ŻEGOCINA - TEKSTY  ŹRÓDŁOWE

ARIANIE W ŻEGOCINIE I OKOLICY

    Publikujemy fragmenty ksiązki "Arjanie polscy", napisanej przez Szczęsnego Morawskiego (1818 - 1898) i wydanej jego nakładem we Lwowie, w roku 1906. Fragmenty te dotyczą pobytu w Żegocinie Piotra i Jana Otwinowskich - arian, właścicieli m. in. Łąkty Starej i Żegociny, którą współdziedziczyli z Gabońskim.

   Arjanizm nurzający szerzył się w Sądecczyznie. Krzesze niegdyś z Słupowa r. 1464 na Gruszowie i Kwapince, zakupili w Sądecczyźnie Męcinę (między N. Sączem a Limanową), a jako dawni Bracia czescy, czy polscy, za ustaniem niepokojów luterskich, niebawem odmówili dziesięciny. R. 1549 ks. Maciej, pleban  Męciński zdał się na sad polubowny, złożony z samych księży sąsiadów, na który przystali dziedzice, Stanisław i Sobestyan Krzesze i za wszystkie dziesięciny, meszne i inne należności, które winien został zmarły ojciec ich Jan, mieli zapłacić 100 złp. i zapłacili, a z pustek plebańskich, na których wystawili folwark, postąpili 2 złp. czynszu rocznego, i mesznego 2 korce żyta, korzec owsa.
   Zdawało się, że będzie spokój. R. 1552 podzielili się dobrami. (Sądecczyzna II. 405). Ale Sobestyan ożenił się z Bogumiłą, córką Erazma Otwinowskiego z Leśnik (Sącz, Acta curiae regalis r. 1552), a ród Otwinowskich był wielce arjański. Najgorliwszymi zaś z wszech dziesięciu braci byli Jędrzej i Erazm.
   W Tęgoborzy, tuż za górą od Męciny, r. 1540 pleban ks. Oleksy Otwinowski, w mirze i zgodzie żył z Hermolausem Jordanem, spółdziedzicem Tęgoborzy. Nawet pola plebańskie, zwane Niwka, zamienił z nim na pole pod lasem Kapłaniec i zgodnie zamianę wpisali do księgi sądowej nowosądeckiego księdza Officyała (7. września). A pan Hermolaus Jordan ożenion był z Wielogłowską i był dworzaninem króla Zygm. Augusta. Otwinowscy, pokrewni, odwiedzali księdza brata, zwłaszcza Piotr i Jan, dziedzice na Żegocinie niedalekiej. Mimo to, że mieli księdza w swoim rodzie, byli oni niedowiarkami , a przez panią Hermolausową weszli w zażyłość z Wielogłowskimi. Za nimi szedł też spokrewniony Sobestyan Krzesz, w którym niewygasło zarzewie husyckie. Krzesze do swej Męciny sprowadzili z Wielogłów obydwu kaznodziei arjańskich. Pubudką ostateczną było im, że stary ks. Maciej Chełmski zaskarżył o niedotrzymanie ugody i uzyskał wyrok wyższego sądu duchownego krakowskiego, nakazujący, aby Sebastyan Krzesz niezwłocznie oddał dłużne 4 korce żyta, 2 korce owsa i 2 złp. gotówką. Krzesz zaś, przyznając dług, zaskarżył znów księdza o niedbalstwo w służbie bożej, że ludzie bez chrztu i opatrzenia sakramentami umierają, że ksiądz z niewiastą podejrzaną obcuje jawnie, w karczmie ją całuje, dając zgorszenie, że na plebanii piwo warzy, sprzedaje i szynkuje. Odrzeczono:  Krzesz ma oddać, co winien, a na księdza zesłana komisya: ks. Szymon Krośnieński, vice-prepositus sądecki. Komisya księża nie skarciła księdza, broił po staremu i jeszcze natarczywiej upominał się o swą należytość.
    Wtem z Wielogłów przybywają obaj kaznodzieje z liczną drużyną szlachty i rozmaitego tłumu różnowierców. Otwierają kościół, kaznodzieja Marek mówi kazanie do ludu gromadzącego się z ciekawości, mówi, że Bóg jest jeden, niewidzialny, niepojęty, że obrazy, to dzieło ludzkie, zakazane i potępione w przykazaniu boskiem: Nie będziesz się modlił ani do liciny, ani do ryciny mojej! - Więc wzywa oczyścić kościół z tego bałwochwalstwa, nakazuje zdzierać obrazy, posągi, burzyć ołtarze...
    Tłum niedowiarków w mgnieniu oka pozrywał obrazy, połamał posągi, chorągwie, poburzył ołtarze. Szczątki zgruchotane wynieśli na Miczaki, skąd wypływa potoczek, rozniecili ogień, palili obrazy i ładne rzeźby starożytne, pijąc przytem, śpiewając i skacząc. Hołota wiejska, mianowicie chłopaki, niewyuczone pacierza, ani modlitw (przez księdza niedbalstwo), popijali także, skakali, wykrzykiwali, a nie mało hultajstwa dorosłego przyłączyło się. W kościółku zaś uprzątniono cokolwiek i krzyż zdjęty z tęczy kościelnej wkopano w ziemię. U tego krzyża Marek kaznodzieja rozwijał swój pogląd na wiarę i naukę Chrystusa.
    Przy tern łupieniu kościoła kędyś się zapodziały: 3 kielichy z patyną, krzyż srebrny z monstrancyą za 100 grzywien, dzwon za 100 grzywn, a dzwonek folwarczny za 100 grzywien, ubiory kościelne, obrusy, tuwalnie, księgi. Wszystko to gdzieś przepadło. Nawet parkan około kościoła zburzono. Ksiądz Maciej Chełmski nie chciał ustąpić, chciał się bronić, pochwycił strzelbę, groził, że będzie strzelał. Ale strzelba była zepsowana, więc bacząc, iż chłopi z kijami gamą się na plebanię, uciekł, odgrażając się strzelbą zepsutą. W N. Sączu dał ją do naprawy ślusarzowi Jakubowi. (Sądecczyzna II. 411).
   Arjaństwo przyjęło się w Męcinie i trwało do r. 1604, a gdy napowrót nastał ksiądz katolicki, odnalazł ledwo dwu świadków naocznych zajść onych, których pamięć przeszła w obrzęd. Corocznie w pierwszy dzień Zielonych świątek, z dworu i wsi, co tylko żyło, spieszyło do źródła na Miczakach, kędy odprawiano nurzanie chrzestne, po którem następowała hulatyka, tańce i pijatyka. Jeszcze r. 1720 trwało tam ono igrzysko ludowe, a biskup Łubieński zakazywał je grożąc klątwą. Tamże na Miczakach panowie Krzesze osadzili dwu. zagrodników na plebańskiem polu, a jednego, kędy była szkoła. (Archiv. Ecclesiae Męcina).


Str. 44

    Po roku 1557 obaj kaznodzieje arjańscy udali sie do Tarnawy, kędy ich powołali Lubomirski Joachim, syn Jakóba, starosta jasielski, rotmistrz królewski, pan na Grabiu i Tarnawie i brat onegoż stryjeczny Mikołaj na Tymbarku, starosta i dziedzic. (Archiv Eccles. Męcina).
   Dziekanowice kościół, z grobami rodzinnemi. Joachim Lubomirski oddał niedowiarkom. (Arch. Eccl. Dziekanowice), Gruszów, gniazdo Krzeszów husyckich stał się też pieleszą aijan. Zburzono kościółek w sąsiednich Żerosławicach, a nagrobki pod gołem niebem leżały. (Paprocki Szreniawa). Dziedziczyli tam Lasoccy, arjanie gorliwi, a Stanisław, podkomorzy łęczycki, r. 1551 dopomagał uwolnić Stankara. Szyk pobliski też objęli arjanie. Nowe Rybie taksamo.


Str. 47

      Łososinę górną dziedziczyli też niedowiarkowie Rupniowscy i Gaboński. Rupniowski Jędrzej z Rupnowa, spółdziedzic na Łososinie, Koszarach, Kisielówce, Piekiełku, Rybiu i Ujeździe, r. 1543 z opróżnienia plebanii korzystając, zajął zagrodę kościelną, o którą go sądził biskup Samuel Maciejowski. Gaboński zaś Wawrzyniec, posiadał w Łososinie folwark górny, zarazem był spółdziedzicem Żegociny pospołu z Otwinowskimi. (Eccles. Łososina górna), Żegocinę i Łąktę dziedziczyli Otwinowscy z Gabońskim. Otwinowski Erazm ożenił się z córką księgotłocza arjańskiego Rodackiego Aleksego z Turobina, córkę zaś Bogumiłę wydał za Krzeszą Sobestyana na Męcinie. Skojarzył się więc z arjany najrdzenniejszymi. Otwinowski Piotr zaś z bratem Janem i z Gabońskim spolnie dziedziczyli Żegocinę i Łąktę, byli niedowiarkami. Właśnie tam brakło plebana, dziedzice zmówili się, nie obsadzali i nie dali obsadzać kościołów, sprowadzili kaznodzieję arjańskiego, który miał kazanie w kościele, ale raz tylko jedyny, gdyż się sprzeciwiła szlachta przynależna. Gaboński r. 1552 podstarościc w N. Sączu. (Eccl. Że-
gocina).
W kilka lat Piotr wziął spłatek z Żegociny od brata Jana, pożyczył Spytkowi Jordanowi pieniędzy, biorąc w zastaw część jego Tęgoborzy i Białowody, kupił też niedaleką Porębę, a żonę miał Magdalenę z Wielogłowskich. W Tęgoborzy zatem całej zaprowadzono różnowierstwo. Otwinowski Piotr córkę wydał za Wiernka Stanisława z Witowic u ujścia Łososiny do Dunajca.


str. 49-50

   Ongiż Erazm Otwinowski, córkę Bogumiłę, jako się rzekło wyżej, miał za Krzeszem Sebastyanem w Męcinie sądeckiej, a krewni dziedziczyli Żegocinę i Łąktę. Jeden z nich, Piotr Otwinowski, córkę miał za Wiernkiem Stanisławem na Witowicach, naprze w puszczy św. Swirada. W Trydencie skończyło się koncylium wiekopomne. K. 1561 w Parczewie, Komendom', poseł papieski, uchwały soboru tego podał królowi. Chciał żądać wypędzenia z Polski cudzoziemców i arjan, zaniechał jednak, z porady Hozyusza

Str.53

    Lubomirscy na Rusi czerpali dostatki, a po części i zasady wiary. R. 1541 Piotr z Lubomirza, herbu Drużyna, dworzanin królewski, posłował do królowej Izabelli na Węgry, która prosiła, żeby po nią przysłano, bojąc się, by jej niewywieziono do Konstantynopola. 1554 Sobestyan w Sanoku starościc Izabelli, a (r. 1557) podstaroscic Seweryn. Sobestyan l. 1588 był starostą w Dobczycach i żupnikiem krakowskim. Joachim, syn sędziego Jakóba, starosta jasielski, rotmistrz królewski, na Rusi nabył dóbr wielkich, a w dobrach Szczyrzyckich (r. 1545) Dziekanowicc i Siepraw grzebał zwłoki arjańskich krewnych, sam też arjanin. Bezdzietny umarł na Rusi 1570, nagrobek ozdobny ma w Tarnowie.
   Dierzawił też IG wsi od zakonnic starosądeckich, z których o dziesięcinę pieniężną, dwuletnią, upomina się po jego śmierci włodarz dóbr sądeckich Wny Kasper Zebrzydowski. (Gr. Czchów, Roczki 20 str. 293). Prawdopodobnie nawrócił się przed śmiercią, inaczej w kościele katolickim nie pozwolonoby stawiać nagrobek heretykowi. Mikołaj, brat jego stryjeczny, starosta (tenutarins i advocatus hereditarius) tym barski. także kalwin, ożenion hoeimowską, arjanką. (Genewskie nowinki). Pisał się na
Lubomirzu i Potoku. Otwinowscy z Leśnika, Gryfici, na Żegocinie: Erazm r. 1563 osławiony w Lublinie napaścią na księdza, przewodniczącego pochodowi Bożego Ciała, ożenion z córką Rodeckiego-Turobińczyka, tłocznia ksiąg arjańskich. córkę Bogu-
miłę wydał za Krzesza Sobestyana z Męciny. Miała ona w N. Sączu część kamienicy, zwanej Paszyńska, w której przemie-
szkiwała, przybywając na kazania Karnowskiego lub w odwiedziny stryja. (K. Sącz L. 17 p. 60). Otwinowski Piotr w Żegociny, z braćmi swymi, zaprowadził obrządek jednobożan polskich w kościele, wyniósł się nad Dunajec, gdzie już przedtem r. 1554 w Wojakowej dzierżawił dziesięcinę i gdzie w niedalekich Witowicach miał córkę drugą za Wiernkiem Stanisławem. Kupił tam Porąbkę i część Wojakowej. Żonę miał Magdalenę z Wielogłowskich, która przez matkę spokrewniona była z Wajglową Malcherową, co ją w Krakowie żywcem palono za jedynobóstwo r. 1540. Oboje więc byli jednobożanami gorliwymi. powici. Wiedząc co Otwinowscy robili z kościołem w Żegocinie, spodziewał się napaści na swój kościół. Najbardziej chodziło mu o dwa kielichy srebrne i monstrancye, bał się, by je nie porwano. Ze sobą brać nie pozwalała szlachta katolicka, a najbardziej sprzeciwiał się Piotr Dobrocieski, zwan Gębka, właściwie Pruski, herbu Czarny jeleń, którzy to Pruscy zaliczali się do rodu św. Stanisława i byli katolikami gorliwymi. Więc ks. Kącki rozmyślił się, kielichy i monstrancye dał do przechowania Michałowi Porębskiemu, szlachcicowi biednemu na zaścianku w Wojakowej. Ostrożny jednak, oddał mu je w N. Sączu w ogrodzie, zastrzegając, iż na św. Trójcę zwróci je samemu lub kolatorom kościoła. W on czas umarł Otwinowski Józef, opiekę nad córką swą Anną zdając na braci Piotra i Stanisława. Wdowa Zofia, córka Jordana Michała, wyszła powtórnie za mąż za Kowalewskiego Nikodema i wzięła do siebie córkę. Otwinowscy, jako opiekunowie, pozwali ją do grodu o oddanie bratanicy, opiece ich poruczonej, chodziło im o to, żeby nie przeszła na katolicyzm. Przy tej sposobności dowiaduje się Otwinowski Piotr, że Porębski Michał wziął na przechowanie monstrancye i kielichy kościelne, był nań zagniewan. Zdarzyło się, że sąsiad zaściankowy w Porąbie Dryżlak, zaorał mu miedzę, zasiał skiby i zżął zboże źrałe. Otwinowski przybył już po żniwie i wywiedziawszy się, kazał zabrać zboże wszystko i zaorał miedzę. W zaściankach powstał krzyk i wołanie, że Otwinowski
przyorywujc miedze. Pani Porębska Michałowa wybiegła w pomoc i nie szczędziła obelg lutrowi, co zabiera ludzka pracę, a dybie na srebra kościelne. Otwinowski rozgniewany przypadł z laską, ona zasłaniała się rękoma, więc ją uderzył po rękach, zadając sińce, lżąc, co się nadało. Pan Porębski Michał ujmując się żony i honoru swego, pospieszył do Czchowa z żałobą wobec roczków ziemskich. Tam dowiedział się, że Porębski zamianowan sędzią grodzkim w N. Sączu i wyrozumiał, że trudna z nim będzie sprawa, bo już sam stary pan pisarz grodzki Gajecki, słynie jako rzecznik zawołany, a nie dopieroż obadwa wraz. (N. Sącz A X. p. 72, XII. p. 11).
    Usłuchał więc głosu pośredników, pojednał się z panem sędzią, który go zaspokoił i obiecał, że jako dzierzawca Wojakowej i zastępca kollatorów kościoła, nie będzie się upominał o kielichy i monstrancyę. Ksiądz Kącki nie mógł się o nie dopytać, groził pozwem, ale pani Michałowa śmiała się mówiąc: Go mu weźmie, chyba duszę! Bo zaścianek, to mój i wszystko moje! Pan Gębka Dobrocieski też sobie kiepkował, że lepiej było dać przechować bogatszemu, na którymby było czego patrzeć, a może te kielichy i są u kogoś bogatszego? Ksiądz, nie wiedząc co począć, pozwał Gębkę, że on ma kielichy. Gębka zaś pozwał znów księdza, że zamiast hołoty Michała Porębskiego, pozywa onegoż. (Czchov. terrestr. L. 19 p. 3 p. 99). Otwinowski i drudzy arjanie w N. Sączu, śmiali się z całej sprawy i kłopotu księdza Kąckiego.

Str.

   Trzecińska Jadwiga r. 1520, a Barbara 1560 były ksieniami klasztoru u grobu Kingi w St. Sączu, a Jordan Jakób był podstarościm klasztornym. Jordan Zbożny z Drogini r. 1575 zakochał się w pannie Beacie, chciał się żenić. Zakonnice starosądeckie uwzględniając zasługi zakonnic Trzecińskich, zamianowały Pieniążka rządcą dóbr klasztornych. Wpłynął na to Pieniążek Prokop, właśnie przybyły kawaler maltański, rotmistrz J. Kr. Mości. Jan Pieniążek, dzierżawca dożywotni Podhala, brat Prokopa, utworzył intercyzę ślubną, którą podpisali: Kupnowski Andruś (zięć starosty Mężyka, dziedzic Łososiny, arjanin), Bylina Marcin (z Wojnarowej, brat żonatego księdza Adama, córkę Magdalenę miał za Zabawskim Janem, arjaninem).  Otwinowski Jakób (z Łąkty starej, brat Piotra, krewny Erazma, arjanina). Nawojowski Piotr, Kempiński Stanisław (włodarz zakonnic w Kurowie) i inni. Posagu 4.000 złp. dostała panna młoda, ktemu: złoto, srebro, klejnoty wyprawne, folwark zaś w Limanowej, wieś Mordarkę z Saryską wolą, w używanie. (Sącz gród. L. IG p. 402).

Str. 87

   Bić lutry! hasło to od Krakowa szerzyło się i ponad Dunajec niżni. Lipnica murowana wydala takiego krzyżownika, nazwiskiem Bilski, który z drużyną zebraną napadał i łupił lutry, a mianowicie arjan, aż ku Powiślu i w Podgórzu. W Dobrocieszy złupili szlachciankę, wdowę Podoską, arjankę, wzięli czarkę srebrną, kobierzec, rusznice, za co pili w Tymowej. Poczem w Tęgoborzy wyłupili lamus Mierzeńskiemu, arjaninowi, dzierżawcy zastawnemu. Zabrali worki z pieniądzmi, które, dzieląc się mieszali czapką, a potem jeden drugiego okradał. Zabrali też i srebra, które sprzedali żydowi w Wierzchosławicach. Zmawiali się też pod Jędrzejów na panią Lipską, wdowę w Wojniczu w piwnicach p. Tarnawskiego wykradli dwie beczki wina, wypili go w radłowskim lesie. (N. Sącz. A. 22 p. 319-320).

   Właśnie w on czas rozjątrzenia przybył do N. Sącza ksiądz Karnicki Krzysztof, jezuita i on domagał się ukarania napadu rozbójniczego wsi klasztoru swego, Kamionnej, w parafii Żegocinie, dokonanego jeszcze w październiku roku zeszłego. Sprawcą napaści oskarżał: Pęgowskiego Adama, syna Bonawentury, ze sługami i chłopstwem uzbrojonem w kosy i inną broń. Pęgowski, ojciec, dzierżawił sołtysostwo w Tymowej, a cała rodzina była różnowierczą. Więc ks. jezuita zażądał ukarania różnowierców również za napad rozbójniczy. Sprawę swą wytaczał biegle, występując jako rzecznik klasztoru, a zarazem i plebana i organisty i poddanych i parobków, więc i karbownika Tomasza Mogilańskicgo, którego Łagowski kosą zabić kazał, którego tylko Opatrzność Boska ocaliła. Sprawa jego była olejem, lanym na ogień. Stronnictwo katolickie żądało ukarania łotrów, jako wrogów religii i ojczyzny, których znosić bezkarne dozwolił król; różnowierce zaś w imię praw ludzkich i boskich domagali się ukarania zbóju i rozboju. Na poparcie zalań swych okazywali obwieszczenie królewskie z Łańcuta, zabraniające prześladowania ludzi dla różnicy religijnej. Bic lutrów! wołali katolicy zagorzalcy, a duchowieństwo, powtarzając słowa księdza Skargi i idąc za życzeniem księdza arcybiskupa gnieźnieńskiego, wcale nie hamowało zapędów przeciwko blużniereom Trójcy Przenajświętszej, których zresztą nie ochrania żadne prawo, żadna ustawa państwowa, gdyż ustawa sejmowa o różnowiercach dotyczy chrześcijan wierzących w bóstwo Chrystusa, arjanie więc byli wyjęci z pod prawa.

Str. 346-347

   19. marca 1G57 w kościele wojnickim ustało udzielanie świętości, z przyczyny, ze Rakoczy, książę Siedmiogrodu, zebrawszy wojsko z zbójców rozmaitych, jako to Kozaki w, Wołoszy, Madziar niedowiarków, a szczególnie arjan, wiarołomców i odszczepieńców katolickich, wpadłszy do Polski (podczas nieszczęsnej wojny z Szwedem, który jeszcze trzymał Kraków i Prusy), Polskę całą wzdłuż i wszerz, mianowicie dążąc do Krakowa (bo miał umowę z niejakim Wircem, oficerem szwedzkim, który jeszcze w Krakowie zostawał), począwszy od granic państwa swego, zapamiętale i po tyrańsku złupił. Wszędzie bowiem, kędy przechodził z wojskiem, pustoszył kraj ogniem i mieczem do szczętu, wiele kościołów, plebanij, dworów szlacheckich, miast, domków pospólstwa, nie lylko obrał z mienia, ale zupełnie popalił. Księży wiele, zakonników, jako i świeckich, kleryków, szlachty, sołtysów, kmieci, mieszczan i pospólstwa, pozabijał, zamęczył i srodze życia pozbawił, innych zaś poranił, pokaleczył zdrowia pozbawił.

Str. 397

   Wiśniowski Jerzy w grodzie nowosądeckim okazał zwłoki brata Mikołaja, w Ryyglicach 10. kwietnia zabitego czterema kulami z bandolclu przez ur. Caspara Kleczowskiego z Kierlikówki. Sąd skazał go na ucięcie szyi, którą karę nazajutrz ma ponieść na rynku w Sączu (Sącz grod. 127 p. 9J7-928).
   Zaraz potem Anna z Pileckich Kołaczkowska Aleksandrowa z synem Kazimierzem przywieźli do Nowego Sącza i okazali
w grodzie zwłoki okropnie pokaleczone z głową spaloną, zanosząc żałobę. (Sącz grod. 127 str. 382-414).

Str.418

   Brzozowice i Brzesko nad Uszwicą, dziedzictwo Zabawskiego Krzysztofa, w sobotę po niedzieli Białej, t. j. 21. marca, Szwedzi i Węgrzy spalili i złupili, w Brzozowcu czterech ludzi zabili. (Sącz gród 127 str. 1001-11-20). Uszwicy porzeczem pędzili w górę. Gnojnik na razie minęli, nie wiele szkodząc, gdyż im pilno było do Czchowa, za szlachtą powiatu czchowskiego, spłoszoną niedawno podjazdem szwedzkim, rozbiwszy, papiery jedne  zabrali, drugie zniszczyli. Mieszczan, ujmujących się kościoła, rozpędzili, dziesięciu przy tem ranili.
   Więc ludność cała uciekła w lasy pobliskie, w których odtąd częściej przebywała, niż w domach. Działo się to 21 marca, od
Kozaków i Węgrów. (Kraków gr. oblat 85).   
    Powrócili Kozacy stamtąd do Gnojnika znowu i teraz dopiero jęli łupić do czysta. Z kościoła zabrali wszystkie przybory i ozdoby, więc też papiery prawne, nadania i przywileje, a nawet metryki. Ks. Adam Milewski, pleban stareńki, pierwszy po odebraniu kościoła z rąk niedowiarków, nie spamiętał sobie nawet roku fundacyi kościoła, a nawet dochodów kościelnych. a ciągnącą do Sącza zagrożonego, kędy świeżo mianowany hetman polny, Lubomirski, gromadził piechoty i żywność, wskutek uniwersału Jana Kazimierza, wydanego 18. marca w Dankowcach. (Sącz gród 127 str. 033).
   Mimo pospiechu jednak nic dopędzili szlachty, która się już przeprawiła za Dunajec, albo zapuściła w góry. Pomścili się więc po staremu na kościele, który, gdy był zamknięty, a otworzyć nikt nie chciał, czy nic mógł, wyrąbali, złupipili, skrzynie z papierami

Szczęsny Morawski - 1818 - 1898 Książka "Arjanie polscy".
Szczęsny Morawski - 1818 - 1898 i jego dzieło.

Źródło: Szczęsny Morawski - "ARJANIE POLSCY (Z ośmioma rycinami)
W Drukarni Ludowej we Lwowie 1906 - nakładem Autora.


Szczęsny Morawski -
(ur. 15 maja 1818 Rzeszów, zm. 10 kwietnia 1898 Stary Sącz) - polski historyk, pisarz, malarz i etnograf. Malarstwo studiował u Jana Maszkowskiego (1793-1865) we Lwowie, a następnie w (1839-1841) w Akademii Wiedeńskiej. Po powrocie był we Lwowie kustoszem zbiorów artystycznych Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Wiele wędrował po Galicji rysując obiekty zabytkowe.  Pisywał rozprawy w dziedzinie sztuki, historii i starożytnictwa. Napisał pierwszą, fundamentalną dla badaczy regionu monografię Starego Sącza pt. Sądecczyzna (t. 1 wydany w roku 1863, t. 2 w 1865). Inne jego książki to m.in. Arianie polscy (1906) (opis losów arian (braci polskich) na Pogórzu Karpackim), "Sądecczyzna za Jagiellonów z miasty spiskiemi i księstwem oświęcimskiem". Angażował się patriotycznie: w okresie Wiosny Ludów był członkiem Gwardii Narodowej we Lwowie (1848), a potem uczestniczył w powstaniu styczniowym. Zmarł w Starym Sączu i tam został pochowany.

[powrót]                                                                                                                            [zegocina.pl]