Powstanie
zorganizowanych oddziałów Stronnictwa Ludowego na terenie pow. bocheńskiego i ich
działalność.
W
okresie okupacji na terenie pow. bocheńskiego Stronnictwo Ludowe rozpoczęło
działalność od marca 1940 roku organizując powiatowe kierownictwo konspiracyjne -
Stronnictwa Ludowego, przyjmując kryptonim "Trójkąt" i
"Nadleśnictwo". W gminach powstawały trójki polityczne - Leśniczówki",
a w gromadach "Gajówki". Od władz gromadzkich zaczęto organizować Ludową
Służbę Bezpieczeństwa /LSB/, a wojskowa organizacja powstała pod kryptonimem
"Chłostra", przemianowana w 1941 roku na "Bataliony Chłopskie"
/BCH/. Z potrzeby chwili powołała "Chłostra" oddziały specjalne do walki z
nadużyciami urzędników w służbie okupanta, nieuczciwych funkcjonariuszy policji
granatowej, producentom bimbru, gadulstwu, przejawów bandytyzmu, donosicielstwu i innych
szkodliwych zjawisk.
Z
terenów gmin: Ujście Solne, Bogucice, Zabierzów Bocheński zorganizowany został z
młodych, zakonspirowanych członków Oddział Specjalny pod dowództwem Alojzego
Świerkota - ps. "Ryś". Oddział ten, początkowo zaczął działać na terenie
tych gmin, a w czasie późniejszym działał na terenie całego powiatu bocheńskiego, a
w uzasadnionych i koniecznych okolicznościach na terenie przyległych powiatów.
Dalsze
zmiany: L.S.B. , K.O.S. O/P. "Odwet" i ponownie L.S.B. Na terenie gminy Wiśnicz
Nowy działał 12-osobowy oddział specjalny pod dowództwem Tadeusza Kawki - ps.
"Koniczynka". Na terenach wsi: Muchówka, Połom, Królówka, Leszczyna
działał pluton dywersyjny BCH pod dowództwem Wiktora Baczkowskiego ps.
"Kaim". Na terenie gminy Trzciana działał oddział LSB, którym dowodził
"Piorun", a po jego tragicznej śmierci objął dowództwo Leon Babral ps.
"Kalina".
Opis działalności pierwszego oddziału, w
czasie późniejszym O/P "Odwet" w jego początkach jako Oddział Specjalny
"Chłostry" działającego w w/w gminach.
------------------------
28.07.1940 r.
Zasadzka 6-cio osobowa na dokuczliwego polskiego granatowego policjanta
W. z Ujścia Solnego przy promie na Wiśle w Świniarach. Rozbrojono 2-ch
granatowych policjantów i zdobyto 2 kb, 50 szt. amunicji, 2 rowery, 2 pary butów, 2
mundury i pasy. Wymierzono im po 20 batów dla "opamiętania się", pouczono jak
mają postępować w przyszłości z ludnością i puszczono wolno.
26.04. 1941 r.
Zabezpieczono broń celowo pozostawioną przez wojsko słowackie: 4 kb, 300 szt. amunicji,
16 szt. granatów.
14.08.1941 r.
Dar okolicznej ludności "broni dla "Chłostry" w Drwini: 8 kb, 160 szt.
amunicji, 1 rkm, 2 "Visy".
10.09.1941 r.
Przeprowadzenie zbiegłych 7-miu jeńców radzieckich z Grobli do Szczurowej.
12.12. 1942 r.
Likwidacja 9 szt. bimbrowni w Grobli i Trawnikach - producentom bimbru wymierzono po 20
batów.
13.12. 1942 r.
Likwidacja 2 szt. bimbrowni w Niedarach i Bieńkowicach - producentom bimbru wymierzono po
20. batów,
10.03 1943 r.
Likwidacja 11 szt. bimbrowni w Wyżycach, Mikluszowicach i Gawłówku - producentom bimbru
wymierzono po 20 batów.
15.07.1943 r.
"Rozliczenie" komendanta policji granatowej w Bogucicach za jego łajdactwa
wobec ludności polskiej, pomoc przy likwidacji Żydów w lesie pod Baczkowem,
zabrano:1kb, 20 szt. amunicji, 1 pistolet, 2 rowery, 2 mundury, 2 pary butów.
Komendantowi wymierzono karę -30 batów, drugiego policjanta nie karano.
17.07. 1943 r.
Likwidacja 9 bimbrowni we wsiach: Wrzępia, Bogucice, Okulice. Producentów ukarano po 20
batów i upomniano.
23.07. 1943 r.
Rozbrojenie "Vorschutzów" w nadleśnictwie lspina. Zabrano: 3 kb, 1 pistolet
"Schmeiser", 1 "Parabellum", 120 szt. amunicji, 6 granatów, 4 pary
butów, 4 pasy z ładownicami oraz 32.247 zł,
27.08. 1943 r.
W Mikluszowicach zabrano z mleczarni: 240 kg masła, 280 kg sera, a z młyna: 2 tony
mąki. Zabrane artykuły i mąkę przekazano na potrzeby Komitetu Samopomocowego dla
rozdania wysiedlonej ludności.
28.07. 1943 r.
W Daleszycach z zakonspirowanego magazynu pobrano dla osłony zrzutu "Koliber 2"
10 szt "Stenów" z magazynkami i amunicją
17.09. 1943 r.
W Ujściu Solnym rozbrojono posterunek policji granatowej i rozbito Urząd Gminy. Zdobyto:
6 szt. kb, 80 szt. amunicji. W Urzędzie Gminy zabrano 4 maszyny do pisania, powielacz,
spalono wszelkie dokumenty, zabrano 16.262 zł. Sekretarzowi Gminy wymierzono karę 20
batów.
23.09. 1943 r.
Ujęto i wykonano wyrok śmierci na szpiclu w Świniarach.
22.10. 1943 r.
Z mleczarni w Woli Batorskiej zabrano: 280 kg masła, 340 kg sera i przekazano Komitetowi
Samopomocy w Zabierzowie.
31.10. 1943 r.
Przy wyrębie lasu rozbrojono 5-ciu Niemców. Zabrano: 4 kb, 1 MP "Schmeiser", 1
"Parabellum", 149 szt. amunicji, 10 szt. granatów, 5 mundurów, 5 par butów, 5
pasów, 2 rowery, 5 płaszczy i inne osobiste rzeczy.
16.11. 1943 r.
W Dziewinie pochwycono i ukarano gajowego B. za współpracę i handel z Niemcami i
grożenie ludności polskiej, że będzie o wszystkim donosił Niemcom. Zabrano mu 5 kocy
i 5 prześcieradeł, które przekazano wysiedlonej ludności. (Zginął po wojnie zabity
siekierą przez maltretowanego przez niego robotnika leśnego).
10.01. 1944 r.
Rozbrojenie polujących Niemców w lasach bratucickich. Zdobyto: 9 pistoletów, 220 szt
amunicji, 9.642 zł, 280 RM, 13 par butów, 9 pasów, 15 portfeli z dokumentami, 13
strzelb myśliwskich, 13 kożuchów.
19.03. 1944 r.
Ujście Solne - Wrzępia - zniszczono 11 bimbrowni, ponownie ukarano sołtysa P. za
niesprawiedliwe dzielenie kontyngentów, kierował się "kumoterstwem".
23.03. 1944 r.
Likwidacja 2-ch bimbrowni w Mikluszowicach i wymierzenie kary batów producentom bimbru.
7.05. 1944 r.
Nawiązano kontakt z radziecką grupą wywiadowczą, która miała być zrzucona w okolicy
Alwerni k/Krakowa, a przez pomyłkę wylądowała w okolicy wsi Grobla. Nawiązano kontakt
z placówką BCH w Mogile dokąd ich przeprowadzono, a stamtąd wysłano ich w dalszą
wiadomą im drogę. Grupa składała się z 6 osób i wyposażona w radiostację.
8.05. 1944 r.
Z Grobli 9 jeńców radzieckich przeprowadzono przez rz. Rabę i skierowano w dalszych
kierunkach za San.
22-25.05. 1944 r.
Pogotowie i zabezpieczenie miejsca do zrzutu startującego z Brindisi samololotu.
Placówka odbiorcza zrautu "Koliber 2". Zabezpieczenie miejsca zrzutu powierzono
d-cy O/P "Odwet" BCH "Rysiowi "- Swierkot Alojzy. Zrzucono ładunki z
bronią, amunicją, materiałem wybuchowym, stacjami nadawczymi. Zrzucony materiał
odebrano w całości i zabezpieczono i przejęto "skoczków" i zaopiekowano się
nimi.
12.06. 1944 r.
Zajęcie mleczarni w Woli Batorskiej podczas zebrania członków przy płaceniu za mleko i
dywidendy. Zabrano 106.027 złotych i przekazano do "Nadleśnictwa" na potrzeby
organizacji. Nadjeżdżających 5 -ciu Niemców rozbrojono i puszczono wolno.
18.06. 1944 r.
W Krzeczowie i okolicy za utrzymywanie stosunków z Niemcami ostrzyżono 5 kobiet i
ukarano chłostą 2-ch sołtysów.
2.07. 1944 r.
Ponownie z mleczarni w Mikluszowicach zabrano: 90 kg masła i 130 kg sera dla potrzeb
Komitetu Samopomocowego.
10-11.07. 1943 r.
Po aresztowaniu St. Dziury dokonano wywozu z zakonspirowanych magazynów kontenerów ze
zrzutu, przewiezienie ich przez Rabę i przekazanie do dalszego przewozu w góry.
6.08. 1944 r.
Wymarsz 6-cio osobowej grupy we wskazane miejsce w góry do dyspozycji Komendy Okręgu.
Przy przeprawie na Rabie w Cikowicach k/Bochni doszło do krwawej potyczki z Niemcami i
Kałmukami. W ostrym starciu 5 Niemców i Kałmuków zostało zabitych i kilku rannych. Z
naszej strony został ciężko ranny Jan Skoczek, ps. "Tygrys" z Drwini. Rannego
przekazano pod dobrą opiekę chłopów i udzielono mu pomocy lekarskiej.
9.08. 1944 r.
Na Górczynie nastąpiło połączenie z południowa 9-cio osobową grupą słabo
uzbrojoną. Dowodzący tą grupą st. sierżant "Orlik" zrzekł się dowództwa
i grupę objął "Ryś". W celu zorientowania się w terenie dla urządzania
zasadzek na Niemców, 6-cio osobowa grupa północna, pod przewodem "Indianina"
z grupy południowej udała się w teren. Podczas starcia z Niemcami 1 Niemiec został
zabity, a 1-go Niemca zabrano do niewoli. Pozostali Niemcy wraz z 8 furmankami uciekło.
Zdobyto: 2 kb, 500 szt. amunicji, 40 granatów i parę koni z furmanką, na której były
żywność, sporo sprzętu i bielizny. Jeńca nad ranem odprowadzono do głównej szosy i
zwolniono.
13.08. 1944 r.
W okolicznych wsiach zlikwidowano 9 bimbrowni. Kar cielesnych nie stosowano, udzielono
upomnień.
15.08. 1944 r.
W Kamionce ujęto 3-ch żołnierzy niemieckich rabujących ludność. Podczas strzelaniny
jeden z Niemców został ranny i to ten, który rozpoczął strzelaninę. Pozostałych
2-ch Niemców podało się. Po opatrzeniu rannego Niemca wysłano go wozem do Laskowej.
Zdobyto: 3 kb, amunicję, 6 granatów, parę koni i wóz. Zabitego wieprza i drób oddano
właścicielom, a konie i wóz przekazano "Leśniczówce".
16.08. 1944 r.
W nocy z 15.08 na 16.08. 1944 r. walka "Halifaxa" z myśliwcem niemieckim. Z
zestrzelonego "Halifaxa" rano odnaleziono 2-ch członków załogi, udzielono
pomocy i zaopiekowano się nimi. Odnaleziono również w Łąkcie Górnej zwłoki strzelca
pokładowego samolotu plut. Stefana Bohanesa pochodzącego z Tarnowa. W tym dniu grupa 10
osób udała się do Pogwizdowa na pogrzeb 7-mio osobowej załogi, która 2 dni temu
zginęła w zestrzelonym samolocie w Woli Nieszkowskiej. W czasie pogrzebu oddano salwy
honorowe. W Trzcianie na spędzie bydła dla Niemców odebrano 52 sztuki bydła, bydło
ukryto w lesie, a wieczorem oddano właścicielom. Kwity na zabrane bydło, a wystawione
przez naszą grupę Niemcy uznali jako ważne.
17.08. 1944 r.
W mleczarni w Królówce zabrano 130 kg masła i 180 kg sera, które to artykuły
przekazano Komitetowi Pomocy do rozdziału biednej ludności. W Granicach nastąpiło
spotkanie 10-cio osobowej grupy z północy z grupą, posiadającą 5 szt. "Stenów 5
kb z większą ilością amunicji do pistoletów jako uzupełnienie oddziału.
18.08. 1944 r.
Udział Oddziału w pogrzebie Stefana Bohanesa członka załogi zestrzelonego samolotu
"Halifax". Oddano salwy honorowe.
20.08. 1944 r.
W Granicach, w zorganizowanej zasadzce zatrzymano samochód osobowy. W czasie wymiany
strzałów 1 Niemiec został zabity, a 5-ciu poddało się. Zdobyto: 1 kb, 1 MP
"Schmeiser", 2 pistolety "Parabellum", 12 granatów oraz większą
ilość amunicji i sprzętu, żywnośc i rum.
22.08. 1944 r.
Na Górczynie rozbrojono 6-ciu Niemców zatrudnionych przy budowie wieży triangulacyjnej.
Zabrano furmankę parokonną, 5 kb, 1 MP "Schmeiser", 2 pistolety
"Parabellum", dużą ilość /600 szt./ amunicji, 18 granatów, 6 mundurów, 6
par butów, 6 pasów oraz masę narzędzi i gwoździ. Niemców zwolniono.
23-24.09. 1944 r.
Pościg Oddziału za złodziejską bandą Sroki po napadzie na mieszkańców wsi Laskowa i
Kamionka.
25-26.08. 1944 r.
Dalsze dochodzenia w sprawie bandy Sroki. Ujęto 4-ch członków i ukarano.
4.09. 1944 r.
Podczas spędu bydła w Kamionce rozbrojono 1 policjanta granatowego zabierając mu: 1 kb,
naboje, mundur, buty i pas. Zabrano 30 szt. bydła na rzecz Wojska Polskiego, wypisano
kwity rekwirujące bydło, które Niemcy uznali jako potwierdzenie zdanego kontyngentu.
Bydło ukryto w lesie, a wieczorem oddano właścicielom.
9.09. 1944 r.
W Granicach zatrzymano samochód osobowy "Opel" z 4-ma oficerami Wehrmachtu. Nie
stawiali oporu. Samochód zabrano nieuszkodzony i odstawiono na
"Leśniczówkę". Oficerów odprowadzono do lasu, gdzie ich przesłuchano i
spisano ich dane personalne oraz przydział do jednostek. Byli to: pułkownik,
podpułkownik, 2-ch majorów i kierowca w stopniu "sztabsfeldfebla". obchodzono
się z nimi grzecznie, by nie spowodować reprsji wobec ludności polskiej, oraz by byli
przekonani, że polscy partyzanci to nie dzikusy, ale wojsko przestrzegające umowy
międzynarodowe. Po załatwieniu formalności z dokumentami zwrócono im je, ale zabrano
im: 2 MP "Schmeisery", 2 "Parabellum", 1 kb, 420 szt. amunicji, 12
granatów, 2 mapniki z mapami, 2 lornetki. Oświadczono im, że są wolni. Przydzielono im
2-ch najlepszych żołnierzy, by wyprowadzili ich do głównej szosy. Po oddaleniu się
kilkadziesiąt kroków Niemcy zaczęli rozmawiając z sobą. Jeden z majorów powrócił,
stanął przed dowódcą Oddziału salutując i w imieniu pozostałych Niemców
podziękował dowódcy za postępowanie z nimi zgodnie z obowiązującym w tym zakresie
międzynarodowymi przepisami. Oświadczył również, że już nigdy nie uwierzą
propagandzie niemieckiej, że Polacy mordują jeńców. Podkreślił, że oni na swoim
odcinku działania nie pozwolą robić krzywdy ludności polskiej. Po tym zajściu z
oficerami niemieckimi represje na ludności polskiej z tego rejonu Niemcy nie stosowali.
10.09. 1944 r.
W zasadzce na Widomej /Żegocina/ zatrzymano ciężarowy samochód z 4-ma żołnierzami
niemieckimi. Oporu nie stawiano. Samochodem wjechano do lasu. Odebrano: 4 kb, większą
ilość amunicji, duże zapasy żywności, bielizny i 2 skrzynie francuskiego koniaku oraz
inny sprzęt. Nieuszkodzony samochód przekazano do przechowania
"Leśniczówce". W rozmowie z Niemcami oświadczono im, że za niestawianie
oporu zostaną puszczeni wolno i niech powiedzą swoim kolegom i przełożonym, że
partyzanci polscy są żołnierzami i jeńcom żadnej krzywdy nie robią. Zwolniono ich
nie zabierając im sortów mundurowych i butów. Represji ze strony Niemców nie było.
11.09. 1944 r.
W Kamionce, na prośbę sołtysa zabrano z magazynu przed wywozem do magazynów
niemieckich 10 ton zboża. Wystawiono kwit zaboru, który Niemcy uznali. Zboże zdano
Komitetowi Pomocy, a część zboża dano do przemiału na potrzeby oddziału.
12.09. 1944 r.
Z mleczami w Rajbrocie zabrano 40 kg masła i 70 kg sera na potrzeby oddziału, a z
mleczarni w Królówce zabrano 60 kg masła i 40 kg sera, które przekazano Komitetowi
Pomocy.
13.09. 1944 r.
W Trzcianie e rozbrojono posterunek policji granatowej i zabrano: 3 kb, 1 pistolet i
amunicję oraz granaty, a poza tym wszelkie dokumenty. W Urzędzie Gminy zabrano: spisy
ludności, wykazy dostaw kontyngentowych i wykaz osób wyznaczonych do wysyłki na roboty
do Niemiec. Upomniano policjantów jak i urzędników Gminy i zalecono im, by zmienili
swoje postępowanie w stosunku do ludności. Z kasy gminnej zabrano 12.400 zł na potrzeby
organizacji. Wystawiono kwity rekwizycyjne.
14.09. 1944 r.
Tak samo postąpiono na posterunku policji granatowej i w Urzędzie Gminy w Łapanowie. Z
kasy gminnej zabrano na potrzeby organizacji 18.163 zł. Represji nie było.
19.09. 1944 r.
Na prośbę konspiracyjnych władz Gmin: Ujście Solne, Bogucice i Zabierzów 22
żołnierzy z grupy południowej dołączyło do grupy północnej jako wsparcie do
dyspozycji "Leśniczówek" w celu wykonywania zleconych zadań.
20.09. 1944 r.
W marszu z południa powiatu, na prośbę "Orła" zabrano z magazynu w Gawłowie
3 tony zboża przed wysyłką do Niemiec - wystawiono kwity. Zboże zdano Powiatowemu
Komendantowi LSB - Władysławowi Ryncarzowi ps. "Dąb".
22.09. 1944 r.
Z magazynu w Bieńkowicach zabrano 6 ton zboża wystawiając kwit, że zabrane zboże jest
przeznaczone na potrzeby Wojska Polskiego. Zboże zdano "Leśniczówce" Ujście
Solne do jej dyspozycji.
23-25.09. 1944 r.
Kilku osobowe grupy przeprowadziły akcje: 1/ujęcie i ukaranie bandy złodziei w
Dziewinie, 2/ upomniano niesumiennych urzędników gminy i niektórych sołtysów
przypominając im jak mają postępować wobec polskiej ludności, 3/ ukarano chłostą
brutalnych żandarmów znęcających się nad ludźmi pracującymi przy robotach
urządzeń polowych. W akcjach tych zdobyto: 5 kb, 2 MP "Schmeiser", większą
ilość amunicji i granatów, mundury, buty, pasy. Ukarano 8-miu Niemców karą chłosty z
zagrożeniem, że jeśli nie zmienią swego postępowania wobec ludności polskiej, oraz
jeśli Niemcy zastosują represje, to ponownie tu powrócimy i odpowiednio się z nimi
rozprawimy. Ukarano karą chłosty 2-ch policjantów granatowych i 4-ch złodziei,
których zobowiązano do zwrotu skradzionych rzeczy poszkodowanym.
27-28.09. 1944 r.
Z polecenia Komendy Obwodu przerwaliśmy akcje na północy powiatu i zabierając z sobą
3-ch ochotników powróciliśmy na południe powiatu.
30.09. 1944 r.
Na Widomej /Żegocina/ zasadzka na Niemców. Zatrzymano samochód ciężarowy, zakryty
plandeką. Po zatrzymaniu z wozu spod plandeki wysiedli górale w swych paradnych strojach
wywołując u nas duże zdziwienie. Samochód skierowano do lasu i wylegitymowano
zatrzymanych. Kierowca był Niemcem, któremu odebrano broń i amunicję. Kobieta była
sekretarką spółdzielni "Goralenvolk" zorganizowanej przez ich
"wodza" Krzeptowskiego. Czterech górali było sołtysami wsi, jeden wójtem i
wszyscy byli członkami ww. Spółdzielni. Samochód załadowany był workami ze zbożem,
szacunkowo ok. 8 ton. Górale za ich odstępstwo od narodowości polskiej otrzymali karę
po 30 batów w tylną część ciała, a następnie ich wraz z Niemcem puszczono wolno.
Samochód wraz ze zbożem przekazano miejscowemu k-towi placówki do przechowania.
30.09. 1944 r.
Pod Muchówką i Wiśniczem obsadzono drogi. Ludziom odstawiającym jako kontyngent bydło
do Bochni zwierzęta zabierano wydając kwity rekwizycyjne, które Niemcy uznawali. Bydło
ukryto w lasach, a wieczorem oddawane było właścicielom - łącznie 32 sztuki. Niemcy
zarządzili spęd bydła do Bochni w obawie zabierania go przy nakazanych punktach dostawy
po wsiach.
6.10. 1944 r.
Na polecenie Komendy Obwodu wymarsz 28 grupy w okolice Niepołomic. Po przekroczeniu Raby,
przy forsowaniu szosy i toru kolejowego Kraków - Tarnów doszło do walki z silnym
oddziałem "Kałmuków" i Niemców. W wyniku walki 2-ch naszych żołnierzy
zostało lekko rannych. Później od gajowego dowiedzieliśmy się, że 1 Niemiec został
zabity, a kilku rannych. Po opatrzeniu naszych żołnierzy udaliśmy się w kierunku
Zabierzowa biwakując w lesie.
7.10. 1944 r.
Przemarsz do Niepołomic i zakwaterowanie nad Wisłą. Dowiedzieliśmy się, jaki był
powód naszego tu przyjścia: rozbrojenie w Niepołomicach posterunków policji granatowej
i żandarmerii. W tym czasie do Niepołomic zaczęły przybywać samochody z żandarmerią
i organizacją "Todt". Zadaniem ich była budowa mostu na Wiśle dla
wycofujących się wojsk niemieckich przed naporem Armii Radzieckiej.
10.10. 1944 r.
Wobec wielkiego zagrożenia terenów przyszedł rozkaz, by w nocy opuścić kwatery i
przejść do lasów "Nadleśnictwa" Ispina, gdzie zorganizowano biwak.
Postanowiono urlopować żołnierzy na 2 dni, a w dniu 12.10. 44 r. wieczorem mają się
zameldować na miejscu zbiórki pod "Lipą". Żołnierze pochodzący z Chobotu,
Drwini, Wyżyc, Dziewina, Mikluszowic i Bogucic udali się do swoich domów zabierając ze
sobą kolegów pochodzących z południowych okolic pow. Bochnia. Ja powróciłem do
Drwini na kwaterę do Jana Tobiasza, gdy się dowiedziałem się, że w Wyrżycach banda
złodziei wykazuje dużą aktywność.
12-13.10. 1944 r.
W dniu 12.10.1944 r. zgodnie z rozkazem zebrał się oddział pod "Lipą".
Oddział został podzielony na 3 grupy i pod przewodem przewodników udały się w teren
dla ujęcia członków bandy złodziejskiej i doprowadzić ich pod dęby na błoniach.
Członkowie bandy zostali ujęci, a w ich obejściach zamieszkania przeprowadzono rewizje.
Odnaleziono: 1 "Sten", 1 MP "Schmeisser", amunicję i wiele
zrabowanych rzeczy okolicznej ludności. Po spisaniu z nimi protokółów, wymierzono im
kary chłosty i nakazano zrabowane rzeczy zwrócić poszkodowanym. Protokół o broni
pochodzącej ze zrzutu przesłano por. Franciszkowi Grzesikowi w Niedarach do dalszej
dyspozycji. Por. Grzesik był oficerem AK.
14.10. 1944 r.
Wieczorem zbiórka oddziału i wymarsz w góry. Nad ranem przybyła do Borku na kwatery.
Komendant Powiatowy LSB "Orzeł" polecił nam poskromić nadgorliwych sołtysów
wsi: Ostrowia, Krzeczowa. Sołtysi ci wykazywali dużą gorliwość w ściąganiu od ludzi
kontyngentów, niesprawiedliwie określali wysokość kontyngentów chroniąc swoje
rodziny i "kumotrów".
15.10. 1944 r.
Po wykonaniu zadań przenocowaliśmy w Borku, a następnie ruszyliśmy w góry. Przy
przechodzeniu torów kolejowych i szosy koło Rzezawy zostaliśmy ostrzelani przez
"Bahnschutzów". Strat nie było, a przed południem przy forsownym marszu
osiągnęliśmy Górczynę.
16.10. 1944 r.
Odpoczynek po rajdzie i połączenie z grupą "południe", dzielenie się
wspomnieniami i ostatnimi przeżyciami. Podkreślano serdeczny stosunek do nich ludności
części powiatu południowego.
21.10. 1944 r.
Na "Widomej" umiłowano zatrzymać samochód ciężarowy. Kierowca, mimo
dawanych sygnałów do zatrzymania się dodał "gazu" chcąc uciec. Nasza seria
z r-kaemu zgasiła motor w samochodzie. Z samochodu rozległy się krzyki: "Nicht
schiesen, nicht schiesen". Z wozu wyskoczyło 4 Niemców z podniesionymi rękami, bez
broni. Samochód został zepchnięty do lasu na boczną drogę. Niemców zabraliśmy ze
sobą. Sprowadziliśmy 2 furmanki, na które przeładowano zawartość z samochodu.
Zdobyto: 4 kb, 1 "Porabellum', 4 skrzynie z amunicją, 6 skrzynek z granatami, kilka
skrzynek z przetworami mięsnymi, z czekoladą, worki z kaszą, grochem, fasolą,
sucharami, paczki ze smalcem, boczkiem, ze świecami, były też różne narzędzia i
sprzęt. Po odczekaniu na miejscu około godziny, podpaliliśmy samochód, a Niemców
uwolniliśmy. Ubezpieczając furmanki, powróciliśmy szczęśliwi na kwaterę do
"Budziska".
22.10. 1944 r.
Potyczka pod Królówką z rabującymi ludność wsi "Kałmukami". Trzech
kałmuków" zostało ciężko rannych. Porzucili broń i dwa wozy zrabowanych rzeczy
i żywności, którą zwrócono poszkodowanej ludności. Z naszej strony został ranny w
nogę "Alfons", którego odwieziono do Żegociny pod opiekę lekarza Janika.
24.10. 1944 r.
Starszy sierżant "Orlik" zabierając z sobą 7 żołnierzy udał się do
mleczarni w Rajbrocie. Na potrzeby oddziału zabrano 50 kg masła i dużą bańkę ze
śmietaną.
26-27.10. 1944 r.
Rano wymarsz do Pogwizdowa, gdzie wieczorem u Gaika, handlarza z Niemcami, a który
mieszkał w Kolanowie, zabrano 2 tony cukru na potrzeby Komendy Obwodu. Wieczorem
prowadzeni przez "Tęczę" - Antoniego Chwałkowskiego wkraczaliśmy do
wskazanych domów w Bochni i obcinaliśmy włosy kobietom utrzymującym intymne stosunki z
Niemcami.
28.10. 1944 r.
W nocy ujęto bandę Edwarda K. Wymierzono im karę chłosty i polecono zwrócić
poszkodowanym zrabowane rzeczy. Na odpoczynek zatrzymaliśmy się pod
"Wichraczem" i po odpoczynku wymaszerowaliśmy do Łąkty Górnej, gdzie za
majątku hr. Rutowskiego zabraliśmy na potrzeby własne wieprza i byczka.
30-31.10. 1944 r.
Odpoczynek i przygotowanie wieńców na groby poległych lotników na cmentarzach w
Żegocinie i Pogwizdowie.
1.11. 1944 r.
Rano wymarsz delegacji z wiecami dla złożenia na grobach w Żegocinie, Pogwizdowie,
Kamionce, Królówce i Muchówce poległym lotnikom.
2.11. 1944 r.
Przygotowania do przeprowadzki do Tarnawy, gdzie poprzednio wysłany zwiad stwierdził,
że domek pszczelarzy "Trutowisko" położony na wzgórzu w głębi lasu nadaje
się dla nas na kwaterę.
3.11. 1944 r.
Dwiema furmankami załadowanymi sprzętem rozpoczęliśmy marsz do Tarnawy, by zająć
kwaterę w "Trutówce".
4.11. 1941 r.
Z rana z szefem i d-cami drużyn ustalono miejsca na 2-osobowe posterunki ochronne. Po
powrocie z przeglądu zastaliśmy "Feliksa", który powrócił z odprawy z Kwatery
Obwodu w Bochni. Wieczorem przybył do nas łącznik od przewodniczącego
"Gajówki" z prośbą o pomoc. Sprawa była następująca: do domu weselnego,
gdzie żenił się "Wiciowiec" przybyła grupa ludzi nieproszonych na wesele.
Wywołali awanturę, a jednego z dróżbów poraniono nożem, którego wywieziono do
Łapanowa celem udzielenia mu pomocy lekarskiej. Grupa 20-tu najlepszych żołnierzy wraz
z dowódcą udała się za przewodnikiem. Po przybyciu na miejsce otoczono dom. D-ca wraz
z kilkoma żołnierzami wszedł do mieszkania i poprosił gospodarza, aby zabrał swoich
proszonych gości do drugiej izby, a pozostałym polecił pozostać na miejscu. Podczas
rewizji odebrano 15 noży i 1 bagnet. D-ca zwrócił sprawcom bójki uwagę na łajdackie
postępowanie i niegodne Polaków. Powiedział im: Niemcy mordują Polaków, a wy swoim
postępowaniem pomagacie im. Po spisaniu personalii, zapowiedział im, że w wypadku
powtarzania się podobnych zajść z ich strony i to w jakiejkolwiek innej miejscowości,
będą ujęci i wymierzona im będzie bardzo surowa kara. Pod eskortą zostali do
wyprowadzeni i zwolnieni. W wyniku naszej interwencji zdobyliśmy pełne uznanie i
wdzięczność ludności. Poza grupami rozwydrzonych młodych chłopców pochodzenia
wiejskiego, plagą tutejszej ludności było częste działanie oddziałów: NOW
"Szczerbca" i "Śmiałego" z powiatów limanowskiego i myślenickiego.
Dokonywali bezkarnie u chłopów zabierania mienia i nakładania kontrybucji.
Przebywające na tych terenach oddziały "NOW-u" pod nazwą "O.D.B."
"Jastrzębskiego" i "Latawca" też nękały spokojną ludność, a
swym lekkomyślnym postępowaniem narażały ludność na niepotrzebne represje okupanta.
/Opisane w zbiorowej pracy pt. "Bochnia i Ziemia Bocheńska" - na stronie 461,
zajście w dniu 27.XI.1944 r. oraz powstałych innych zajściach./
6.11. 1944 r.
Do Łapanowa i okolicy Niemcy ściągnęły z różnych stron silne oddziały wraz z
czołgami. W okolicy Gdowa, nieznany oddział partyzancki rozbił kolumnę Niemców i
uszedł w kierunku Łapanowa. Zanosiło się na wielką obławę Niemców i duże
represje. Interwencja ks. Mullera, rodowitego Niemca /pochodził z kolonistów
niemieckich/, proboszcza parafii Trzciana, rozładował napiętą sytuację. Wyjaśnił w
komendzie niemieckiej, że napadu dokonali spadochroniarze radzieccy. Niemcy wprawdzie
przeprowadzili obławę, ale bez stosowania poważniejszych represji wobec ludności
polskiej.
7-8.11. 1944 r.
Niemcy, nadal przy zwiększonych ilościach Wehrmachtu i służb bezpieczeństwa
penetrują okolice. W przeczesywaniu terenu używają nawet czołgi. Następuje poważne
zagrożenie dla oddziału i na polecenie KO wycofujemy się z tych terenów, by nie
narażać na zbyteczne represje ludność. Po zlikwidowaniu kwatery, ukryciu sprzętu i
zabezpieczeniu środków żywnościowych. w pewnych miejscach dla odciążenia w marszu
żołnierzy, odmaszerowaliśmy w kierunku "Widomej", by tam zająć kwatery.
10.11. 1944 r.
Rano przed świtem zwinęliśmy kwaterę, a grupę gospodarczą szef grupy poprowadził do
"Budziska", by tam przygotować kwatery i posiłek dla reszty oddziału. Druga
grupa udała się na zasadzkę i zajęła stanowiska na szosie z Limanowej do Bochni pod
Laskową. Gdy Niemcy ubezpieczający konwój z 4-ch furmanek zbliżyli się do miejsca
zasadzki, niespodziewanie dla nich wystąpienie oddziału z lasu wywołało
niespodziewaną reakcję Niemców. Odrzucili broń i poddali się. Szybko uprowadzono
Niemców i furmanki do lasu, gdzie dokonano rewizji u Niemców, zabrano im dokumenty i
sprawdzono zawartość ładunku na furmankach. Dokumenty Niemców potrzebne były
zwiadowcom radzieckim, o które prosili dla ich wiadomych celów. Po odjechaniu w las
około 1 km, z 2 furmanek przeładowano towar na pozostałe 2 furmanki, oraz zabrane
Niemcom 8 karabinów wraz z amunicją. Na opróżnione 2 furmanki pozwolono wsiąść
Niemcom i pod ochroną odjechać dalej. Konie i wozy z towarami i bronią odstawione
zostały do "Leśniczówki" na potrzeby garnizonu.
11.11. 1944 r.
Około południa przybyli "Feliks" i "Jastrzębiec", którzy uznali za
celowe wycofanie się z zagrożonego terenu. Wspomnieli, że KO AK miała pretensje do
oddziału za ukarania na weselu sprawców wywołania awantur, ponieważ byli to
członkowie NOW. Dopiero sprawozdanie "Feliksa" i jego naświetlenie całej
sprawy uspokoiło maj. "Topola", sympatyka NOW-u. W rozmowie "sam na
sam", "Feliks" powiedział mi o wielkim poruszeniu w Komendzie Obwodu.
Przewiduje się, że wojska radzieckie wcześniej opanują tereny Polski i utrwali się
pozycja P.P.R. W KO powstaje nerwowość, rozważa się kandydatów na przyszłe wysokie
stanowiska, sprawy ambicjonalne wysuwają się na pierwszy plan.
12.11. 1944 r.
Poprosiłem "Jastrzębca" o udzielenie mi parodniowego urlopu. Wyraził zgodę.
W rozmowie z żołnierzami informowałem ich, że pod moją nieobecność dowództwo
obejmie por. "Feliks" i, by nie sprawiali mu żadnych przykrości i utrudniali
wykonywania zadań. Po południu, po przekazaniu dowództwa oddziału
"Feliksowi" i pożegnaniu się z oddziałem udałem się rowerom do Drwini na
dawno zasłużony odpoczynek. Wieczorem przybyłem do Drwini serdecznie witany przez Janka
i jego rodzinę.
13-15.11. 1944 r.
Urlop w Drwini spędzam na odwiedzaniu rodzin żołnierzy przebywających w oddziale na
południu powiatu. Omawiam również z "Leśniczówkami" i
"Gajówkami" bieżące zadania do wykonania w terenie. W rozmowach uczestniczy
"Jeleń", mianowany na d-cę Oddziału Specjalnego, który ze względów
zdrowotnych został zwolniony z oddziału na południu.
18.11. 1944 r.
Przed południem wymarsz do Tarnawy. Pod wieczór dotarliśmy do Tarnawy i zajęcie
kwatery w "Trutówce".
19.11. 1944 r.
Z rana wysłano w teren patrole rozpoznawcze, a reszta załogi zajęła się urządzaniem
kwatery. Pod wieczór przybyło do oddziału 3-ch przewodniczących "Gajówek":
z Tarnawy, Bełdna i Ujazdu. Prosili o pomoc i ochronę mienia ludności przed osobnikami
podającymi się za partyzantów. Rabując ludności wszystko to, co im się podoba i
nakładają kontrybucję pieniężną. Jak się okazało, pod nieobecność naszego
oddziału w tych stronach, ponownie występowały zjawiska samowoli mętów społecznych.
Przewodniczącym "Gajówek" przyrzekłem pomoc, ale oczekujemy z ich strony na
pomoc w sensie ustalania nazwisk i miejsc zamieszkania tych osobników, którzy
dopuszczają się rabunków.
20.11. 1944 r.
Rano przyjechał do oddziału "Marek" z Łapanowa z zawiadomieniem, abym się
stawił do przewodniczącego "Leśniczówki" na spotkanie z
''Jastrzębcem". Zabrałem ze sobą "Mściciela" i 3-ch żołnierzy,
udając się na spotkanie w Łapanowie. Po przybyciu "Jastrzębca" rozpoczęła
się narada. Omawiano sprawy organizacyjne, plany działań zabezpieczających ludność
przed represjami okupanta oraz omówiono niebezpieczne i niepokojące zjawisko działań
grup N.O.W. , które stosowane jest wobec ludności polskiej. Zobowiązałem się, że
oddział nasz udzieli skutecznej pomocy, ale za strony "'Leśniczówki"
winniśmy spotkać się z pomocą ich zaufanych ludzi, którzy wskazywać będą osoby
dopuszczające się rabunków. Po naradzie "Jastrzębiec" w rozmowie z nami
nakazał zachować szczególną czujność w terenie, ponieważ poza grupami bandyckimi
grasują grupy z Oddziałów N.O.W. "Jastrzębskiego", "Śmiałego" i
"Szczerbca", zabierając ludności żywność i nakładają na ludność kary
kontrybucji pieniężnej. Są to zjawiska wysoce szkodliwe i niepokojące. Po powrocie na
kwaterę, zastałem przewodniczącego "Gajówki" z Tarnawy, który przekazał mi
wykaz z nazwiskami osób, które trudnią się w terenie rabunkami. Wyznaczono 2
sześcioosobowe patrole do działań w nocy. Patrole miały za zadanie napotykanych w nocy
przechodniów kontrolować i spisywać ich dane personalne, oraz zwracać uwagę na
wszelkie podejrzane przejawy życia w gospodarstwach.
21.11. 1944 r.
Rano, w raportach przedkładanych przez d-ców występowały również nazwiska
podejrzanych osobników ujętych w spisach przedłożonych przez informatorów. Wieczorem
ujęto 2-ch osobników występujących na liście podejrzanych. Doprowadzono ich do
trzeciego osobnika pod wskazany adres, gdzie przebywał 4-ty "bandzior".
Zatrzymani przyznali się do uprawiania niecnego procederu zabierania bezkarnie trzody i
bydła ludności. W czasie rewizji znaleziono przygotowane mięso do wyrobu kiełbas.
Udzielono im srogiej kary chłosty, zobowiązano do uregulowania należności
poszkodowanym i upomniano ich, że w wypadku powtórnego przyłapania ich na kradzieży,
poniosą surową karę. Wieść o naszej działalności szybko rozeszła się w terenie.
Tam, gdzie zjawiliśmy się byliśmy bardzo serdecznie przyjmowani przez ludność.
24-25.11. 1944 r.
Po południu, na rozkaz odgórny, wymaszerowało 22 żołnierzy w kierunku Chełmu
k/Bochni. Zadanie: obserwacja mostów drogowego i kolejowego na Rabie, ruchy wojsk
niemieckich, obsada i zachowanie się niemieckich posterunków ubezpieczających ważne
obiekty komunikacyjne. Po dwóch dniach obserwacji, na rozkaz K.O. w Bochni zaniechaliśmy
obserwacji i wymaszerowaliśmy z powrotem na kwatery na południu powiatu.
26.11. 1944 r.
Nad ranem, w marszu powrotnym, w okolicy Targowiska doszło do spotkania z Niemcami.
Niemcy znajdujący się na samochodzie ciężarowym poddali się. Zajęliśmy miejsca w
samochodzie zakrytym plandeką, skierowaliśmy samochód w kierunku Łężkowic i przez
Książnice i Dąbrowicę dojechaliśmy do Ubrzeża. Niemców zwolniono, cześć naszych
żołnierzy udała się na kwaterę, a kilku z naszych udało się z samochodom w kierunku
Sobolowa dla rozładunku jego zawartości i ukrycia. Oprócz samochodu zdobyliśmy 2 kb
wraz z dość dużą ilością amunicji i dużą ilością sprzętu. Represji Niemcy nie
zastosowali.
27.11. 1944 r.
Będąc na zasadzce między Łapanowem, a Ubrzeżem, usłyszeliśmy strzelaninę z
kierunku Wieruszyc. Po upływie około pół godziny od strony Wieruszyc ukazał się
samochód pędzący w naszym kierunku. Z samochodu dawano jakieś znaki, a po zbliżeniu
się do nas rozpoznaliśmy w nim rudego sierżanta z grupy OBB. Przystanąwszy,
powiedział nam, że za nim gonią Niemcy i należy się wycofać. Po odejściu na
wzniesienie za "Ubrzeżem, z którego był dobry widok na drogi z Trzciany,
Leszczyny, Wieruszyc i Łapanowa, zaczęły wyłaniać się opanceraone samochody i
czołgi wraz z wojskiem niemieckim na samochodach ciężarowych. Jak się okazało,
oddział ODB rozbił wóz osobowy z generałem niemieckim, dowódcą 10 dywizji pancernej
dr Heroldem wraz z towarzyszącymi mu osobami. Wszyscy Niemcy znajdujący się w
samochodzie wraz z generałem zginęli. Czyn ten wywołał duże represje wobec ludności
polskiej ze strony Niemców. Wóz, którym uciekali ODB-owcy należał do niemieckiego
generała.
28.11. 1944 r.
Niemcy dokładnie przeczesywują tereny. Przy szosie z Łapanowa w kierunku Żerosławic
szczególne nasilenie w penetracji terenu. W lesie koło Słupi Niemcy odnaleźli
porzucony samochód należący do generała. Następuje pacyfikacja okolicznych wsi i
mordowanie podejrzanych osób, płoną całe gospodarstwa. Całą noc widać było łuny
pożarów od strony Słupi i okolicy. Był to wstrząsający widok, a dla nas nauka, co
może wyniknąć z bezmyślnego działania, za które konsekwencje ponosi niewinna
ludność. Z KO w Bochni przyszedł rozkaz wycofania się z zagrożonego terenu.
29-30.11. 1944 r.
Niemcy nadal przeczesują tereny, pozorują walki z partyzantami. Po zlikwidowaniu
kwatery, oddział wyszedł na zalesione wzgórze 456 mając wgląd w okolicę, przez
którą przechodziły oddziały niemieckie, urządzali strzelaninę i to w niedalekiej
odległości naszych ukrytych stanowisk. Wydałem rozkaz zachowania spokoju i tylko na
mój wyraźny rozkaz może dojść do strzelaniny i przebicia się przez otaczający
naspierścień niemiecki w stronę N. Rybia na wzgórze "Kamionna". Po
południu, gdy gęsta mgła spowiła teren, prowadzeni przez miejscowego łącznika
przeszliśmy przez otaczający nas pierścień Niemców. Forsownym marszem dotarliśmy do
"Kamionnej" solidnie zmęczeni przy pokonywaniu trudnego terenu. Po odpoczynku,
dalszy marsz na stare kwatery na "Górczynie".
1.12. 1944 r.
Po śniadaniu, wezwany przez k-ta Obwodu mjr "Topolę" nastąpiło pożegnanie
"Feliksa" z oddziałem. "Feliks" odmaszerował do Bochni. Pod wieczór
przyszedł do oddziału przewodniczący "Leśniczówki" kol. "Drozd" z
wiadomością, że na "Jastrzębca" urządzono w Bochni skrytobójczy zamach.
Jest ranny trzema kulami, znajduje się pod opieką lekarzy i wg ich opinii życiu
"Jastrzębca" rany nie zagrażają. Zamachowcami są członkowie N. O.W-u.
Według późniejszych wyjaśnień por. "Feliksa", zamachu na życie
"Jastrzębca" dokonał w towarzystwie nieznanego "Feliksowi" kolegi
Gustaw Rachwalski - obaj członkowie NOW-u. Pierwszej pomocy lekarskiej udzielił
mieszkający w pobliżu miejsca zamachu /na ul.Stasiaka, obok bursy uczniów
gimnazjalnych/ dr medycyny Stanisław Machnicki. Gustaw Rachwalski jesienią l944 r.
dokonał samowolnie wyroku śmierci na przystanku P.K.P. - Rzezawa na pracowniku Kol.
Z-dów Naprawczych Taboru Kolejowego w Tarnowie, a zamieszkałego w Rzezawie Ziębie.
Inspirowanie dokonania mordu na niewinnym Ziębie wyszło z NOW-u. Rachwalski nie
poniósł żadnych konsekwencji karnych. Zmarł w U.S.A.
4-5.12. 1944 r.
Korzystając z wolnego czasu gromadzono zapasy żywności, ponieważ otrzymaliśmy
wiadomość o czasowej likwidacji kwatery na "Górczynie" i oddział ma
przejść do wykonywania dalszych działań pod "Wichraczem", gdzie mieliśmy
się zakwaterować.
7-8.12. 1944 r.
Po zlikwidowaniu kwatery na "Górczynie", załadowaniu na parokonną furmankę
żywności i niezbędnego sprzętu, oddział żegnany przez ludność wymaszerował.
Oddział posuwał się marszem ubezpieczonym, przodem patrol z 5-ciu żołnierzy,
furmanka, a w pewnym oddaleniu za furmanką posuwał się oddział zachowując
ubezpieczenie tylne. Marsz przez Żegocinę, Łąktę Górną i Dolną, Leszczynę trwał
bez zakłóceń. Dotarliśmy pod "Wichracz". Maszerując przez w/w
miejscowości, byliśmy gorąco i z żalem żegnani przez ludność, z którą
utrzymywaliśmy dobre stosunki. Dziękowano nam za ochronę i pomoc. Po przebyciu na
"Wichracz" i zakwaterowaniu się został wysłany pluton żołnierzy pod d-twem
"Kruka" do mleczarni po sery i masło dla potrzeb KO w Bochni. Doszła do nas
wiadomość, że po zamachu na życie "Jastrzębca" zostały zerwane więzi i
porozumienia z AK i oddział "K.0.S." przeszedł pod rozkazy K-ta Powiatowego
L.S.B. ob. Władysława Ryncarza ps. "Dąb", "Orzeł".
9.12. 1944 r.
W południe przybył do mnie łącznik od "Wiśni" - Andrzej Dusza i wręczył
mi zalakowaną kopertę. Po otwarciu, w kopercie znajdował się wyrok śmierci Sądu
Specjalnego w Krakowie na małżeństwo A. i J. C...w z Pogwizdowa. Skazani na śmierć
współpracowali z Niemcami wydając Polaków w ręce "Gestapo" i osoby te
ginęły zamordowane przez oprawców niemieckich. Do wykonania wyroku śmierci wysłałem
"Skowronka" , "Gałązkę" i "Mściciela", a po wykonaniu
wyroku mieli zaczekać na oddział przy szkole w Pogwizdowie.
10.12. 1941 r.
W południe przyjechał do oddziału łącznik z Bochni z wiadomością, że grupa z
północy ma się przygotować do wymarszu za Rabę i tam, po zakwaterowaniu ma przebywać
do Nowego Roku. Grupa południowa ma pozostać na miejscu do dyspozycji
"Lęśniczówek" w Trzcianie i Wiśniczu. Wieczorem nastąpiło pożegnanie się
grup i grupa północna w sile 26 żołnierzy odmaszerowała do Pogwizdowa.
11.12. 1944 r.
Czteroosobowy patrol pod d-twem "Kruka" udał się nad Rabę, by zorganizować
przeprawę do przyjaciół AK-owców, z którymi byliśmy zaprzyjaźnieni. Przy
zapadających ciemnościach przez las kolanowski i wieś Łapczycę, dotarliśmy nad
Rabę, gdzie oczekiwał nas "Kruk' z przewoźnikami. /Przy padających wówczas
deszczach rzeka Raba wezbrała. Po przeprawie zaczęły się kłopoty z dojściem do
Puszczy Niepołomickiej przy forsowaniu dróg i torów kolejowych linii Kraków- Tarnów w
miejscowości Chodenice i Proszówki oraz okoliczne wsie zajęte były przez kwaterujące
wojska niemieckie.
12.12. 1944 r.
Po północy, zmoknięci i zmarznięci i solidnie głodni dotarliśmy do wsi Wola
Zabierzowska i Chobotu, gdzie mieliśmy kwatery przygotowane wcześniej przez wysłanego
"Skowronka". Po posiłku i przebraniu się w suchą bieliznę, spaliśmy do
późnego popołudnia. Wszędzie po wsiach kwaterują Niemcy, budują przy pomocy
ludności polskiej umocnienia ziemne nad Rabą, przez Bochnię, aż do Nowego Sącza.
13.12. 1944 r.
Od sołtysa dowiedziałem się, że w terenia grasuje banda złodziei, która od Chobota
do Niepołomic zabiera ludności inwentarz żywy. Przewodniczący
"Leśniczówki" polecił mi wytropienie bandy przy wydatnej pomocy pewnych osób
zorientowanych, które osoby stanowią bandę, ale z uwagi na dekonspirację nie może
"terenówka" rozprawić się z bandą. Wieczorem powrócili: "Kruk"
wysłany do Drwini i Mikluszowic, gdzie przeprowadzał wywiad odnośnie zakwaterowania
Niemców, w jakiej sile i ich zajęcia. W/g meldunku "Kruka", Niemcy są
wszędzie. W określonych odległościach od stanowisk dla piechoty budują stanowiska dla
artylerii i czołgów.
14.12. 1944 r.
Z ''Okoniem" i "Alem" udałem się do leśniczago St. S., który
poprosił również "Kruka", pełniącego do czasu rozwiązania oddziału
"Błyskawicy" funkcję d-cy, po śmierci por."Romana", który zginął
pod Tymbarkiem. W rozmowie z nimi padło nazwisko K. handlarza mięsem i wędlinami, a
podejrzany o paserstwo.
15.12. 1944 r.
Z "Alem" udałam się do "Jasienia" w Zabierzowie w tej sprawie.
Zatrzymał nas i posłał łączników po członków "Leśniczówki" i
"Gajówki". Po przybyciu ich, padło nazwisko K., podano nam nazwiska i adresy
złodziei i prawdopodobne miejsce przerobu mięsa i wędlin.
17.12. 1944 r.
Obserwacja miejsc zamieszkania podejrzanych i ich dzienne zajęcia.
19-20. 1944 r.
Po południu wyznaczyłem patrole po 4-ch ludzi pod dowództwem "Kruka" i
"Okonia", "Mściciela" i "Bogusza" z zadaniem ujęcia
złodziei i po doprowadzaniu ich w oznaczone miejsce zamknąć. Sam z 10-cioma ludźmi
udałem się do K. Został ujęty wraz ze swoim kolegą, odebrano im dokumenty osobiste i
zostali zamknięci w betonowym lochu. Przy przeprowadzaniu rewizji odnaleziono tajne
przejście ze stajni do betonowego bunkra, gdzie znaleziono większą ilość mięsa,
gotowe wędliny i skóry bydła. Całą zawartość załadowano na furmankę i pod
osłoną przewieziono w umówieni miejsce. Złodziei związano postronkami w obawie
ucieczki i doprowadzono tam, gdzie patrole miały czekać po ujęciu złodziei. Istotnie,
oczekiwano na nas z 5-cioma podejrzanymi. Pod pozorem stosowania przez nas przymusu,
sprowadzono sołtysa z Chobotu i Woli Zabierzowskiej, by byli świadkami przesłuchiwania
podejrzanych. Pierwszy przesłuchiwany K. przyznał się do wyrobu i handlu wędlinami.
Wyjaśnił, że działał pod przymusem. Pozostałych, którzy kradli. Tylko jeden z
przesłuchiwanych nie miał z nimi nic wspólnego i rano został zwolniony. Sołtysa z
Chobotu zapytałem ile sztuk bydła ma K. i otrzymałem odpowiedź, że 3 sztuki. Na moje
pytanie skąd się wzięło w stajni 9 sztuk, K. odpowiedział, że krowy przyprowadzili
koledzy. Nad ranem wszystkich złodziei żołnierze poprowadzili na miejsce, by wskazali,
które sztuki bydła nie należą do K. Każdy ze złodziei prowadzony był przez
naszych chłopców na postronku. Byłą to niedziela i ludzie zaczęli przychodzić do
kościoła. Złodzieje prowadzeni, uwiązani postronkami odprowadzali krowy do
właścicieli. Ludność miała więc okazję poznać, kto dokonywał kradzieży.
Złodziejom wymierzono solidne kary chłosty i zagrożono, że jeśli nie zapłacą
właścicielom skradzionych krów, a już zabitych i sprzedanego mięsa z nich, będą
ponownie ujęci i zostanie im wymierzona bardzo surowa kara.
21-22. 12. 1944 r.
Rano drużynę "Kruka" wysłałem do Woli Batorskiej, gdzie w mleczarni
zarekwirowano 120 kg masła i 160 kg sera. Część towaru zabrano na potrzeby oddziału,
a resztę przekazano Komitetowi Samopomocy "Leśniczówki" w Zabierzowie.
Dokonano również podziału wędlin. Rano wydano każdemu żołnierzowi paczkę
świąteczną, nakazano oczyszczenie broni i zdanie jej do własnych magazynów.
Ogłoszono urlopy do 31.12.1944 r. Z zastrzeżeniem, że w wyjątkowych sytuacjach urlop
może być odwołany i mają się stawić do wskazanego miejsca zbiórki. Po pożegnaniu
się z kolegami z Gminy Zabierzów, wyszliśmy ze wsi, bardzo serdecznie żegnani przez
mieszkańców. Skrajem puszczy niepołomickiej dotarliśmy pod "Wydarcie", gdzie
po złożeniu sobie życzeń Bożego Narodzenia i Nowego Roku 1945, każdy z żołnierzy
udał się do swego miejsca zamieszkania. Późnym wieczorem udałem się do Drwini, gdzie
miałem spędzić urlop świąteczny.
23. 12. 1944 r.
Rano "Jeleń" i "Iskra" zameldowali mi o zabraniu służbowych koni
przez terenówkę z Zabierzowa wójtowi Aksamitowi, któremu poza tym wymierzono karę
chłosty, wymierzono karę śmierci targownikowi Ł. z Grobli, który stał się
niebezpieczny grożąc, że o wszelkich działaniach będzie donosił Niemcom. Zameldowano
też o aresztowaniu "Kaszuba", członka oddziału specjalnego, którego
zamordowało "Gestapo". Omówiono również szczegóły skrytobójczego zamachu
na "Jastrzębca", na skutek czego zostały zerwane umowy scaleniowe z A.K., a w
wszelkie sprawy związane z działalnością oddziału przejął "Orzeł"
("Dąb") - Powiatowy Komendant Obwodu L.S.B.
24.12. 1944 r.
Przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Wigilię spędzono w nastroju polskim,
spiewano kolędy. W pierwsze święto dostałem polecenie wstawienia się (przekazał
"Orzeł") w dniu 26.12. 1944 r. Po nabożeństwie u "Lelka" na
naradę.
26. 12. 1944 r.
Na nabożeństwo do kościoła w Mikluszowicach wyjechałem z rodziną mego gospodarza. Po
nabożeństwie zabrałem z sobą "Kruka" i stawiłem się u "Lelka",
gdzie już czekali na mnie "Orzeł" i członkowie "Leśniczówki".
Chodziło o to, aby przeprowadzić akcję na magazyny "Todt", zabrać broń,
amunicję i inny sprzęt w celu uzbrojenia "terenówki". "Orzeł"
proponował termin na Sylwestra, tj, 31.12.1944. Jednak zaoponowałem, ponieważ jeden z
żołnierzy brał ślub, a kilku miało drużbować. Wysunąłem propozycję z nocy z 30
na 31.12.1944 r. i propozycja moja została przyjęta. "Orzeł" zaproponował
przysłanie kilkuosobowej grupy dla obezwładniania członków "Todtu", a poza
tym on da 30 ludzi z terenówki do wynoszenia broni i amunicji. Oświadczyłem
"Orłowi", że ludzie z oddziału "Odwet" muszą przyjść o jeden
dzień wcześniej, bo tak dalekiej drogi, tam i z powrotem ze zdobyciem magazynu nie da
się zrobić za jedną noc. Propozycja moja została uznana i kwaterę wyznaczył w
Gawłowie, w gospodarstwie nad Rabą. Zaproponowałem mój wcześniejszy pobyt na terenie
Rzezawy, aby zaznajomić się z terenem i rozmieszczeniem posterunków niemieckich, aby
nie zostać przez nich zaskoczonym. "Orzeł" uznał to za słuszne i
zaproponował mi, abym jutro przyjechał do niego, a on do tego czasu załatwi mi kwaterę
blisko magazynu, abym mógł obserwować Niemców. Wieczorem miałem rozmowę z
"Krukiem", który poradził mi zabrać z oddziału większą ilość ludzi, co
uznałem za słuszne. Poleciłem mu zabrać moją broń, większą ilość amunicji i
granatów. Do Gawłowa na kwaterę moją mają się stawić 28.12. 44 r. wieczorem, dzień
pozostać na odpoczynku, nie wolno im wychodzić na zewnątrz obejścia gospodarczego, aby
nie zdekonspirować naszej meliny.
27. 12. 1944 r.
Rano wyjechałem rowerem do Borku, do "Orła", który przydzielił mi łącznika
do Rzezawy. Kwatera moja była u członka "Gajówki" na poddaszu z oknem na
magazyn i szkołę, gdzie kwaterowała kompania żandarmów do ochrony budowanych
umocnień. Magazyn i kwatera obsługi znajdowała się w gospodarstwie w odległości
40-50 m od szkoły. Od wczesnego rana zająłem stanowisko obserwacyjne, chcąc poznać
rozkład dnia Niemców.
28. 12. 1944 r.
Rano, jeszcze za szarówki zająłem miejsce do obserwacji. Rozpoczęła się zwykła
krzątanina. Najpierw samochody załadowane sprzętem i robotnikami wyjeżdżały pod
eskortą w teren do miejsc pracy. Ze szkoły wyjeżdżały samochody z żandarmami w
teren, a Wehrmacht ze sprzętem do zakładania min na przedpolach umocnień dla piechoty.
Przy bramie wjazdowej do ogrodzonego terenu szkoły i baraków "Todt" była
budka strażnicza, w której zawsze było na straży 2-ch żandarmów wypuszczających i
wpuszczających pojazdy i ludzi. Wieczorem dodatkowo wzdłuż ogrodzeń chodziły
2-osobowe patrole żandarmów. Do domu magazyniera i jego pomocników było wejście z
drogi wiejskiej i wieczorami przychodzili tą drogą ich koledzy przez niezamykane z
wieczora drzwi. Światło przy zamkniętych oknach paliło się dość długo w nocy, bo
Niemcy grali w karty, a przy tym pito alkohol, bo świadczyły o tym ich głośne rozmowy
przy wychodzeniu na podwórze.
29. 12. 1944 r.
Z rana normalny tok zajęć jak w dniach poprzednich. Po godz. 20.30 poprosiłem
łącznika, aby mnie zaprowadził na kwaterę, gdzie miała się stawić grupa z
północy. Istotnie, "Kruk" zameldował przyjście 22-osobowej grupy złożonej
z najlepszych żołnierzy.
30. 12. 1944 r.
Rano wychodząc na spotkanie z "Orłem" nakazałem ""Krukowi", by
nikt z kwatery nie wychodził. Zabrałem łącznika i "Mściciela" i pojedynczo
zachowując odległości wzrokowe, udaliśmy się do "Orła" w Borku. U
"Orła" ustaliłem plan działania: o godz. 19.00 spotkanie jego ludzi pod
ustaloną stodołą w Rzezawie. "Krukowi" przez "Mściciela" wydałem
polecenie dojścia na godz. 18.00 z grupą na oznaczone miejsce zbiórki, dokąd
doprowadzi ich łącznik. Powróciłem na kwaterę i prowadziłem dalszą obserwację
obiektów, a na godz. 18.00 stawiłem się na miejscu zbiórki, gdzie czekał już
"Kruk" ze swoimi ludźmi. Zebranych poinformowałem o sytuacji i zorientowałem
w terenie. Wyznaczyłem grupy do wykonania zadań: drużyna "Kruka" z 10-ma
żołnierzami na ubezpieczenie od strony bramy wjazdowej do szkoły i kwater
"Todt"-u", czterech od strony szosy z Gawłowa, dwóch od strony Borku i
sześciu ze mną do opanowania magazynów. Dwóch miejscowych chłopaków zostawiłem na
miejscu do doprowadzenia ludzi "Orła". Za 15 minut 19-ta posterunki zajęły
swoje miejsca, a ja z pozostałymi podszedłem do drzwi, które nie były zamknięte -
weszliśmy do domu. Za drzwiami słychać było rozmowę i po uchyleniu drzwi widać było
przy stole siedzących 4-ch Niemców, którzy przy świetle lampy naftowej jedli kolację.
Wezwałem ich do powstania i podniesienia rąk do góry. Rozkaz bez sprzeciwu natychmiast
wykonali. "Iskra" zapowiedział im, że nie należy się obawiać, jeśli
zachowają spokój. Niemcy zostali powiązani i zakneblowano im usta. Na polecenie usiedli
pod ścianą, a pilnował ich "Skowron". Po zabraniu kluczy od magazynu i
otwarciu go, zobaczyliśmy broń, poukładaną w skrzyni, w innych znajdowała się
amunicja i granaty. Poza tym na półkach poukładano stosy bielizny, ocieplanych ubrań,
butów itp. Poleciłem wiązać karabiny po kilka sztuk, wskazałem na 2 l-kmy i czeską
"zbrojowkę". Wrócił jeden z łączników i zameldował, że nikt z ludzi
"Orła" nie stawił się Dałem mu wiązkę karabinów i poleciłem wynieść za
stodołę i powrócić z kolegą. Poleciłem moim ludziom i łącznikom zabierać taką
ilość oraz bielizny i ubrań, jaką mogą unieść. Zabrałem również od
"Kruka" 6 -ciu żołnierzy do pomocy przy opróżnianiu magazynu i sprzętu.
Łącznika wysłałem do ściągnięcia ludzi z ubezpieczeń dróg. Wynieśliśmy z
magazynu tyle, ile tylko można było unieść. Na posterunku przy pilnowaniu Niemców
pozostał "Skowron", który po 15 minutach po naszym odejściu ma opuścić
posterunek i dołączyć do nas. Chłopcy prosili abym im dał zezwolenie na zabranie dla
ich potrzeb ciepłej bielizny, ubrań i butów, na co zgodziłem się. Przydała im się w
czasie mrozów. Obładowani zabraną bronią, ubraniami, bielizną, butami, amunicją i
sprzętem odmaszerowaliśmy do miejsca spotkania z "Orłem". Podczas odpoczynku,
dołączył do nas "Skowron" obładowany bronią i tobołami. Ruszyliśmy dalej
na spotkanie z "Orłem". Po odejściu od miejsca napadu na Niemców, około
kilometra powstała u Niemców wielka wrzawa, strzelanina i zobaczyliśmy wystrzeliwane
rakiety. Po przybyciu do "Orła" zdałem mu: 2 1-kaemy, czeską
"zbrojowkę" z taśmami i amunicją, 34 szt. kbk, 8 skrzyń z amunicją i
granatami. Buty i odzież zatrzymano na potrzeby oddziału. Nie stawienie się na miejscu
akcji ludzi "Orła" spowodowało, że musieliśmy zostawić w magazynie
niemieckim masę broni, amunicji i sprzętu. Ubolewał nad tym "Orzeł", że tak
dobrze przeprowadzona akcja została zaprzepaszczona. Po zdaniu w/w materiałów
"Orłowi", poprosiłem go o łącznika, który ma nas zaprowadzić do przeprawy
na Rabie. Do puszczy niepołomickiej dotarliśmy około godziny 6-tej. W czasie odpoczynku
podziękowałem kolegom za udział w udanej akcji i poleciłem broń i sprzęt zdać do
wiadomych magazynów. Składaliśmy sobie życzenia szczęśliwego Nowego Roku 1945 - oby
ostatniego w tak trudnych warunkach - i poleciłem im, by przygotowali się do
wymaszerowania w góry. Termin stawienia się wyznaczyłem na 3 stycznia 1945 roku.
3. 01. 1945 r.
Wieczorem na miejscu zbiórki stawiło się 28 żołnierzy. Ubrani byli w nowe mundury,
buty i ciepłą bieliznę. Wymaszerowaliśmy na kwaterę do Bogucic, do ojca naszego
"Bogusza". Tam wyznaczyłem 2 patrole do wykonania kar cielesnych żandarmom
znęcającym się nad polskimi robotnikami przy budowie okopów.
4. 01. 1945 r.
Pierwszy patrol pod dow. "Okonia" w składzie: "Kruk",
"Mściciel" i "Bogusz" udał się pod Okulice. Drugi po wyjściu rano
został odwołany. Udaliśmy się do Borku po dalsze rozkazy. Patrol "Okonia"
powrócił do Borku i po południu ich d-ca zameldował mi, że jeden z żandarmów przy
zatrzymaniu wozu zaczął strzelać, bez sukcesu, ale seria ze "Stena"
wykończyła go na zawsze. Drugi poddał się, a "Mściciel" w języku rosyjskim
wyjaśnił mu, że patrol ten to żołnierze rosyjscy. Zabrano broń i amunicję. Niemcy
nie stosowali represji.
5.01. 1945 r.
Około północy oddział wymaszerował z Borku w stronę gór. Przed przejściem przez
nas torów kolejowych i szosy, wysłany patrol zauważył po drugiej stronie szosy
zasadzkę Niemców. Nie zachowywali się ostrożnie i to zdradziło ich obecność. Po
obejściu zasadzki, z kolei my zrobiliśmy zasadzkę na Niemców. Po przeszło godzinnym
oczekiwaniu ubezpieczenie dało znać, że większa ilość Niemców wyszła z zasadzki i
idzie w bezładny marszu w naszym kierunku. Gdy Niemcy zbliżyli się na odległość
skutecznego ognia, na dany sygnał gwizdem posypały się w nich pociski z kbk,
"Stenów" i "Schmeiserów" oraz granaty. Między Niemcami powstało
zamieszanie i słychać było okrzyki "Hilfe". Oddział na umówiony sygnał
zaczął się wycofywać wzdłuż koryta potoku zarośniętego krzewami. Zameldowano mi,
że w wyniku wymiany strzałów, 2-ch ludzi z oddziału zostało rannych. Dałękm rozkaz
postoju dla zaopatrzenia ran wystawiając równocześnie ubezpieczenie przed zaskoczeniem
przez Niemców, gdyby zamierzali udać się w naszym kierunku. Zaopatrzono rany rannym
kolegom: "Jodła" został ranny w biodro, a "Śliwa" otrzymał ranę
barku. Rannym pomagali koledzy i posuwaliśmy się zachowując ostrożność w górę
potoku. Po upływie pół godziny ubezpieczenie zameldowało mi, że Niemcy ani myślą
ścigać nas. Zarządziłem dalszy marsz i przez Brzeźnicę, Kurów przybyliśmy do
Pogwizdowa na kwaterę. Przewodniczącemu ''Leśniczówki" Brzezie zdałem
sprawozdanie z naszej przygody. "Brzoza" wysłał swego brata do Bochni, by
dowiedział się, jaka jest sytuacja w Bochni i jakie są straty wśród Niemców. W
południe powrócił brat "Brzozy" informując, że Niemcy stracili 5-ch
zabitych, a 5-ciu jest rannych. Z "Brzozą" poszedłem do "Wiśni",
gdzie otrzymałem polecenie, by złodzieja ukarać chłostą, a pannę utrzymującą
stosunki z Niemcami ostrzyc i upomnieć.
6.01. 1945 r.
O zmroku wysłałem 2 patrole "Mściciela" i "Okonia" do wykonania
zadań uzgodnionych z "Wiśnią". Po ich powrocie wyruszyliśmy w góry,
przechodząc przez Królówkę zabraliśmy z mleczarni 40 kg masła i 50 kg sera na
potrzeby oddziału. Następnie przez Łąktę Górną, Bytomsko i Górczynę dotarliśmy
do Rozdziela na kwaterę u Felika.
7.01. 1945 r.
Z rana, dołączył do nas "Orlik" ze swoją grupą. "Drozd"
przyniósł mi polecenie "Orła", by "Jastrzębcowi", którego
przywieziono z Bochni na kwaterę w Rozdzielu przydzielić dwu osobową ochronę, oraz
zagwarantować mu zaprowiantowanie. Do ochrony "Jastrzębca" odkomenderowałem
"Skowronka" i "Ptaka" z północy, bystrych i wypróbowanych
żołnierzy. Wyposażyłem ich w większą ilość prowiantu.
8.01. 1945 r.
Rano wysłałem 2 patrole 2-sobowe do Kamionki, Rajbrotu, Łąkty, Trzciany, Kierlikówki
i Muchówki z zadaniem zorientowania się o rozmieszczeniu wojsk niemieckich we wsiach i
sile w garnizonach. Wieczorem przyszedł "Drozd" z wiadomością, że w majątku
hr Rutowskiego w Łąkcie Górnej przebywali Niemcy, jego znajomi, którzy zalecali mu, by
likwidował swój cały majątek i wyjeżdżał, bo spodziewana jest i to wkrótce
ofensywa Armii Radzieckiej.
9.01. 1945 r.
Trwa obserwacja majątku hr. Rutowskiego.
10.01. 1945 r.
Na "Żarnówkę" przybył cały oddział, ponieważ z pałacu doszły
wiadomości, że Rutowscy kończą pakowanie wartościowych przedmiotów i mebli. Z
"Leśniczówką" ustaliłem, że wieczorem zajmiemy pałac i zarekwirujemy
majątek. Z pałacu nikogo nie wypuścim, by Niemcy nie zostali o tym fakcie powiadomieni.
Po zajęciu pałacu zapytałem Rutowskich, gdzie im tak pilno. Żona Rutowskiego
powiedziała, że do rodziny w Wiedniu. Oświadczyłem, że chętnie im pomogę w
ewakuacji, zabierając bydło, konie, trzodę chlewną i drób. Rutowski musiał się
zgodzić prosząc tylko, aby wydać mu pokwitowania, aby mógł się wykazać przed
Niemcami rekwizycją przez oddział partyzancki. Przy pomocy fornali, załadowano na
furmanki trzodę chlewną, bydło pospinano łańcuchami i opuszczono majątek. W pewnej
odległości od majątku czekali ludzie "Leśniczówki", którzy zabrali zabrany
dobytek do miejsca przechowania. Zabrano: 48 szt. bydła, 14 koni z wozami, 8 świń i 60
szt. drobiu. Po wydaniu kwitu hr. Rutowskiemu, oddział odmaszerował na Górczynę.
11.01. 1945 r.
Na kwaterze odpoczynek i oczekiwania na reakcję Niemców na wczorajszą akcję. Pod
wieczór przyszli "Drozd" i "Jaskółka", dziękując za sprawne
przeprowadzenie akcji. Poinformowali, że Niemcy pod osłoną nocy przybyli samochodami do
majątku Rutowskiego, załadowali resztę dobytku do samochodu osobowego, zabrano
właścicieli i odjechali do Bochni.
12.01. 1945 r.
Rano dowiedzieliśmy się z radia o rozpoczęciu ofensywy przez Armię Radziecką.
Potwierdzeniem komunikatów były naloty sowieckich samolotów i daleki huk armat.
13.01. 1945 r.
Otrzymałem polecenie, by wzmóc czujność, a do przejeżdżających samochodami
niemieckimi i w razie dokonywanych rabunków przez Niemców występować w obronie
ludności polskiej, a napastników likwidować nie pozostawiając żadnych śladów, by
nie spowodować represji.
14.01. 1945 r.
Od "Wiśni" dostałem polecenie, aby przysłać mu część oddziału do ochrony
tamtejszych wsi przed bandami grasujących Kałmuków, złodziejami, Niemcami i
pojawiającymi się w terenie bojówkami NSZ-etu. Z "Leśniczówką" uzgodniono,
że grupa "Orlika" i zabierzowska przejdą pod "Wichracz" z zadaniem
czuwania nad wsiami od Leszczyny po Rabę. Dowództwo nad nią powierzyłem
"Krukowi". Reszta oddziału pozostaje na miejscu ze względu na bardziej
zagrożony teren.
15.01. 1945 r.
Nastąpił podział ludzi i sprzętu przeznaczonych do wymarszu. Po obfitym obiedzie
nastąpiło wzruszające pożegnanie. Długo patrzyliśmy na wąż postaci chłopców
uchodzących ze wsi, poprzedzany przez ubezpieczeniem zwiadowców. Udawali się tam, gdzie
wzywał ich obowiązek i gdzie potrzebni byli ludziom. Dotrwali na posterunkach do
wyzwolenia, a po nim rozwiązanie oddziału. Mieli w tym okresie dobre wyniki i w czasie
przeprowadzanych akcji tylko jednego rannego.
16.01. 1945 r.
Wraz ze raną pozostała reszta oddziału. Na naradzie w "Leśniczówce"
omawiano sprawę magazynu zbożowego w Trzcianie, a który mógł być przez Niemców
opróżniony. Ustalono, że jutro pod wieczór "Leśniczówka" dostarczy 10
furmanek przystosowanych do przewozu ziarna i po zabraniu zboża rozwiezie go do
ustalonych magazynów.
17.01. 1945 r.
Rano wysłałem drużynę "Mściciela" do Łąkty Dolnej i Trzciany z zadaniem
obserwacji posterunku policji granatowej, Urzędu Gminy, magazynu i terenu, na którym
znajdują się garnizony niemieckie. Pod wieczór za resztą oddziału udaliśmy się do
Łąkty Górnej, gdzie czekały na nas furmanki, którymi podjechaliśmy pod Trzcianę.
Tam czekał na nas łącznik od "Mściciela", który zameldował, że drogi
dojazdowe są obsadzone naszymi posterunkami i można rozpoczynać akcję. Podjechano pod
magazyny, drzwi wysadzono i przy pomocy miejscowych załadowano wozy zbożem, które pod
osłoną odjechały do magazynów w ustalona miejsca. Resztę zboża pozwolono zabrać
ludziom, którzy nam pomagali przy załadunku i w ten sposób magazyn został opróżniony
ze zboża całkowicie. Zabranego zboża było ponad 10 ton, które przydało się nękanym
przez okupanta biednym ludziom. Po przekazaniu zboża "Leśniczówce"
odmaszerowano na "Górczynę" na słuszny i zasłużony odpoczynek.
18.01. 1945 r.
Dzień odpoczynku. Z komunikatów radiowych dowiedzieliśmy się, że Wojska Radzieckie
wdarły się pod Częstochowę i okrążają zagłębie śląskie i dąbrowskie.
Zbliżające się odgłosy artylerii, oznaczały, że i do nas zbliża się front, a z nim
wyzwolenie.
19.01. 1945 r.
Rano posterunek dał znać o przybyciu grupy zwiadowców radzieckich, która była z nami
w kontakcie i prosili o rozmowę ze mną. Wyszedłem z przygotowaną grupą 24 żołnierzy
do zasadzki na Niemców. Radzieccy zwiadowcy prosili, aby im na mapie oznaczyć większe
miejsca oporu niemieckiego, rodzaje broni i numery jednostek. Oprócz stanowisk artylerii,
czołgów i piechoty, określiłem im drogi, którymi Niemcy dowożą zaopatrzenie, oraz
dałem im dokumenty wraz z mapą rozmieszczenia wszystkich jednostek niemieckich.
Dokumenty i mapy zostały zabrane niemieckiemu patrolowi.
20. 01. 1945 r.
Jeszcze w ciemnościach nocy cały oddział zapadł na zasadzce przy drodze z Rajbrotu do
Żegociny. Zwiad doniósł, że Niemcy stacjonujący od września 44 roku w szkole w
Rajbrocie przygotowują się do wyjazdu. Postanowiliśmy temu przeszkodzić. Jeszcze
panowały ciemności, gdy dał się słyszeć warkot motoru i turkot furmanek jadących od
Rajbrotu. Na przedzie maszerowało 5-ciu Niemców z karabinami przewieszonymi przez plecy.
Gdy nasze ubezpieczenie wezwało ich do poddania się stanęli i podnieśli ręce do
góry. Po rozbrojeniu ich, z samochodu i furmanek odezwały się głosy, by nie strzelać,
bo się podają. Bez broni zeszli z samochodu i furmanek i ustawili się na poboczu drogi.
Po przeprowadzeniu rewizji, zapytałem ich dowódcę dlaczego nie bronili się. Odparł,
że to wszystko daremna, bo wojna i tak jest przez nich przegrana, a oni chcą powrócić
do swoich rodzin. Był to oficer w podeszłym wieku i pełnił funkcję komendanta
"Stutzpunktu" w Rajbrocie od września 1944 roku, nie było na niego skarg, a
żołnierzom niemieckim nie pozwalał na nadużycia wobec ludności okolicznej.
Oświadczył, że dostał rozkaz przeniesienia się natychmiast do Myślenic. Wyjechali
tak wcześnie, bo sądzili, że uda im się bez przeszkód przedostać do Myślenic. Z
uwagi na takie zachowanie i nie stawianie oporu, oświadczyłam mu, że puszczam ich
wolno. Poradziłem, żeby posuwali się drogą na Łapanów i nigdzie nie zatrzymywali
się, ą gdyby z ich powodu stała się krzywda ludności polskiej to zostaną ukarani. Po
ich odmaszerowaniu na zachód, furmanki skierowaliśmy w las pod "Górczynę",
pod opiekę ludności, a o fakcie tym powiadomiliśmy "Leśniczówkę", prosząc
o zabezpieczenie zdobytej broni i inwentarza.
21.01. 1945 r.
Przed południem odwiedziła nas radziecka grupa z radiostacją, poinformowano nas o
ostatnich wiadomościach z frontów i radzili nam, by udać się z nimi na południe.
Odmówiłem wyjaśniając, że nie mam na to zezwolenia, a tutaj jestem potrzebny, by
bronić mieszkańców tej okolicy. Odgłosy walk były coraz bliższe, nasilenie
cofających się wojsk niemieckich coraz większe. Wycofywali się wszelkimi dostępnymi
drogami na zachód.
22.01. 1945 r.
Odgłosy walk trwały całą noc, a naloty samolotów radzieckich niszczących niemieckie
linie oporu, ich zgrupowania, kolumny transportu trwały nieomal bezustannie.
23.01. 1945 r.
Drobne utarczki oddziału z maruderami i rozbrajanie mniejszych oddziałów niemieckich.
Po południu otrzymaliśmy wiadomość, że Bochnia jest wolna, a front walki jest w
okolicy Gdowa i przesuwa się w kierunku Krakowa. Wiadomość z radia, że wojska
radzieckie prą nad Odrę pod Opole i oskrzydlają Niemców na Śląsku, by ratować
przemysłowe zakłady - uciekają z Krakowa w kierunku na Żywiec, Bielsko i Cieszyn i
chcą się przedostać do Czechosłowacji. Stwierdzamy radosny nastrój ludności.
25.01.1945 r.
Na tutejszym wyzwolonym terenie zaczęły organizować się władze administracyjne, do
których weszli ludzie z tut. "Leśniczówki" i żołnierze z rozwiązanego
zgrupowania "Kruka".
26.01. 1945 r.
Rano przyszedł do nas "Tamarow" d-ca batalionu AK, który z grupą 12 ludzi
działał na terenach Lipnicy i okolicy. Z grupą tą mieliśmy łączność.
"Tamarow" oświadczył, że rozwiązuje swoją grupę i ujawnia sie. Pożegnanie
było radosne i zbliżenia wojenne przetrwały na długo i pomimo późniejszych przykrych
przeżyć trwają na dal.
01. 1945 r.
Rano otrzymałam wiadomość, by zdać magazyny broni, żywności i sprzętu i polecenie
wykonaliśmy i po południu oznajmił 3in kolona, że jutro wyruszymy do Bochni
"ujawnić się" i oddział zostanie rozwiązany. Rozpoczęła się dyskusja co
mają dalej z sobą robić. Padały różne propozycje. W oddziale, który do końca ze
mną pozostał byli chłopaki mający niektórzy po 2-5 lata studiów, byli po maturach
lub mieli ukończone po 1 lub 2 lata gimnazjum i wyrażali dalszą chęć kontynuowania
nauki. Na koniec dyskusji wyjaśniłem im, że ich droga powinna prowadzić ich do
szkół, aby uzupełnić bolesne ubytki uczynione przez okupanta w szeregach uczonych i
światłych ludzi, żeby koniecznie uzupełnić luki w kulturze polskiej. Moje krótkie
przemówienie trafiło do ich umysłów i nabrali przekonania, że ta droga w dalszym ich
życiu będzie właściwa. Po wojnie, podczas spotkań, miło mi było rozmawiać z
docentami, doktorami, inżynierami, oficerami i podporami L.W.P. , dyrektorami poważnych
zakładów, instytucji naukowych i i gospodarczych.
28.01. 1945 r.
Rano o godz. 6.30 pobudka, mycie i golenie. Po uroczyście odmówionej modlitwie i
odśpiewaniu "Roty" Konopnickiej nastąpiło ostatnie wspólne śniadanie. Po
śniadaniu nastąpiło wzruszające pożegnanie z mieszkańcami, władzami gminy
Żegocina, mymi znajomymi z "Leśniczówki" i wymarsz do Bochni. W Bochni po
zdaniu broni i otrzymaniu zaświadczeń o ujawnieniu się, nastąpiło pożegnanie z
życzeniami rozpoczęcia szczęśliwego nowego życia. Do Drwini udałem się z
"Mścicielem", "Śliwą", "Lelkiem" i "Puchaczem".
Zamieszkałem w Drwini u Janka Tobiasza, by przygotować sio z kolegami do powrotu na
rodzinny Śląsk. Na skutek złej komunikacji powrót mój nastąpił w lutym 1945 r.
/-/ Alojzy Świerkot
ps."Ryś"
|