ŻEGOCINA - TEKSTY  ŹRÓDŁOWE

Alojzy Świerkot - ps. "Ryś".
Alojzy Świerkot - ps. "Ryś"

HISTORIA ODDZIAŁU PARTYZANCKIEGO BATALIONÓW CHŁOPSKICH "ODWET"

    Polska w latach II wojny światowej była jedynym spośród okupowanych krajów, w którym ruch ludowy powołał samodzielną formację zbrojną - Bataliony Chłopskie - do walki z okupantem o wolną, suwerenną, demokratyczną Polskę. Bataliony Chłopskie liczyły ponad 160 tysięcy zaprzysiężonych żołnierzy, dzielnie wspomaganych przez Ludowy Związek Kobiet i Zielony Krzyż.
       Ruch Ludowy, Bataliony Chłopskie, Ludowy Związek Kobiet, Zielony Krzyż, podjęły zdecydowaną walkę zbrojną z okupantem. Na szczególną uwagę zasługuje podjęcie walki w obronie wysiedlanej ludności Zamojszczyzny. Ruch Ludowy współorganizował struktury Polskiego Państwa Podziemnego. Za tę patriotyczną postawę wieś polska zapłaciła wysoką cenę: wymordowano ponad 1 milion 300 tysięcy ludności wiejskiej, 817 wsi spacyfikowano i spalono, zniszczono i zrabowano niemal 50 procent mienia mieszkańców polskiej wsi.

     W Żegocinie i okolicy działał oddział partyzancki BCh "Odwet". Jego twórcą i dowódcą był, pochodzący ze Śląska Alojzy Świerkot ps. "Ryś". To właśnie on jest autorem kroniki tego oddziału. Publikujemy ją za zgodą Gminnego Koła Związku Kombatantów w Żegocinie.


.....MIEJSCA, TE WSPOMINAĆ BĘDZIESZ" ...

    Puszcza Niepołomicka, Las Bratucicki, "Granice", "Widoma", Łapanów, Łąkta Górna, Rzezawa, Bratucice, Damienice, Ispina, Ujście Solne, Besów, Kolanów, Wola Batorska, Grabie, Kopaliny, Kurów, Trzciana, Baczków, Mikluszowice, Rozdziele, Kamionka, Łąkta Dolna, Bogucice, Królówka, Rajbrot, Chodenice, Laskowa, Ujanowice, Chobot, Bochnia, Zabierzów, Wola Zabierzowska, Wrzępia, Krzeczów, Słomka, Gawłów, Ostrów Szlachecki, Gawłówek.

Partyzanci z "Odwetu". Drugi od prawej stoi A. Świerkot.

      Powstanie zorganizowanych oddziałów Stronnictwa Ludowego na terenie pow. bocheńskiego i ich działalność.

       W okresie okupacji na terenie pow. bocheńskiego Stronnictwo Ludowe rozpoczęło działalność od marca 1940 roku organizując powiatowe kierownictwo konspiracyjne - Stronnictwa Ludowego, przyjmując kryptonim "Trójkąt" i "Nadleśnictwo". W gminach powstawały trójki polityczne - Leśniczówki", a w gromadach "Gajówki". Od władz gromadzkich zaczęto organizować Ludową Służbę Bezpieczeństwa /LSB/, a wojskowa organizacja powstała pod kryptonimem "Chłostra", przemianowana w 1941 roku na "Bataliony Chłopskie" /BCH/. Z potrzeby chwili powołała "Chłostra" oddziały specjalne do walki z nadużyciami urzędników w służbie okupanta, nieuczciwych funkcjonariuszy policji granatowej, producentom bimbru, gadulstwu, przejawów bandytyzmu, donosicielstwu i innych szkodliwych zjawisk.

      Z terenów gmin: Ujście Solne, Bogucice, Zabierzów Bocheński zorganizowany został z młodych, zakonspirowanych członków Oddział Specjalny pod dowództwem Alojzego Świerkota - ps. "Ryś". Oddział ten, początkowo zaczął działać na terenie tych gmin, a w czasie późniejszym działał na terenie całego powiatu bocheńskiego, a w uzasadnionych i koniecznych okolicznościach na terenie przyległych powiatów.

       Dalsze zmiany: L.S.B. , K.O.S. O/P. "Odwet" i ponownie L.S.B. Na terenie gminy Wiśnicz Nowy działał 12-osobowy oddział specjalny pod dowództwem Tadeusza Kawki - ps. "Koniczynka". Na terenach wsi: Muchówka, Połom, Królówka, Leszczyna działał pluton dywersyjny BCH pod dowództwem Wiktora Baczkowskiego ps. "Kaim". Na terenie gminy Trzciana działał oddział LSB, którym dowodził "Piorun", a po jego tragicznej śmierci objął dowództwo Leon Babral ps. "Kalina".


Opis działalności pierwszego oddziału, w czasie późniejszym O/P "Odwet" w jego początkach jako Oddział Specjalny "Chłostry" działającego w w/w gminach.
------------------------
28.07.1940 r.
    Zasadzka 6-cio osobowa na dokuczliwego polskiego granatowego policjanta W.  z Ujścia Solnego przy promie na Wiśle w Świniarach. Rozbrojono 2-ch granatowych policjantów i zdobyto 2 kb, 50 szt. amunicji, 2 rowery, 2 pary butów, 2 mundury i pasy. Wymierzono im po 20 batów dla "opamiętania się", pouczono jak mają postępować w przyszłości z ludnością i puszczono wolno.

26.04. 1941 r.
Zabezpieczono broń celowo pozostawioną przez wojsko słowackie: 4 kb, 300 szt. amunicji, 16 szt. granatów.

14.08.1941 r.
Dar okolicznej ludności "broni dla "Chłostry" w Drwini: 8 kb, 160 szt. amunicji, 1 rkm, 2 "Visy".

10.09.1941 r.
Przeprowadzenie zbiegłych 7-miu jeńców radzieckich z Grobli do Szczurowej.

12.12. 1942 r.
Likwidacja 9 szt. bimbrowni w Grobli i Trawnikach - producentom bimbru wymierzono po 20 batów.

13.12. 1942 r.
Likwidacja 2 szt. bimbrowni w Niedarach i Bieńkowicach - producentom bimbru wymierzono po 20. batów,

10.03 1943 r.
Likwidacja 11 szt. bimbrowni w Wyżycach, Mikluszowicach i Gawłówku - producentom bimbru wymierzono po 20 batów.

15.07.1943 r.
"Rozliczenie" komendanta policji granatowej w Bogucicach za jego łajdactwa wobec ludności polskiej, pomoc przy likwidacji Żydów w lesie pod Baczkowem, zabrano:1kb, 20 szt. amunicji, 1 pistolet, 2 rowery, 2 mundury, 2 pary butów. Komendantowi wymierzono karę -30 batów, drugiego policjanta nie karano.

17.07. 1943 r.
Likwidacja 9 bimbrowni we wsiach: Wrzępia, Bogucice, Okulice. Producentów ukarano po 20 batów i upomniano.

23.07. 1943 r.
Rozbrojenie "Vorschutzów" w nadleśnictwie lspina. Zabrano: 3 kb, 1 pistolet "Schmeiser", 1 "Parabellum", 120 szt. amunicji, 6 granatów, 4 pary butów, 4 pasy z ładownicami oraz 32.247 zł,

27.08. 1943 r.
W Mikluszowicach zabrano z mleczarni: 240 kg masła, 280 kg sera, a z młyna: 2 tony mąki. Zabrane artykuły i mąkę przekazano na potrzeby Komitetu Samopomocowego dla rozdania wysiedlonej ludności.

28.07. 1943 r.
W Daleszycach z zakonspirowanego magazynu pobrano dla osłony zrzutu "Koliber 2" 10 szt "Stenów" z magazynkami i amunicją

17.09. 1943 r.
W Ujściu Solnym rozbrojono posterunek policji granatowej i rozbito Urząd Gminy. Zdobyto: 6 szt. kb, 80 szt. amunicji. W Urzędzie Gminy zabrano 4 maszyny do pisania, powielacz, spalono wszelkie dokumenty, zabrano 16.262 zł. Sekretarzowi Gminy wymierzono karę 20 batów.

23.09. 1943 r.
Ujęto i wykonano wyrok śmierci na szpiclu w Świniarach.

22.10. 1943 r.
Z mleczarni w Woli Batorskiej zabrano: 280 kg masła, 340 kg sera i przekazano Komitetowi Samopomocy w Zabierzowie.

31.10. 1943 r.
Przy wyrębie lasu rozbrojono 5-ciu Niemców. Zabrano: 4 kb, 1 MP "Schmeiser", 1 "Parabellum", 149 szt. amunicji, 10 szt. granatów, 5 mundurów, 5 par butów, 5 pasów, 2 rowery, 5 płaszczy i inne osobiste rzeczy.

16.11. 1943 r.
W Dziewinie pochwycono i ukarano gajowego B. za współpracę i handel z Niemcami i grożenie ludności polskiej, że będzie o wszystkim donosił Niemcom. Zabrano mu 5 kocy i 5 prześcieradeł, które przekazano wysiedlonej ludności. (Zginął po wojnie zabity siekierą przez maltretowanego przez niego robotnika leśnego).

10.01. 1944 r.
Rozbrojenie polujących Niemców w lasach bratucickich. Zdobyto: 9 pistoletów, 220 szt amunicji, 9.642 zł, 280 RM, 13 par butów, 9 pasów, 15 portfeli z dokumentami, 13 strzelb myśliwskich, 13 kożuchów.

19.03. 1944 r.
Ujście Solne - Wrzępia - zniszczono 11 bimbrowni, ponownie ukarano sołtysa P. za niesprawiedliwe dzielenie kontyngentów, kierował się "kumoterstwem".

23.03. 1944 r.
Likwidacja 2-ch bimbrowni w Mikluszowicach i wymierzenie kary batów producentom bimbru.

7.05. 1944 r.
Nawiązano kontakt z radziecką grupą wywiadowczą, która miała być zrzucona w okolicy Alwerni k/Krakowa, a przez pomyłkę wylądowała w okolicy wsi Grobla. Nawiązano kontakt z placówką BCH w Mogile dokąd ich przeprowadzono, a stamtąd wysłano ich w dalszą wiadomą im drogę. Grupa składała się z 6 osób i wyposażona w radiostację.

8.05. 1944 r.
Z Grobli 9 jeńców radzieckich przeprowadzono przez rz. Rabę i skierowano w dalszych kierunkach za San.

22-25.05. 1944 r.
Pogotowie i zabezpieczenie miejsca do zrzutu startującego z Brindisi samololotu. Placówka odbiorcza zrautu "Koliber 2". Zabezpieczenie miejsca zrzutu powierzono d-cy O/P "Odwet" BCH "Rysiowi "- Swierkot Alojzy. Zrzucono ładunki z bronią, amunicją, materiałem wybuchowym, stacjami nadawczymi. Zrzucony materiał odebrano w całości i zabezpieczono i przejęto "skoczków" i zaopiekowano się nimi.

12.06. 1944 r.
Zajęcie mleczarni w Woli Batorskiej podczas zebrania członków przy płaceniu za mleko i dywidendy. Zabrano 106.027 złotych i przekazano do "Nadleśnictwa" na potrzeby organizacji. Nadjeżdżających 5 -ciu Niemców rozbrojono i puszczono wolno.

18.06. 1944 r.
W Krzeczowie i okolicy za utrzymywanie stosunków z Niemcami ostrzyżono 5 kobiet i ukarano chłostą 2-ch sołtysów.

2.07. 1944 r.
Ponownie z mleczarni w Mikluszowicach zabrano: 90 kg masła i 130 kg sera dla potrzeb Komitetu Samopomocowego.

10-11.07. 1943 r.
Po aresztowaniu St. Dziury dokonano wywozu z zakonspirowanych magazynów kontenerów ze zrzutu, przewiezienie ich przez Rabę i przekazanie do dalszego przewozu w góry.

6.08. 1944 r.
Wymarsz 6-cio osobowej grupy we wskazane miejsce w góry do dyspozycji Komendy Okręgu. Przy przeprawie na Rabie w Cikowicach k/Bochni doszło do krwawej potyczki z Niemcami i Kałmukami. W ostrym starciu 5 Niemców i Kałmuków zostało zabitych i kilku rannych. Z naszej strony został ciężko ranny Jan Skoczek, ps. "Tygrys" z Drwini. Rannego przekazano pod dobrą opiekę chłopów i udzielono mu pomocy lekarskiej.

9.08. 1944 r.
Na Górczynie nastąpiło połączenie z południowa 9-cio osobową grupą słabo uzbrojoną. Dowodzący tą grupą st. sierżant "Orlik" zrzekł się dowództwa i grupę objął "Ryś". W celu zorientowania się w terenie dla urządzania zasadzek na Niemców, 6-cio osobowa grupa północna, pod przewodem "Indianina" z grupy południowej udała się w teren. Podczas starcia z Niemcami 1 Niemiec został zabity, a 1-go Niemca zabrano do niewoli. Pozostali Niemcy wraz z 8 furmankami uciekło. Zdobyto: 2 kb, 500 szt. amunicji, 40 granatów i parę koni z furmanką, na której były żywność, sporo sprzętu i bielizny. Jeńca nad ranem odprowadzono do głównej szosy i zwolniono.

13.08. 1944 r.
W okolicznych wsiach zlikwidowano 9 bimbrowni. Kar cielesnych nie stosowano, udzielono upomnień.

15.08. 1944 r.
W Kamionce ujęto 3-ch żołnierzy niemieckich rabujących ludność. Podczas strzelaniny jeden z Niemców został ranny i to ten, który rozpoczął strzelaninę. Pozostałych 2-ch Niemców podało się. Po opatrzeniu rannego Niemca wysłano go wozem do Laskowej. Zdobyto: 3 kb, amunicję, 6 granatów, parę koni i wóz. Zabitego wieprza i drób oddano właścicielom, a konie i wóz przekazano "Leśniczówce".

16.08. 1944 r.
W nocy z 15.08 na 16.08. 1944 r. walka "Halifaxa" z myśliwcem niemieckim. Z zestrzelonego "Halifaxa" rano odnaleziono 2-ch członków załogi, udzielono pomocy i zaopiekowano się nimi. Odnaleziono również w Łąkcie Górnej zwłoki strzelca pokładowego samolotu plut. Stefana Bohanesa pochodzącego z Tarnowa. W tym dniu grupa 10 osób udała się do Pogwizdowa na pogrzeb 7-mio osobowej załogi, która 2 dni temu zginęła w zestrzelonym samolocie w Woli Nieszkowskiej. W czasie pogrzebu oddano salwy honorowe. W Trzcianie na spędzie bydła dla Niemców odebrano 52 sztuki bydła, bydło ukryto w lesie, a wieczorem oddano właścicielom. Kwity na zabrane bydło, a wystawione przez naszą grupę Niemcy uznali jako ważne.

17.08. 1944 r.
W mleczarni w Królówce zabrano 130 kg masła i 180 kg sera, które to artykuły przekazano Komitetowi Pomocy do rozdziału biednej ludności. W Granicach nastąpiło spotkanie 10-cio osobowej grupy z północy z grupą, posiadającą 5 szt. "Stenów 5 kb z większą ilością amunicji do pistoletów jako uzupełnienie oddziału.

18.08. 1944 r.
Udział Oddziału w pogrzebie Stefana Bohanesa członka załogi zestrzelonego samolotu "Halifax". Oddano salwy honorowe.

20.08. 1944 r.
W Granicach, w zorganizowanej zasadzce zatrzymano samochód osobowy. W czasie wymiany strzałów 1 Niemiec został zabity, a 5-ciu poddało się. Zdobyto: 1 kb, 1 MP "Schmeiser", 2 pistolety "Parabellum", 12 granatów oraz większą ilość amunicji i sprzętu, żywnośc i rum.

22.08. 1944 r.
Na Górczynie rozbrojono 6-ciu Niemców zatrudnionych przy budowie wieży triangulacyjnej. Zabrano furmankę parokonną, 5 kb, 1 MP "Schmeiser", 2 pistolety "Parabellum", dużą ilość /600 szt./ amunicji, 18 granatów, 6 mundurów, 6 par butów, 6 pasów oraz masę narzędzi i gwoździ. Niemców zwolniono.

23-24.09. 1944 r.
Pościg Oddziału za złodziejską bandą Sroki po napadzie na mieszkańców wsi Laskowa i Kamionka.

25-26.08. 1944 r.
Dalsze dochodzenia w sprawie bandy Sroki. Ujęto 4-ch członków i ukarano.

4.09. 1944 r.
Podczas spędu bydła w Kamionce rozbrojono 1 policjanta granatowego zabierając mu: 1 kb, naboje, mundur, buty i pas. Zabrano 30 szt. bydła na rzecz Wojska Polskiego, wypisano kwity rekwirujące bydło, które Niemcy uznali jako potwierdzenie zdanego kontyngentu. Bydło ukryto w lesie, a wieczorem oddano właścicielom.

9.09. 1944 r.
W Granicach zatrzymano samochód osobowy "Opel" z 4-ma oficerami Wehrmachtu. Nie stawiali oporu. Samochód zabrano nieuszkodzony i odstawiono na "Leśniczówkę". Oficerów odprowadzono do lasu, gdzie ich przesłuchano i spisano ich dane personalne oraz przydział do jednostek. Byli to: pułkownik, podpułkownik, 2-ch majorów i kierowca w stopniu "sztabsfeldfebla". obchodzono się z nimi grzecznie, by nie spowodować reprsji wobec ludności polskiej, oraz by byli przekonani, że polscy partyzanci to nie dzikusy, ale wojsko przestrzegające umowy międzynarodowe. Po załatwieniu formalności z dokumentami zwrócono im je, ale zabrano im: 2 MP "Schmeisery", 2 "Parabellum", 1 kb, 420 szt. amunicji, 12 granatów, 2 mapniki z mapami, 2 lornetki. Oświadczono im, że są wolni. Przydzielono im 2-ch najlepszych żołnierzy, by wyprowadzili ich do głównej szosy. Po oddaleniu się kilkadziesiąt kroków Niemcy zaczęli rozmawiając z sobą. Jeden z majorów powrócił, stanął przed dowódcą Oddziału salutując i w imieniu pozostałych Niemców podziękował dowódcy za postępowanie z nimi zgodnie z obowiązującym w tym zakresie międzynarodowymi przepisami. Oświadczył również, że już nigdy nie uwierzą propagandzie niemieckiej, że Polacy mordują jeńców. Podkreślił, że oni na swoim odcinku działania nie pozwolą robić krzywdy ludności polskiej. Po tym zajściu z oficerami niemieckimi represje na ludności polskiej z tego rejonu Niemcy nie stosowali.

10.09. 1944 r.
W zasadzce na Widomej /Żegocina/ zatrzymano ciężarowy samochód z 4-ma żołnierzami niemieckimi. Oporu nie stawiano. Samochodem wjechano do lasu. Odebrano: 4 kb, większą ilość amunicji, duże zapasy żywności, bielizny i 2 skrzynie francuskiego koniaku oraz inny sprzęt. Nieuszkodzony samochód przekazano do przechowania "Leśniczówce". W rozmowie z Niemcami oświadczono im, że za niestawianie oporu zostaną puszczeni wolno i niech powiedzą swoim kolegom i przełożonym, że partyzanci polscy są żołnierzami i jeńcom żadnej krzywdy nie robią. Zwolniono ich nie zabierając im sortów mundurowych i butów. Represji ze strony Niemców nie było.

11.09. 1944 r.
W Kamionce, na prośbę sołtysa zabrano z magazynu przed wywozem do magazynów niemieckich 10 ton zboża. Wystawiono kwit zaboru, który Niemcy uznali. Zboże zdano Komitetowi Pomocy, a część zboża dano do przemiału na potrzeby oddziału.

12.09. 1944 r.
Z mleczami w Rajbrocie zabrano 40 kg masła i 70 kg sera na potrzeby oddziału, a z mleczarni w Królówce zabrano 60 kg masła i 40 kg sera, które przekazano Komitetowi Pomocy.

13.09. 1944 r.
W Trzcianie e rozbrojono posterunek policji granatowej i zabrano: 3 kb, 1 pistolet i amunicję oraz granaty, a poza tym wszelkie dokumenty. W Urzędzie Gminy zabrano: spisy ludności, wykazy dostaw kontyngentowych i wykaz osób wyznaczonych do wysyłki na roboty do Niemiec. Upomniano policjantów jak i urzędników Gminy i zalecono im, by zmienili swoje postępowanie w stosunku do ludności. Z kasy gminnej zabrano 12.400 zł na potrzeby organizacji. Wystawiono kwity rekwizycyjne.

14.09. 1944 r.
Tak samo postąpiono na posterunku policji granatowej i w Urzędzie Gminy w Łapanowie. Z kasy gminnej zabrano na potrzeby organizacji 18.163 zł. Represji nie było.

19.09. 1944 r.
Na prośbę konspiracyjnych władz Gmin: Ujście Solne, Bogucice i Zabierzów 22 żołnierzy z grupy południowej dołączyło do grupy północnej jako wsparcie do dyspozycji "Leśniczówek" w celu wykonywania zleconych zadań.

20.09. 1944 r.
W marszu z południa powiatu, na prośbę "Orła" zabrano z magazynu w Gawłowie 3 tony zboża przed wysyłką do Niemiec - wystawiono kwity. Zboże zdano Powiatowemu Komendantowi LSB - Władysławowi Ryncarzowi ps. "Dąb".

22.09. 1944 r.
Z magazynu w Bieńkowicach zabrano 6 ton zboża wystawiając kwit, że zabrane zboże jest przeznaczone na potrzeby Wojska Polskiego. Zboże zdano "Leśniczówce" Ujście Solne do jej dyspozycji.

23-25.09. 1944 r.
Kilku osobowe grupy przeprowadziły akcje: 1/ujęcie i ukaranie bandy złodziei w Dziewinie, 2/ upomniano niesumiennych urzędników gminy i niektórych sołtysów przypominając im jak mają postępować wobec polskiej ludności, 3/ ukarano chłostą brutalnych żandarmów znęcających się nad ludźmi pracującymi przy robotach urządzeń polowych. W akcjach tych zdobyto: 5 kb, 2 MP "Schmeiser", większą ilość amunicji i granatów, mundury, buty, pasy. Ukarano 8-miu Niemców karą chłosty z zagrożeniem, że jeśli nie zmienią swego postępowania wobec ludności polskiej, oraz jeśli Niemcy zastosują represje, to ponownie tu powrócimy i odpowiednio się z nimi rozprawimy. Ukarano karą chłosty 2-ch policjantów granatowych i 4-ch złodziei, których zobowiązano do zwrotu skradzionych rzeczy poszkodowanym.

27-28.09. 1944 r.
Z polecenia Komendy Obwodu przerwaliśmy akcje na północy powiatu i zabierając z sobą 3-ch ochotników powróciliśmy na południe powiatu.

30.09. 1944 r.
Na Widomej /Żegocina/ zasadzka na Niemców. Zatrzymano samochód ciężarowy, zakryty plandeką. Po zatrzymaniu z wozu spod plandeki wysiedli górale w swych paradnych strojach wywołując u nas duże zdziwienie. Samochód skierowano do lasu i wylegitymowano zatrzymanych. Kierowca był Niemcem, któremu odebrano broń i amunicję. Kobieta była sekretarką spółdzielni "Goralenvolk" zorganizowanej przez ich "wodza" Krzeptowskiego. Czterech górali było sołtysami wsi, jeden wójtem i wszyscy byli członkami ww. Spółdzielni. Samochód załadowany był workami ze zbożem, szacunkowo ok. 8 ton. Górale za ich odstępstwo od narodowości polskiej otrzymali karę po 30 batów w tylną część ciała, a następnie ich wraz z Niemcem puszczono wolno. Samochód wraz ze zbożem przekazano miejscowemu k-towi placówki do przechowania.

30.09. 1944 r.
Pod Muchówką i Wiśniczem obsadzono drogi. Ludziom odstawiającym jako kontyngent bydło do Bochni zwierzęta zabierano wydając kwity rekwizycyjne, które Niemcy uznawali. Bydło ukryto w lasach, a wieczorem oddawane było właścicielom - łącznie 32 sztuki. Niemcy zarządzili spęd bydła do Bochni w obawie zabierania go przy nakazanych punktach dostawy po wsiach.

6.10. 1944 r.
Na polecenie Komendy Obwodu wymarsz 28 grupy w okolice Niepołomic. Po przekroczeniu Raby, przy forsowaniu szosy i toru kolejowego Kraków - Tarnów doszło do walki z silnym oddziałem "Kałmuków" i Niemców. W wyniku walki 2-ch naszych żołnierzy zostało lekko rannych. Później od gajowego dowiedzieliśmy się, że 1 Niemiec został zabity, a kilku rannych. Po opatrzeniu naszych żołnierzy udaliśmy się w kierunku Zabierzowa biwakując w lesie.

7.10. 1944 r.
Przemarsz do Niepołomic i zakwaterowanie nad Wisłą. Dowiedzieliśmy się, jaki był powód naszego tu przyjścia: rozbrojenie w Niepołomicach posterunków policji granatowej i żandarmerii. W tym czasie do Niepołomic zaczęły przybywać samochody z żandarmerią i organizacją "Todt". Zadaniem ich była budowa mostu na Wiśle dla wycofujących się wojsk niemieckich przed naporem Armii Radzieckiej.

10.10. 1944 r.
Wobec wielkiego zagrożenia terenów przyszedł rozkaz, by w nocy opuścić kwatery i przejść do lasów "Nadleśnictwa" Ispina, gdzie zorganizowano biwak. Postanowiono urlopować żołnierzy na 2 dni, a w dniu 12.10. 44 r. wieczorem mają się zameldować na miejscu zbiórki pod "Lipą". Żołnierze pochodzący z Chobotu, Drwini, Wyżyc, Dziewina, Mikluszowic i Bogucic udali się do swoich domów zabierając ze sobą kolegów pochodzących z południowych okolic pow. Bochnia. Ja powróciłem do Drwini na kwaterę do Jana Tobiasza, gdy się dowiedziałem się, że w Wyrżycach banda złodziei wykazuje dużą aktywność.

12-13.10. 1944 r.
W dniu 12.10.1944 r. zgodnie z rozkazem zebrał się oddział pod "Lipą". Oddział został podzielony na 3 grupy i pod przewodem przewodników udały się w teren dla ujęcia członków bandy złodziejskiej i doprowadzić ich pod dęby na błoniach. Członkowie bandy zostali ujęci, a w ich obejściach zamieszkania przeprowadzono rewizje. Odnaleziono: 1 "Sten", 1 MP "Schmeisser", amunicję i wiele zrabowanych rzeczy okolicznej ludności. Po spisaniu z nimi protokółów, wymierzono im kary chłosty i nakazano zrabowane rzeczy zwrócić poszkodowanym. Protokół o broni pochodzącej ze zrzutu przesłano por. Franciszkowi Grzesikowi w Niedarach do dalszej dyspozycji. Por. Grzesik był oficerem AK.

14.10. 1944 r.
Wieczorem zbiórka oddziału i wymarsz w góry. Nad ranem przybyła do Borku na kwatery. Komendant Powiatowy LSB "Orzeł" polecił nam poskromić nadgorliwych sołtysów wsi: Ostrowia, Krzeczowa. Sołtysi ci wykazywali dużą gorliwość w ściąganiu od ludzi kontyngentów, niesprawiedliwie określali wysokość kontyngentów chroniąc swoje rodziny i "kumotrów".

15.10. 1944 r.
Po wykonaniu zadań przenocowaliśmy w Borku, a następnie ruszyliśmy w góry. Przy przechodzeniu torów kolejowych i szosy koło Rzezawy zostaliśmy ostrzelani przez "Bahnschutzów". Strat nie było, a przed południem przy forsownym marszu osiągnęliśmy Górczynę.

16.10. 1944 r.
Odpoczynek po rajdzie i połączenie z grupą "południe", dzielenie się wspomnieniami i ostatnimi przeżyciami. Podkreślano serdeczny stosunek do nich ludności części powiatu południowego.

21.10. 1944 r.
Na "Widomej" umiłowano zatrzymać samochód ciężarowy. Kierowca, mimo dawanych sygnałów do zatrzymania się dodał "gazu" chcąc uciec. Nasza seria z r-kaemu zgasiła motor w samochodzie. Z samochodu rozległy się krzyki: "Nicht schiesen, nicht schiesen". Z wozu wyskoczyło 4 Niemców z podniesionymi rękami, bez broni. Samochód został zepchnięty do lasu na boczną drogę. Niemców zabraliśmy ze sobą. Sprowadziliśmy 2 furmanki, na które przeładowano zawartość z samochodu. Zdobyto: 4 kb, 1 "Porabellum', 4 skrzynie z amunicją, 6 skrzynek z granatami, kilka skrzynek z przetworami mięsnymi, z czekoladą, worki z kaszą, grochem, fasolą, sucharami, paczki ze smalcem, boczkiem, ze świecami, były też różne narzędzia i sprzęt. Po odczekaniu na miejscu około godziny, podpaliliśmy samochód, a Niemców uwolniliśmy. Ubezpieczając furmanki, powróciliśmy szczęśliwi na kwaterę do "Budziska".

22.10. 1944 r.
Potyczka pod Królówką z rabującymi ludność wsi "Kałmukami". Trzech kałmuków" zostało ciężko rannych. Porzucili broń i dwa wozy zrabowanych rzeczy i żywności, którą zwrócono poszkodowanej ludności. Z naszej strony został ranny w nogę "Alfons", którego odwieziono do Żegociny pod opiekę lekarza Janika.

24.10. 1944 r.
Starszy sierżant "Orlik" zabierając z sobą 7 żołnierzy udał się do mleczarni w Rajbrocie. Na potrzeby oddziału zabrano 50 kg masła i dużą bańkę ze śmietaną.

26-27.10. 1944 r.
Rano wymarsz do Pogwizdowa, gdzie wieczorem u Gaika, handlarza z Niemcami, a który mieszkał w Kolanowie, zabrano 2 tony cukru na potrzeby Komendy Obwodu. Wieczorem prowadzeni przez "Tęczę" - Antoniego Chwałkowskiego wkraczaliśmy do wskazanych domów w Bochni i obcinaliśmy włosy kobietom utrzymującym intymne stosunki z Niemcami.

28.10. 1944 r.
W nocy ujęto bandę Edwarda K. Wymierzono im karę chłosty i polecono zwrócić poszkodowanym zrabowane rzeczy. Na odpoczynek zatrzymaliśmy się pod "Wichraczem" i po odpoczynku wymaszerowaliśmy do Łąkty Górnej, gdzie za majątku hr. Rutowskiego zabraliśmy na potrzeby własne wieprza i byczka.

30-31.10. 1944 r.
Odpoczynek i przygotowanie wieńców na groby poległych lotników na cmentarzach w Żegocinie i Pogwizdowie.

1.11. 1944 r.
Rano wymarsz delegacji z wiecami dla złożenia na grobach w Żegocinie, Pogwizdowie, Kamionce, Królówce i Muchówce poległym lotnikom.

2.11. 1944 r.
Przygotowania do przeprowadzki do Tarnawy, gdzie poprzednio wysłany zwiad stwierdził, że domek pszczelarzy "Trutowisko" położony na wzgórzu w głębi lasu nadaje się dla nas na kwaterę.

3.11. 1944 r.
Dwiema furmankami załadowanymi sprzętem rozpoczęliśmy marsz do Tarnawy, by zająć kwaterę w "Trutówce".

4.11. 1941 r.
Z rana z szefem i d-cami drużyn ustalono miejsca na 2-osobowe posterunki ochronne. Po powrocie z przeglądu zastaliśmy "Feliksa", który powrócił z odprawy z Kwatery Obwodu w Bochni. Wieczorem przybył do nas łącznik od przewodniczącego "Gajówki" z prośbą o pomoc. Sprawa była następująca: do domu weselnego, gdzie żenił się "Wiciowiec" przybyła grupa ludzi nieproszonych na wesele. Wywołali awanturę, a jednego z dróżbów poraniono nożem, którego wywieziono do Łapanowa celem udzielenia mu pomocy lekarskiej. Grupa 20-tu najlepszych żołnierzy wraz z dowódcą udała się za przewodnikiem. Po przybyciu na miejsce otoczono dom. D-ca wraz z kilkoma żołnierzami wszedł do mieszkania i poprosił gospodarza, aby zabrał swoich proszonych gości do drugiej izby, a pozostałym polecił pozostać na miejscu. Podczas rewizji odebrano 15 noży i 1 bagnet. D-ca zwrócił sprawcom bójki uwagę na łajdackie postępowanie i niegodne Polaków. Powiedział im: Niemcy mordują Polaków, a wy swoim postępowaniem pomagacie im. Po spisaniu personalii, zapowiedział im, że w wypadku powtarzania się podobnych zajść z ich strony i to w jakiejkolwiek innej miejscowości, będą ujęci i wymierzona im będzie bardzo surowa kara. Pod eskortą zostali do wyprowadzeni i zwolnieni. W wyniku naszej interwencji zdobyliśmy pełne uznanie i wdzięczność ludności. Poza grupami rozwydrzonych młodych chłopców pochodzenia wiejskiego, plagą tutejszej ludności było częste działanie oddziałów: NOW "Szczerbca" i "Śmiałego" z powiatów limanowskiego i myślenickiego. Dokonywali bezkarnie u chłopów zabierania mienia i nakładania kontrybucji. Przebywające na tych terenach oddziały "NOW-u" pod nazwą "O.D.B." "Jastrzębskiego" i "Latawca" też nękały spokojną ludność, a swym lekkomyślnym postępowaniem narażały ludność na niepotrzebne represje okupanta. /Opisane w zbiorowej pracy pt. "Bochnia i Ziemia Bocheńska" - na stronie 461, zajście w dniu 27.XI.1944 r. oraz powstałych innych zajściach./

6.11. 1944 r.
Do Łapanowa i okolicy Niemcy ściągnęły z różnych stron silne oddziały wraz z czołgami. W okolicy Gdowa, nieznany oddział partyzancki rozbił kolumnę Niemców i uszedł w kierunku Łapanowa. Zanosiło się na wielką obławę Niemców i duże represje. Interwencja ks. Mullera, rodowitego Niemca /pochodził z kolonistów niemieckich/, proboszcza parafii Trzciana, rozładował napiętą sytuację. Wyjaśnił w komendzie niemieckiej, że napadu dokonali spadochroniarze radzieccy. Niemcy wprawdzie przeprowadzili obławę, ale bez stosowania poważniejszych represji wobec ludności polskiej.

7-8.11. 1944 r.
Niemcy, nadal przy zwiększonych ilościach Wehrmachtu i służb bezpieczeństwa penetrują okolice. W przeczesywaniu terenu używają nawet czołgi. Następuje poważne zagrożenie dla oddziału i na polecenie KO wycofujemy się z tych terenów, by nie narażać na zbyteczne represje ludność. Po zlikwidowaniu kwatery, ukryciu sprzętu i zabezpieczeniu środków żywnościowych. w pewnych miejscach dla odciążenia w marszu żołnierzy, odmaszerowaliśmy w kierunku "Widomej", by tam zająć kwatery.

10.11. 1944 r.
Rano przed świtem zwinęliśmy kwaterę, a grupę gospodarczą szef grupy poprowadził do "Budziska", by tam przygotować kwatery i posiłek dla reszty oddziału. Druga grupa udała się na zasadzkę i zajęła stanowiska na szosie z Limanowej do Bochni pod Laskową. Gdy Niemcy ubezpieczający konwój z 4-ch furmanek zbliżyli się do miejsca zasadzki, niespodziewanie dla nich wystąpienie oddziału z lasu wywołało niespodziewaną reakcję Niemców. Odrzucili broń i poddali się. Szybko uprowadzono Niemców i furmanki do lasu, gdzie dokonano rewizji u Niemców, zabrano im dokumenty i sprawdzono zawartość ładunku na furmankach. Dokumenty Niemców potrzebne były zwiadowcom radzieckim, o które prosili dla ich wiadomych celów. Po odjechaniu w las około 1 km, z 2 furmanek przeładowano towar na pozostałe 2 furmanki, oraz zabrane Niemcom 8 karabinów wraz z amunicją. Na opróżnione 2 furmanki pozwolono wsiąść Niemcom i pod ochroną odjechać dalej. Konie i wozy z towarami i bronią odstawione zostały do "Leśniczówki" na potrzeby garnizonu.

11.11. 1944 r.
Około południa przybyli "Feliks" i "Jastrzębiec", którzy uznali za celowe wycofanie się z zagrożonego terenu. Wspomnieli, że KO AK miała pretensje do oddziału za ukarania na weselu sprawców wywołania awantur, ponieważ byli to członkowie NOW. Dopiero sprawozdanie "Feliksa" i jego naświetlenie całej sprawy uspokoiło maj. "Topola", sympatyka NOW-u. W rozmowie "sam na sam", "Feliks" powiedział mi o wielkim poruszeniu w Komendzie Obwodu. Przewiduje się, że wojska radzieckie wcześniej opanują tereny Polski i utrwali się pozycja P.P.R. W KO powstaje nerwowość, rozważa się kandydatów na przyszłe wysokie stanowiska, sprawy ambicjonalne wysuwają się na pierwszy plan.

12.11. 1944 r.
Poprosiłem "Jastrzębca" o udzielenie mi parodniowego urlopu. Wyraził zgodę. W rozmowie z żołnierzami informowałem ich, że pod moją nieobecność dowództwo obejmie por. "Feliks" i, by nie sprawiali mu żadnych przykrości i utrudniali wykonywania zadań. Po południu, po przekazaniu dowództwa oddziału "Feliksowi" i pożegnaniu się z oddziałem udałem się rowerom do Drwini na dawno zasłużony odpoczynek. Wieczorem przybyłem do Drwini serdecznie witany przez Janka i jego rodzinę.

13-15.11. 1944 r.
Urlop w Drwini spędzam na odwiedzaniu rodzin żołnierzy przebywających w oddziale na południu powiatu. Omawiam również z "Leśniczówkami" i "Gajówkami" bieżące zadania do wykonania w terenie. W rozmowach uczestniczy "Jeleń", mianowany na d-cę Oddziału Specjalnego, który ze względów zdrowotnych został zwolniony z oddziału na południu.

18.11. 1944 r.
Przed południem wymarsz do Tarnawy. Pod wieczór dotarliśmy do Tarnawy i zajęcie kwatery w "Trutówce".

19.11. 1944 r.
Z rana wysłano w teren patrole rozpoznawcze, a reszta załogi zajęła się urządzaniem kwatery. Pod wieczór przybyło do oddziału 3-ch przewodniczących "Gajówek": z Tarnawy, Bełdna i Ujazdu. Prosili o pomoc i ochronę mienia ludności przed osobnikami podającymi się za partyzantów. Rabując ludności wszystko to, co im się podoba i nakładają kontrybucję pieniężną. Jak się okazało, pod nieobecność naszego oddziału w tych stronach, ponownie występowały zjawiska samowoli mętów społecznych. Przewodniczącym "Gajówek" przyrzekłem pomoc, ale oczekujemy z ich strony na pomoc w sensie ustalania nazwisk i miejsc zamieszkania tych osobników, którzy dopuszczają się rabunków.

20.11. 1944 r.
Rano przyjechał do oddziału "Marek" z Łapanowa z zawiadomieniem, abym się stawił do przewodniczącego "Leśniczówki" na spotkanie z ''Jastrzębcem". Zabrałem ze sobą "Mściciela" i 3-ch żołnierzy, udając się na spotkanie w Łapanowie. Po przybyciu "Jastrzębca" rozpoczęła się narada. Omawiano sprawy organizacyjne, plany działań zabezpieczających ludność przed represjami okupanta oraz omówiono niebezpieczne i niepokojące zjawisko działań grup N.O.W. , które stosowane jest wobec ludności polskiej. Zobowiązałem się, że oddział nasz udzieli skutecznej pomocy, ale za strony "'Leśniczówki" winniśmy spotkać się z pomocą ich zaufanych ludzi, którzy wskazywać będą osoby dopuszczające się rabunków. Po naradzie "Jastrzębiec" w rozmowie z nami nakazał zachować szczególną czujność w terenie, ponieważ poza grupami bandyckimi grasują grupy z Oddziałów N.O.W. "Jastrzębskiego", "Śmiałego" i "Szczerbca", zabierając ludności żywność i nakładają na ludność kary kontrybucji pieniężnej. Są to zjawiska wysoce szkodliwe i niepokojące. Po powrocie na kwaterę, zastałem przewodniczącego "Gajówki" z Tarnawy, który przekazał mi wykaz z nazwiskami osób, które trudnią się w terenie rabunkami. Wyznaczono 2 sześcioosobowe patrole do działań w nocy. Patrole miały za zadanie napotykanych w nocy przechodniów kontrolować i spisywać ich dane personalne, oraz zwracać uwagę na wszelkie podejrzane przejawy życia w gospodarstwach.

21.11. 1944 r.
Rano, w raportach przedkładanych przez d-ców występowały również nazwiska podejrzanych osobników ujętych w spisach przedłożonych przez informatorów. Wieczorem ujęto 2-ch osobników występujących na liście podejrzanych. Doprowadzono ich do trzeciego osobnika pod wskazany adres, gdzie przebywał 4-ty "bandzior". Zatrzymani przyznali się do uprawiania niecnego procederu zabierania bezkarnie trzody i bydła ludności. W czasie rewizji znaleziono przygotowane mięso do wyrobu kiełbas. Udzielono im srogiej kary chłosty, zobowiązano do uregulowania należności poszkodowanym i upomniano ich, że w wypadku powtórnego przyłapania ich na kradzieży, poniosą surową karę. Wieść o naszej działalności szybko rozeszła się w terenie. Tam, gdzie zjawiliśmy się byliśmy bardzo serdecznie przyjmowani przez ludność.

24-25.11. 1944 r.
Po południu, na rozkaz odgórny, wymaszerowało 22 żołnierzy w kierunku Chełmu k/Bochni. Zadanie: obserwacja mostów drogowego i kolejowego na Rabie, ruchy wojsk niemieckich, obsada i zachowanie się niemieckich posterunków ubezpieczających ważne obiekty komunikacyjne. Po dwóch dniach obserwacji, na rozkaz K.O. w Bochni zaniechaliśmy obserwacji i wymaszerowaliśmy z powrotem na kwatery na południu powiatu.

26.11. 1944 r.
Nad ranem, w marszu powrotnym, w okolicy Targowiska doszło do spotkania z Niemcami. Niemcy znajdujący się na samochodzie ciężarowym poddali się. Zajęliśmy miejsca w samochodzie zakrytym plandeką, skierowaliśmy samochód w kierunku Łężkowic i przez Książnice i Dąbrowicę dojechaliśmy do Ubrzeża. Niemców zwolniono, cześć naszych żołnierzy udała się na kwaterę, a kilku z naszych udało się z samochodom w kierunku Sobolowa dla rozładunku jego zawartości i ukrycia. Oprócz samochodu zdobyliśmy 2 kb wraz z dość dużą ilością amunicji i dużą ilością sprzętu. Represji Niemcy nie zastosowali.

27.11. 1944 r.
Będąc na zasadzce między Łapanowem, a Ubrzeżem, usłyszeliśmy strzelaninę z kierunku Wieruszyc. Po upływie około pół godziny od strony Wieruszyc ukazał się samochód pędzący w naszym kierunku. Z samochodu dawano jakieś znaki, a po zbliżeniu się do nas rozpoznaliśmy w nim rudego sierżanta z grupy OBB. Przystanąwszy, powiedział nam, że za nim gonią Niemcy i należy się wycofać. Po odejściu na wzniesienie za "Ubrzeżem, z którego był dobry widok na drogi z Trzciany, Leszczyny, Wieruszyc i Łapanowa, zaczęły wyłaniać się opanceraone samochody i czołgi wraz z wojskiem niemieckim na samochodach ciężarowych. Jak się okazało, oddział ODB rozbił wóz osobowy z generałem niemieckim, dowódcą 10 dywizji pancernej dr Heroldem wraz z towarzyszącymi mu osobami. Wszyscy Niemcy znajdujący się w samochodzie wraz z generałem zginęli. Czyn ten wywołał duże represje wobec ludności polskiej ze strony Niemców. Wóz, którym uciekali ODB-owcy należał do niemieckiego generała.

28.11. 1944 r.
Niemcy dokładnie przeczesywują tereny. Przy szosie z Łapanowa w kierunku Żerosławic szczególne nasilenie w penetracji terenu. W lesie koło Słupi Niemcy odnaleźli porzucony samochód należący do generała. Następuje pacyfikacja okolicznych wsi i mordowanie podejrzanych osób, płoną całe gospodarstwa. Całą noc widać było łuny pożarów od strony Słupi i okolicy. Był to wstrząsający widok, a dla nas nauka, co może wyniknąć z bezmyślnego działania, za które konsekwencje ponosi niewinna ludność. Z KO w Bochni przyszedł rozkaz wycofania się z zagrożonego terenu.

29-30.11. 1944 r.
Niemcy nadal przeczesują tereny, pozorują walki z partyzantami. Po zlikwidowaniu kwatery, oddział wyszedł na zalesione wzgórze 456 mając wgląd w okolicę, przez którą przechodziły oddziały niemieckie, urządzali strzelaninę i to w niedalekiej odległości naszych ukrytych stanowisk. Wydałem rozkaz zachowania spokoju i tylko na mój wyraźny rozkaz może dojść do strzelaniny i przebicia się przez otaczający naspierścień niemiecki w stronę N. Rybia na wzgórze "Kamionna". Po południu, gdy gęsta mgła spowiła teren, prowadzeni przez miejscowego łącznika przeszliśmy przez otaczający nas pierścień Niemców. Forsownym marszem dotarliśmy do "Kamionnej" solidnie zmęczeni przy pokonywaniu trudnego terenu. Po odpoczynku, dalszy marsz na stare kwatery na "Górczynie".

1.12. 1944 r.
Po śniadaniu, wezwany przez k-ta Obwodu mjr "Topolę" nastąpiło pożegnanie "Feliksa" z oddziałem. "Feliks" odmaszerował do Bochni. Pod wieczór przyszedł do oddziału przewodniczący "Leśniczówki" kol. "Drozd" z wiadomością, że na "Jastrzębca" urządzono w Bochni skrytobójczy zamach. Jest ranny trzema kulami, znajduje się pod opieką lekarzy i wg ich opinii życiu "Jastrzębca" rany nie zagrażają. Zamachowcami są członkowie N. O.W-u. Według późniejszych wyjaśnień por. "Feliksa", zamachu na życie "Jastrzębca" dokonał w towarzystwie nieznanego "Feliksowi" kolegi Gustaw Rachwalski - obaj członkowie NOW-u. Pierwszej pomocy lekarskiej udzielił mieszkający w pobliżu miejsca zamachu /na ul.Stasiaka, obok bursy uczniów gimnazjalnych/ dr medycyny Stanisław Machnicki. Gustaw Rachwalski jesienią l944 r. dokonał samowolnie wyroku śmierci na przystanku P.K.P. - Rzezawa na pracowniku Kol. Z-dów Naprawczych Taboru Kolejowego w Tarnowie, a zamieszkałego w Rzezawie Ziębie. Inspirowanie dokonania mordu na niewinnym Ziębie wyszło z NOW-u. Rachwalski nie poniósł żadnych konsekwencji karnych. Zmarł w U.S.A.

4-5.12. 1944 r.
Korzystając z wolnego czasu gromadzono zapasy żywności, ponieważ otrzymaliśmy wiadomość o czasowej likwidacji kwatery na "Górczynie" i oddział ma przejść do wykonywania dalszych działań pod "Wichraczem", gdzie mieliśmy się zakwaterować.

7-8.12. 1944 r.
Po zlikwidowaniu kwatery na "Górczynie", załadowaniu na parokonną furmankę żywności i niezbędnego sprzętu, oddział żegnany przez ludność wymaszerował. Oddział posuwał się marszem ubezpieczonym, przodem patrol z 5-ciu żołnierzy, furmanka, a w pewnym oddaleniu za furmanką posuwał się oddział zachowując ubezpieczenie tylne. Marsz przez Żegocinę, Łąktę Górną i Dolną, Leszczynę trwał bez zakłóceń. Dotarliśmy pod "Wichracz". Maszerując przez w/w miejscowości, byliśmy gorąco i z żalem żegnani przez ludność, z którą utrzymywaliśmy dobre stosunki. Dziękowano nam za ochronę i pomoc. Po przebyciu na "Wichracz" i zakwaterowaniu się został wysłany pluton żołnierzy pod d-twem "Kruka" do mleczarni po sery i masło dla potrzeb KO w Bochni. Doszła do nas wiadomość, że po zamachu na życie "Jastrzębca" zostały zerwane więzi i porozumienia z AK i oddział "K.0.S." przeszedł pod rozkazy K-ta Powiatowego L.S.B. ob. Władysława Ryncarza ps. "Dąb", "Orzeł".

9.12. 1944 r.
W południe przybył do mnie łącznik od "Wiśni" - Andrzej Dusza i wręczył mi zalakowaną kopertę. Po otwarciu, w kopercie znajdował się wyrok śmierci Sądu Specjalnego w Krakowie na małżeństwo A. i J. C...w z Pogwizdowa. Skazani na śmierć współpracowali z Niemcami wydając Polaków w ręce "Gestapo" i osoby te ginęły zamordowane przez oprawców niemieckich. Do wykonania wyroku śmierci wysłałem "Skowronka" , "Gałązkę" i "Mściciela", a po wykonaniu wyroku mieli zaczekać na oddział przy szkole w Pogwizdowie.

10.12. 1941 r.
W południe przyjechał do oddziału łącznik z Bochni z wiadomością, że grupa z północy ma się przygotować do wymarszu za Rabę i tam, po zakwaterowaniu ma przebywać do Nowego Roku. Grupa południowa ma pozostać na miejscu do dyspozycji "Lęśniczówek" w Trzcianie i Wiśniczu. Wieczorem nastąpiło pożegnanie się grup i grupa północna w sile 26 żołnierzy odmaszerowała do Pogwizdowa.

11.12. 1944 r.
Czteroosobowy patrol pod d-twem "Kruka" udał się nad Rabę, by zorganizować przeprawę do przyjaciół AK-owców, z którymi byliśmy zaprzyjaźnieni. Przy zapadających ciemnościach przez las kolanowski i wieś Łapczycę, dotarliśmy nad Rabę, gdzie oczekiwał nas "Kruk' z przewoźnikami. /Przy padających wówczas deszczach rzeka Raba wezbrała. Po przeprawie zaczęły się kłopoty z dojściem do Puszczy Niepołomickiej przy forsowaniu dróg i torów kolejowych linii Kraków- Tarnów w miejscowości Chodenice i Proszówki oraz okoliczne wsie zajęte były przez kwaterujące wojska niemieckie.

12.12. 1944 r.
Po północy, zmoknięci i zmarznięci i solidnie głodni dotarliśmy do wsi Wola Zabierzowska i Chobotu, gdzie mieliśmy kwatery przygotowane wcześniej przez wysłanego "Skowronka". Po posiłku i przebraniu się w suchą bieliznę, spaliśmy do późnego popołudnia. Wszędzie po wsiach kwaterują Niemcy, budują przy pomocy ludności polskiej umocnienia ziemne nad Rabą, przez Bochnię, aż do Nowego Sącza.

13.12. 1944 r.
Od sołtysa dowiedziałem się, że w terenia grasuje banda złodziei, która od Chobota do Niepołomic zabiera ludności inwentarz żywy. Przewodniczący "Leśniczówki" polecił mi wytropienie bandy przy wydatnej pomocy pewnych osób zorientowanych, które osoby stanowią bandę, ale z uwagi na dekonspirację nie może "terenówka" rozprawić się z bandą. Wieczorem powrócili: "Kruk" wysłany do Drwini i Mikluszowic, gdzie przeprowadzał wywiad odnośnie zakwaterowania Niemców, w jakiej sile i ich zajęcia. W/g meldunku "Kruka", Niemcy są wszędzie. W określonych odległościach od stanowisk dla piechoty budują stanowiska dla artylerii i czołgów.

14.12. 1944 r.
Z ''Okoniem" i "Alem" udałem się do leśniczago St. S.,  który poprosił również "Kruka", pełniącego do czasu rozwiązania oddziału "Błyskawicy" funkcję d-cy, po śmierci por."Romana", który zginął pod Tymbarkiem. W rozmowie z nimi padło nazwisko K. handlarza mięsem i wędlinami, a podejrzany o paserstwo.

15.12. 1944 r.
Z "Alem" udałam się do "Jasienia" w Zabierzowie w tej sprawie. Zatrzymał nas i posłał łączników po członków "Leśniczówki" i "Gajówki". Po przybyciu ich, padło nazwisko K., podano nam nazwiska i adresy złodziei i prawdopodobne miejsce przerobu mięsa i wędlin.

17.12. 1944 r.
Obserwacja miejsc zamieszkania podejrzanych i ich dzienne zajęcia.

19-20. 1944 r.
Po południu wyznaczyłem patrole po 4-ch ludzi pod dowództwem "Kruka" i "Okonia", "Mściciela" i "Bogusza" z zadaniem ujęcia złodziei i po doprowadzaniu ich w oznaczone miejsce zamknąć. Sam z 10-cioma ludźmi udałem się do K. Został ujęty wraz ze swoim kolegą, odebrano im dokumenty osobiste i zostali zamknięci w betonowym lochu. Przy przeprowadzaniu rewizji odnaleziono tajne przejście ze stajni do betonowego bunkra, gdzie znaleziono większą ilość mięsa, gotowe wędliny i skóry bydła. Całą zawartość załadowano na furmankę i pod osłoną przewieziono w umówieni miejsce. Złodziei związano postronkami w obawie ucieczki i doprowadzono tam, gdzie patrole miały czekać po ujęciu złodziei. Istotnie, oczekiwano na nas z 5-cioma podejrzanymi. Pod pozorem stosowania przez nas przymusu, sprowadzono sołtysa z Chobotu i Woli Zabierzowskiej, by byli świadkami przesłuchiwania podejrzanych. Pierwszy przesłuchiwany K. przyznał się do wyrobu i handlu wędlinami. Wyjaśnił, że działał pod przymusem. Pozostałych, którzy kradli. Tylko jeden z przesłuchiwanych nie miał z nimi nic wspólnego i rano został zwolniony. Sołtysa z Chobotu zapytałem ile sztuk bydła ma K. i otrzymałem odpowiedź, że 3 sztuki. Na moje pytanie skąd się wzięło w stajni 9 sztuk, K. odpowiedział, że krowy przyprowadzili koledzy. Nad ranem wszystkich złodziei żołnierze poprowadzili na miejsce, by wskazali, które sztuki bydła nie należą do K.  Każdy ze złodziei prowadzony był przez naszych chłopców na postronku. Byłą to niedziela i ludzie zaczęli przychodzić do kościoła. Złodzieje prowadzeni, uwiązani postronkami odprowadzali krowy do właścicieli. Ludność miała więc okazję poznać, kto dokonywał kradzieży. Złodziejom wymierzono solidne kary chłosty i zagrożono, że jeśli nie zapłacą właścicielom skradzionych krów, a już zabitych i sprzedanego mięsa z nich, będą ponownie ujęci i zostanie im wymierzona bardzo surowa kara.

21-22. 12. 1944 r.
Rano drużynę "Kruka" wysłałem do Woli Batorskiej, gdzie w mleczarni zarekwirowano 120 kg masła i 160 kg sera. Część towaru zabrano na potrzeby oddziału, a resztę przekazano Komitetowi Samopomocy "Leśniczówki" w Zabierzowie. Dokonano również podziału wędlin. Rano wydano każdemu żołnierzowi paczkę świąteczną, nakazano oczyszczenie broni i zdanie jej do własnych magazynów. Ogłoszono urlopy do 31.12.1944 r. Z zastrzeżeniem, że w wyjątkowych sytuacjach urlop może być odwołany i mają się stawić do wskazanego miejsca zbiórki. Po pożegnaniu się z kolegami z Gminy Zabierzów, wyszliśmy ze wsi, bardzo serdecznie żegnani przez mieszkańców. Skrajem puszczy niepołomickiej dotarliśmy pod "Wydarcie", gdzie po złożeniu sobie życzeń Bożego Narodzenia i Nowego Roku 1945, każdy z żołnierzy udał się do swego miejsca zamieszkania. Późnym wieczorem udałem się do Drwini, gdzie miałem spędzić urlop świąteczny.

23. 12. 1944 r.
Rano "Jeleń" i "Iskra" zameldowali mi o zabraniu służbowych koni przez terenówkę z Zabierzowa wójtowi Aksamitowi, któremu poza tym wymierzono karę chłosty, wymierzono karę śmierci targownikowi Ł. z Grobli, który stał się niebezpieczny grożąc, że o wszelkich działaniach będzie donosił Niemcom. Zameldowano też o aresztowaniu "Kaszuba", członka oddziału specjalnego, którego zamordowało "Gestapo". Omówiono również szczegóły skrytobójczego zamachu na "Jastrzębca", na skutek czego zostały zerwane umowy scaleniowe z A.K., a w wszelkie sprawy związane z działalnością oddziału przejął "Orzeł" ("Dąb") - Powiatowy Komendant Obwodu L.S.B.

24.12. 1944 r.
Przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Wigilię spędzono w nastroju polskim, spiewano kolędy. W pierwsze święto dostałem polecenie wstawienia się (przekazał "Orzeł") w dniu 26.12. 1944 r. Po nabożeństwie u "Lelka" na naradę.

26. 12. 1944 r.
Na nabożeństwo do kościoła w Mikluszowicach wyjechałem z rodziną mego gospodarza. Po nabożeństwie zabrałem z sobą "Kruka" i stawiłem się u "Lelka", gdzie już czekali na mnie "Orzeł" i członkowie "Leśniczówki". Chodziło o to, aby przeprowadzić akcję na magazyny "Todt", zabrać broń, amunicję i inny sprzęt w celu uzbrojenia "terenówki". "Orzeł" proponował termin na Sylwestra, tj, 31.12.1944. Jednak zaoponowałem, ponieważ jeden z żołnierzy brał ślub, a kilku miało drużbować. Wysunąłem propozycję z nocy z 30 na 31.12.1944 r. i propozycja moja została przyjęta. "Orzeł" zaproponował przysłanie kilkuosobowej grupy dla obezwładniania członków "Todtu", a poza tym on da 30 ludzi z terenówki do wynoszenia broni i amunicji. Oświadczyłem "Orłowi", że ludzie z oddziału "Odwet" muszą przyjść o jeden dzień wcześniej, bo tak dalekiej drogi, tam i z powrotem ze zdobyciem magazynu nie da się zrobić za jedną noc. Propozycja moja została uznana i kwaterę wyznaczył w Gawłowie, w gospodarstwie nad Rabą. Zaproponowałem mój wcześniejszy pobyt na terenie Rzezawy, aby zaznajomić się z terenem i rozmieszczeniem posterunków niemieckich, aby nie zostać przez nich zaskoczonym. "Orzeł" uznał to za słuszne i zaproponował mi, abym jutro przyjechał do niego, a on do tego czasu załatwi mi kwaterę blisko magazynu, abym mógł obserwować Niemców. Wieczorem miałem rozmowę z "Krukiem", który poradził mi zabrać z oddziału większą ilość ludzi, co uznałem za słuszne. Poleciłem mu zabrać moją broń, większą ilość amunicji i granatów. Do Gawłowa na kwaterę moją mają się stawić 28.12. 44 r. wieczorem, dzień pozostać na odpoczynku, nie wolno im wychodzić na zewnątrz obejścia gospodarczego, aby nie zdekonspirować naszej meliny.

27. 12. 1944 r.
Rano wyjechałem rowerem do Borku, do "Orła", który przydzielił mi łącznika do Rzezawy. Kwatera moja była u członka "Gajówki" na poddaszu z oknem na magazyn i szkołę, gdzie kwaterowała kompania żandarmów do ochrony budowanych umocnień. Magazyn i kwatera obsługi znajdowała się w gospodarstwie w odległości 40-50 m od szkoły. Od wczesnego rana zająłem stanowisko obserwacyjne, chcąc poznać rozkład dnia Niemców.

28. 12. 1944 r.
Rano, jeszcze za szarówki zająłem miejsce do obserwacji. Rozpoczęła się zwykła krzątanina. Najpierw samochody załadowane sprzętem i robotnikami wyjeżdżały pod eskortą w teren do miejsc pracy. Ze szkoły wyjeżdżały samochody z żandarmami w teren, a Wehrmacht ze sprzętem do zakładania min na przedpolach umocnień dla piechoty. Przy bramie wjazdowej do ogrodzonego terenu szkoły i baraków "Todt" była budka strażnicza, w której zawsze było na straży 2-ch żandarmów wypuszczających i wpuszczających pojazdy i ludzi. Wieczorem dodatkowo wzdłuż ogrodzeń chodziły 2-osobowe patrole żandarmów. Do domu magazyniera i jego pomocników było wejście z drogi wiejskiej i wieczorami przychodzili tą drogą ich koledzy przez niezamykane z wieczora drzwi. Światło przy zamkniętych oknach paliło się dość długo w nocy, bo Niemcy grali w karty, a przy tym pito alkohol, bo świadczyły o tym ich głośne rozmowy przy wychodzeniu na podwórze.

29. 12. 1944 r.
Z rana normalny tok zajęć jak w dniach poprzednich. Po godz. 20.30 poprosiłem łącznika, aby mnie zaprowadził na kwaterę, gdzie miała się stawić grupa z północy. Istotnie, "Kruk" zameldował przyjście 22-osobowej grupy złożonej z najlepszych żołnierzy.

30. 12. 1944 r.
Rano wychodząc na spotkanie z "Orłem" nakazałem ""Krukowi", by nikt z kwatery nie wychodził. Zabrałem łącznika i "Mściciela" i pojedynczo zachowując odległości wzrokowe, udaliśmy się do "Orła" w Borku. U "Orła" ustaliłem plan działania: o godz. 19.00 spotkanie jego ludzi pod ustaloną stodołą w Rzezawie. "Krukowi" przez "Mściciela" wydałem polecenie dojścia na godz. 18.00 z grupą na oznaczone miejsce zbiórki, dokąd doprowadzi ich łącznik. Powróciłem na kwaterę i prowadziłem dalszą obserwację obiektów, a na godz. 18.00 stawiłem się na miejscu zbiórki, gdzie czekał już "Kruk" ze swoimi ludźmi. Zebranych poinformowałem o sytuacji i zorientowałem w terenie. Wyznaczyłem grupy do wykonania zadań: drużyna "Kruka" z 10-ma żołnierzami na ubezpieczenie od strony bramy wjazdowej do szkoły i kwater "Todt"-u", czterech od strony szosy z Gawłowa, dwóch od strony Borku i sześciu ze mną do opanowania magazynów. Dwóch miejscowych chłopaków zostawiłem na miejscu do doprowadzenia ludzi "Orła". Za 15 minut 19-ta posterunki zajęły swoje miejsca, a ja z pozostałymi podszedłem do drzwi, które nie były zamknięte - weszliśmy do domu. Za drzwiami słychać było rozmowę i po uchyleniu drzwi widać było przy stole siedzących 4-ch Niemców, którzy przy świetle lampy naftowej jedli kolację. Wezwałem ich do powstania i podniesienia rąk do góry. Rozkaz bez sprzeciwu natychmiast wykonali. "Iskra" zapowiedział im, że nie należy się obawiać, jeśli zachowają spokój. Niemcy zostali powiązani i zakneblowano im usta. Na polecenie usiedli pod ścianą, a pilnował ich "Skowron". Po zabraniu kluczy od magazynu i otwarciu go, zobaczyliśmy broń, poukładaną w skrzyni, w innych znajdowała się amunicja i granaty. Poza tym na półkach poukładano stosy bielizny, ocieplanych ubrań, butów itp. Poleciłem wiązać karabiny po kilka sztuk, wskazałem na 2 l-kmy i czeską "zbrojowkę". Wrócił jeden z łączników i zameldował, że nikt z ludzi "Orła" nie stawił się Dałem mu wiązkę karabinów i poleciłem wynieść za stodołę i powrócić z kolegą. Poleciłem moim ludziom i łącznikom zabierać taką ilość oraz bielizny i ubrań, jaką mogą unieść. Zabrałem również od "Kruka" 6 -ciu żołnierzy do pomocy przy opróżnianiu magazynu i sprzętu. Łącznika wysłałem do ściągnięcia ludzi z ubezpieczeń dróg. Wynieśliśmy z magazynu tyle, ile tylko można było unieść. Na posterunku przy pilnowaniu Niemców pozostał "Skowron", który po 15 minutach po naszym odejściu ma opuścić posterunek i dołączyć do nas. Chłopcy prosili abym im dał zezwolenie na zabranie dla ich potrzeb ciepłej bielizny, ubrań i butów, na co zgodziłem się. Przydała im się w czasie mrozów. Obładowani zabraną bronią, ubraniami, bielizną, butami, amunicją i sprzętem odmaszerowaliśmy do miejsca spotkania z "Orłem". Podczas odpoczynku, dołączył do nas "Skowron" obładowany bronią i tobołami. Ruszyliśmy dalej na spotkanie z "Orłem". Po odejściu od miejsca napadu na Niemców, około kilometra powstała u Niemców wielka wrzawa, strzelanina i zobaczyliśmy wystrzeliwane rakiety. Po przybyciu do "Orła" zdałem mu: 2 1-kaemy, czeską "zbrojowkę" z taśmami i amunicją, 34 szt. kbk, 8 skrzyń z amunicją i granatami. Buty i odzież zatrzymano na potrzeby oddziału. Nie stawienie się na miejscu akcji ludzi "Orła" spowodowało, że musieliśmy zostawić w magazynie niemieckim masę broni, amunicji i sprzętu. Ubolewał nad tym "Orzeł", że tak dobrze przeprowadzona akcja została zaprzepaszczona. Po zdaniu w/w materiałów "Orłowi", poprosiłem go o łącznika, który ma nas zaprowadzić do przeprawy na Rabie. Do puszczy niepołomickiej dotarliśmy około godziny 6-tej. W czasie odpoczynku podziękowałem kolegom za udział w udanej akcji i poleciłem broń i sprzęt zdać do wiadomych magazynów. Składaliśmy sobie życzenia szczęśliwego Nowego Roku 1945 - oby ostatniego w tak trudnych warunkach - i poleciłem im, by przygotowali się do wymaszerowania w góry. Termin stawienia się wyznaczyłem na 3 stycznia 1945 roku.

3. 01. 1945 r.
Wieczorem na miejscu zbiórki stawiło się 28 żołnierzy. Ubrani byli w nowe mundury, buty i ciepłą bieliznę. Wymaszerowaliśmy na kwaterę do Bogucic, do ojca naszego "Bogusza". Tam wyznaczyłem 2 patrole do wykonania kar cielesnych żandarmom znęcającym się nad polskimi robotnikami przy budowie okopów.

4. 01. 1945 r.
Pierwszy patrol pod dow. "Okonia" w składzie: "Kruk", "Mściciel" i "Bogusz" udał się pod Okulice. Drugi po wyjściu rano został odwołany. Udaliśmy się do Borku po dalsze rozkazy. Patrol "Okonia" powrócił do Borku i po południu ich d-ca zameldował mi, że jeden z żandarmów przy zatrzymaniu wozu zaczął strzelać, bez sukcesu, ale seria ze "Stena" wykończyła go na zawsze. Drugi poddał się, a "Mściciel" w języku rosyjskim wyjaśnił mu, że patrol ten to żołnierze rosyjscy. Zabrano broń i amunicję. Niemcy nie stosowali represji.

5.01. 1945 r.
Około północy oddział wymaszerował z Borku w stronę gór. Przed przejściem przez nas torów kolejowych i szosy, wysłany patrol zauważył po drugiej stronie szosy zasadzkę Niemców. Nie zachowywali się ostrożnie i to zdradziło ich obecność. Po obejściu zasadzki, z kolei my zrobiliśmy zasadzkę na Niemców. Po przeszło godzinnym oczekiwaniu ubezpieczenie dało znać, że większa ilość Niemców wyszła z zasadzki i idzie w bezładny marszu w naszym kierunku. Gdy Niemcy zbliżyli się na odległość skutecznego ognia, na dany sygnał gwizdem posypały się w nich pociski z kbk, "Stenów" i "Schmeiserów" oraz granaty. Między Niemcami powstało zamieszanie i słychać było okrzyki "Hilfe". Oddział na umówiony sygnał zaczął się wycofywać wzdłuż koryta potoku zarośniętego krzewami. Zameldowano mi, że w wyniku wymiany strzałów, 2-ch ludzi z oddziału zostało rannych. Dałękm rozkaz postoju dla zaopatrzenia ran wystawiając równocześnie ubezpieczenie przed zaskoczeniem przez Niemców, gdyby zamierzali udać się w naszym kierunku. Zaopatrzono rany rannym kolegom: "Jodła" został ranny w biodro, a "Śliwa" otrzymał ranę barku. Rannym pomagali koledzy i posuwaliśmy się zachowując ostrożność w górę potoku. Po upływie pół godziny ubezpieczenie zameldowało mi, że Niemcy ani myślą ścigać nas. Zarządziłem dalszy marsz i przez Brzeźnicę, Kurów przybyliśmy do Pogwizdowa na kwaterę. Przewodniczącemu ''Leśniczówki" Brzezie zdałem sprawozdanie z naszej przygody. "Brzoza" wysłał swego brata do Bochni, by dowiedział się, jaka jest sytuacja w Bochni i jakie są straty wśród Niemców. W południe powrócił brat "Brzozy" informując, że Niemcy stracili 5-ch zabitych, a 5-ciu jest rannych. Z "Brzozą" poszedłem do "Wiśni", gdzie otrzymałem polecenie, by złodzieja ukarać chłostą, a pannę utrzymującą stosunki z Niemcami ostrzyc i upomnieć.

6.01. 1945 r.
O zmroku wysłałem 2 patrole "Mściciela" i "Okonia" do wykonania zadań uzgodnionych z "Wiśnią". Po ich powrocie wyruszyliśmy w góry, przechodząc przez Królówkę zabraliśmy z mleczarni 40 kg masła i 50 kg sera na potrzeby oddziału. Następnie przez Łąktę Górną, Bytomsko i Górczynę dotarliśmy do Rozdziela na kwaterę u Felika.

7.01. 1945 r.
Z rana, dołączył do nas "Orlik" ze swoją grupą. "Drozd" przyniósł mi polecenie "Orła", by "Jastrzębcowi", którego przywieziono z Bochni na kwaterę w Rozdzielu przydzielić dwu osobową ochronę, oraz zagwarantować mu zaprowiantowanie. Do ochrony "Jastrzębca" odkomenderowałem "Skowronka" i "Ptaka" z północy, bystrych i wypróbowanych żołnierzy. Wyposażyłem ich w większą ilość prowiantu.

8.01. 1945 r.
Rano wysłałem 2 patrole 2-sobowe do Kamionki, Rajbrotu, Łąkty, Trzciany, Kierlikówki i Muchówki z zadaniem zorientowania się o rozmieszczeniu wojsk niemieckich we wsiach i sile w garnizonach. Wieczorem przyszedł "Drozd" z wiadomością, że w majątku hr Rutowskiego w Łąkcie Górnej przebywali Niemcy, jego znajomi, którzy zalecali mu, by likwidował swój cały majątek i wyjeżdżał, bo spodziewana jest i to wkrótce ofensywa Armii Radzieckiej.

9.01. 1945 r.
Trwa obserwacja majątku hr. Rutowskiego.

10.01. 1945 r.
Na "Żarnówkę" przybył cały oddział, ponieważ z pałacu doszły wiadomości, że Rutowscy kończą pakowanie wartościowych przedmiotów i mebli. Z "Leśniczówką" ustaliłem, że wieczorem zajmiemy pałac i zarekwirujemy majątek. Z pałacu nikogo nie wypuścim, by Niemcy nie zostali o tym fakcie powiadomieni. Po zajęciu pałacu zapytałem Rutowskich, gdzie im tak pilno. Żona Rutowskiego powiedziała, że do rodziny w Wiedniu. Oświadczyłem, że chętnie im pomogę w ewakuacji, zabierając bydło, konie, trzodę chlewną i drób. Rutowski musiał się zgodzić prosząc tylko, aby wydać mu pokwitowania, aby mógł się wykazać przed Niemcami rekwizycją przez oddział partyzancki. Przy pomocy fornali, załadowano na furmanki trzodę chlewną, bydło pospinano łańcuchami i opuszczono majątek. W pewnej odległości od majątku czekali ludzie "Leśniczówki", którzy zabrali zabrany dobytek do miejsca przechowania. Zabrano: 48 szt. bydła, 14 koni z wozami, 8 świń i 60 szt. drobiu. Po wydaniu kwitu hr. Rutowskiemu, oddział odmaszerował na Górczynę.

11.01. 1945 r.
Na kwaterze odpoczynek i oczekiwania na reakcję Niemców na wczorajszą akcję. Pod wieczór przyszli "Drozd" i "Jaskółka", dziękując za sprawne przeprowadzenie akcji. Poinformowali, że Niemcy pod osłoną nocy przybyli samochodami do majątku Rutowskiego, załadowali resztę dobytku do samochodu osobowego, zabrano właścicieli i odjechali do Bochni.

12.01. 1945 r.
Rano dowiedzieliśmy się z radia o rozpoczęciu ofensywy przez Armię Radziecką. Potwierdzeniem komunikatów były naloty sowieckich samolotów i daleki huk armat.

13.01. 1945 r.
Otrzymałem polecenie, by wzmóc czujność, a do przejeżdżających samochodami niemieckimi i w razie dokonywanych rabunków przez Niemców występować w obronie ludności polskiej, a napastników likwidować nie pozostawiając żadnych śladów, by nie spowodować represji.

14.01. 1945 r.
Od "Wiśni" dostałem polecenie, aby przysłać mu część oddziału do ochrony tamtejszych wsi przed bandami grasujących Kałmuków, złodziejami, Niemcami i pojawiającymi się w terenie bojówkami NSZ-etu. Z "Leśniczówką" uzgodniono, że grupa "Orlika" i zabierzowska przejdą pod "Wichracz" z zadaniem czuwania nad wsiami od Leszczyny po Rabę. Dowództwo nad nią powierzyłem "Krukowi". Reszta oddziału pozostaje na miejscu ze względu na bardziej zagrożony teren.

15.01. 1945 r.
Nastąpił podział ludzi i sprzętu przeznaczonych do wymarszu. Po obfitym obiedzie nastąpiło wzruszające pożegnanie. Długo patrzyliśmy na wąż postaci chłopców uchodzących ze wsi, poprzedzany przez ubezpieczeniem zwiadowców. Udawali się tam, gdzie wzywał ich obowiązek i gdzie potrzebni byli ludziom. Dotrwali na posterunkach do wyzwolenia, a po nim rozwiązanie oddziału. Mieli w tym okresie dobre wyniki i w czasie przeprowadzanych akcji tylko jednego rannego.

16.01. 1945 r.
Wraz ze raną pozostała reszta oddziału. Na naradzie w "Leśniczówce" omawiano sprawę magazynu zbożowego w Trzcianie, a który mógł być przez Niemców opróżniony. Ustalono, że jutro pod wieczór "Leśniczówka" dostarczy 10 furmanek przystosowanych do przewozu ziarna i po zabraniu zboża rozwiezie go do ustalonych magazynów.

17.01. 1945 r.
Rano wysłałem drużynę "Mściciela" do Łąkty Dolnej i Trzciany z zadaniem obserwacji posterunku policji granatowej, Urzędu Gminy, magazynu i terenu, na którym znajdują się garnizony niemieckie. Pod wieczór za resztą oddziału udaliśmy się do Łąkty Górnej, gdzie czekały na nas furmanki, którymi podjechaliśmy pod Trzcianę. Tam czekał na nas łącznik od "Mściciela", który zameldował, że drogi dojazdowe są obsadzone naszymi posterunkami i można rozpoczynać akcję. Podjechano pod magazyny, drzwi wysadzono i przy pomocy miejscowych załadowano wozy zbożem, które pod osłoną odjechały do magazynów w ustalona miejsca. Resztę zboża pozwolono zabrać ludziom, którzy nam pomagali przy załadunku i w ten sposób magazyn został opróżniony ze zboża całkowicie. Zabranego zboża było ponad 10 ton, które przydało się nękanym przez okupanta biednym ludziom. Po przekazaniu zboża "Leśniczówce" odmaszerowano na "Górczynę" na słuszny i zasłużony odpoczynek.

18.01. 1945 r.
Dzień odpoczynku. Z komunikatów radiowych dowiedzieliśmy się, że Wojska Radzieckie wdarły się pod Częstochowę i okrążają zagłębie śląskie i dąbrowskie. Zbliżające się odgłosy artylerii, oznaczały, że i do nas zbliża się front, a z nim wyzwolenie.

19.01. 1945 r.
Rano posterunek dał znać o przybyciu grupy zwiadowców radzieckich, która była z nami w kontakcie i prosili o rozmowę ze mną. Wyszedłem z przygotowaną grupą 24 żołnierzy do zasadzki na Niemców. Radzieccy zwiadowcy prosili, aby im na mapie oznaczyć większe miejsca oporu niemieckiego, rodzaje broni i numery jednostek. Oprócz stanowisk artylerii, czołgów i piechoty, określiłem im drogi, którymi Niemcy dowożą zaopatrzenie, oraz dałem im dokumenty wraz z mapą rozmieszczenia wszystkich jednostek niemieckich. Dokumenty i mapy zostały zabrane niemieckiemu patrolowi.

20. 01. 1945 r.
Jeszcze w ciemnościach nocy cały oddział zapadł na zasadzce przy drodze z Rajbrotu do Żegociny. Zwiad doniósł, że Niemcy stacjonujący od września 44 roku w szkole w Rajbrocie przygotowują się do wyjazdu. Postanowiliśmy temu przeszkodzić. Jeszcze panowały ciemności, gdy dał się słyszeć warkot motoru i turkot furmanek jadących od Rajbrotu. Na przedzie maszerowało 5-ciu Niemców z karabinami przewieszonymi przez plecy. Gdy nasze ubezpieczenie wezwało ich do poddania się stanęli i podnieśli ręce do góry. Po rozbrojeniu ich, z samochodu i furmanek odezwały się głosy, by nie strzelać, bo się podają. Bez broni zeszli z samochodu i furmanek i ustawili się na poboczu drogi. Po przeprowadzeniu rewizji, zapytałem ich dowódcę dlaczego nie bronili się. Odparł, że to wszystko daremna, bo wojna i tak jest przez nich przegrana, a oni chcą powrócić do swoich rodzin. Był to oficer w podeszłym wieku i pełnił funkcję komendanta "Stutzpunktu" w Rajbrocie od września 1944 roku, nie było na niego skarg, a żołnierzom niemieckim nie pozwalał na nadużycia wobec ludności okolicznej. Oświadczył, że dostał rozkaz przeniesienia się natychmiast do Myślenic. Wyjechali tak wcześnie, bo sądzili, że uda im się bez przeszkód przedostać do Myślenic. Z uwagi na takie zachowanie i nie stawianie oporu, oświadczyłam mu, że puszczam ich wolno. Poradziłem, żeby posuwali się drogą na Łapanów i nigdzie nie zatrzymywali się, ą gdyby z ich powodu stała się krzywda ludności polskiej to zostaną ukarani. Po ich odmaszerowaniu na zachód, furmanki skierowaliśmy w las pod "Górczynę", pod opiekę ludności, a o fakcie tym powiadomiliśmy "Leśniczówkę", prosząc o zabezpieczenie zdobytej broni i inwentarza.

21.01. 1945 r.
Przed południem odwiedziła nas radziecka grupa z radiostacją, poinformowano nas o ostatnich wiadomościach z frontów i radzili nam, by udać się z nimi na południe. Odmówiłem wyjaśniając, że nie mam na to zezwolenia, a tutaj jestem potrzebny, by bronić mieszkańców tej okolicy. Odgłosy walk były coraz bliższe, nasilenie cofających się wojsk niemieckich coraz większe. Wycofywali się wszelkimi dostępnymi drogami na zachód.

22.01. 1945 r.
Odgłosy walk trwały całą noc, a naloty samolotów radzieckich niszczących niemieckie linie oporu, ich zgrupowania, kolumny transportu trwały nieomal bezustannie.

23.01. 1945 r.
Drobne utarczki oddziału z maruderami i rozbrajanie mniejszych oddziałów niemieckich. Po południu otrzymaliśmy wiadomość, że Bochnia jest wolna, a front walki jest w okolicy Gdowa i przesuwa się w kierunku Krakowa. Wiadomość z radia, że wojska radzieckie prą nad Odrę pod Opole i oskrzydlają Niemców na Śląsku, by ratować przemysłowe zakłady - uciekają z Krakowa w kierunku na Żywiec, Bielsko i Cieszyn i chcą się przedostać do Czechosłowacji. Stwierdzamy radosny nastrój ludności.

25.01.1945 r.
Na tutejszym wyzwolonym terenie zaczęły organizować się władze administracyjne, do których weszli ludzie z tut. "Leśniczówki" i żołnierze z rozwiązanego zgrupowania "Kruka".

26.01. 1945 r.
Rano przyszedł do nas "Tamarow" d-ca batalionu AK, który z grupą 12 ludzi działał na terenach Lipnicy i okolicy. Z grupą tą mieliśmy łączność. "Tamarow" oświadczył, że rozwiązuje swoją grupę i ujawnia sie. Pożegnanie było radosne i zbliżenia wojenne przetrwały na długo i pomimo późniejszych przykrych przeżyć trwają na dal.

01. 1945 r.
Rano otrzymałam wiadomość, by zdać magazyny broni, żywności i sprzętu i polecenie wykonaliśmy i po południu oznajmił 3in kolona, że jutro wyruszymy do Bochni "ujawnić się" i oddział zostanie rozwiązany. Rozpoczęła się dyskusja co mają dalej z sobą robić. Padały różne propozycje. W oddziale, który do końca ze mną pozostał byli chłopaki mający niektórzy po 2-5 lata studiów, byli po maturach lub mieli ukończone po 1 lub 2 lata gimnazjum i wyrażali dalszą chęć kontynuowania nauki. Na koniec dyskusji wyjaśniłem im, że ich droga powinna prowadzić ich do szkół, aby uzupełnić bolesne ubytki uczynione przez okupanta w szeregach uczonych i światłych ludzi, żeby koniecznie uzupełnić luki w kulturze polskiej. Moje krótkie przemówienie trafiło do ich umysłów i nabrali przekonania, że ta droga w dalszym ich życiu będzie właściwa. Po wojnie, podczas spotkań, miło mi było rozmawiać z docentami, doktorami, inżynierami, oficerami i podporami L.W.P. , dyrektorami poważnych zakładów, instytucji naukowych i i gospodarczych.

28.01. 1945 r.
Rano o godz. 6.30 pobudka, mycie i golenie. Po uroczyście odmówionej modlitwie i odśpiewaniu "Roty" Konopnickiej nastąpiło ostatnie wspólne śniadanie. Po śniadaniu nastąpiło wzruszające pożegnanie z mieszkańcami, władzami gminy Żegocina, mymi znajomymi z "Leśniczówki" i wymarsz do Bochni. W Bochni po zdaniu broni i otrzymaniu zaświadczeń o ujawnieniu się, nastąpiło pożegnanie z życzeniami rozpoczęcia szczęśliwego nowego życia. Do Drwini udałem się z "Mścicielem", "Śliwą", "Lelkiem" i "Puchaczem". Zamieszkałem w Drwini u Janka Tobiasza, by przygotować sio z kolegami do powrotu na rodzinny Śląsk. Na skutek złej komunikacji powrót mój nastąpił w lutym 1945 r.

/-/ Alojzy Świerkot ps."Ryś"


[powrót]