazł się w szpitalu. Wyrazem
uznania dla jego żołnierskiej postawy było przyznanie mu w dniu 15 sierpnia 1944 roku
Brązowego Krzyża Zasługi z Mieczami. 22 lutego 1945 roku otrzymuje Krzyż Pamiątkowy
"Monte Cassino". Po zakończeniu kampanii włoskiej (ostatni etap to bitwa o
Bolonię) jednostki II Korpusu pozostawały w składzie wojsk okupacyjnych. 30 grudnia
1945 roku Józef Gajewski otrzymał kolejny wyróżnienie - Brytyjską Gwiazdę za Wojnę
1939-1945 oraz "Gwiazdę Italii". W 1946 roku II. Korpus Polski
przetransportowany został do Wielkiej Brytanii.
Kiedy Pan Józef walczył na
różnych frontach, jego żona zajęła się gospodarstwem i wychowywaniem małych dzieci.
Było jej bardzo ciężko. Sama pracowała w 3 hektarowym gospodarstwie. Całymi dniami
przebywała poza domem, uprawiając pole. Wieczorami musiała przygotować jedzenie dla
dzieci. Po kryjomu mieliła w żarnach zboże na mąkę. Sama przygotowywała opał na
zimę, nosząc na plecach drzewo z lasu. Po wojnie rozpoczęła poszukiwania meża przez
Międzynarodowy Czerwony Krzyż - bezskutecznie. Dopiero w 1946 roku dowiedziała
się, że mąż żyje i gdzie jest. 15 lipca 1946 roku otrzymała bowiem od niego pierwszy
list, napisany w Anglii 20 czerwca 1946 roku. Pan Józef już siedem lat tułał się po
świecie i teraz dał znać, że żyje i jest zdrowy. Po wymianie korespondencji z żoną
zdecydował się zgłosić do obozu repatrianckiego w Anglii i po załatwieniu
formalności udał sie drogą morską do Polski. Z Gdyni pociągiem przyjechał do Bochni,
stąd troche furmanką, trochę piechotą dotarł do Rozdziela. Został serdecznie przywitany nie tylko przez rodzinę, ale i przez
sąsiadów i kolegów, nawet z sąsiednich wiosek. Wszyscy bowiem chcieli dowiedzieć się
o sytuacji panującej w Europie i na świecie. Niestety nie mógł opowiedzieć
wszystkiego, zwłaszcza o traktowaniu w ZSRR. Z żołnierza sapera znów stałsię
rolnikiem. Wojskowy mundur przeszył na ubranie robocze i już wsólnie z żoną
prowadzili gospodarstwo rolne. Czasem podejmował się innych zajęć, robił beczki,
trochę stolarki, hodował pszczoł. W 1977 rolu opuścił swój stary dom i przeniósł
się do gospodarstwa córki Janiny, do drewnianego domu, który już dziś nie istnieje.
Wstąpił do żegocińskiego koła Zwiazku Bojowników o Wolność i
Demokrację. Dzięki temu mógł pobierać niewielką rentę. Był zapraszany do szkoły w
Rozdzielu i tam uczestniczył w spotkaniach z młodzieżą szkolną, podczas których
opowiadał o swojej żołnierskiej tułaczce i walkach na terenie Włoch. Wzywano go
także na przesłuchania w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa w Bochni, ale uniknął
prześladowania. Gospodarował w Rozdzielu do samej śmierci, która zastała go w polu, w
dniu 23 października 1989 roku. Został pochowany w rodzinnym grobowcu na cmentarzu w
Żegocinie. |