Kontynuujemy cykl artykułów o związkach znanych i zasłużonych osób
z Żegociną. Kilka tygodni temu pisaliśmy o reżyserze filmowym Wojciechu Hasie. Dziś
wspomnimy wielkiego teoretyka i praktyka pszczelarstwa, zasłużonego także w walce o
wyzwolenie spod hitlerowskiej okupacji, urodzonego 3 marca 1917 roku w Kolanowie dr inż.
Antoniego Chwałkowskiego.
Jego związki z Żegociną są liczne i znajdują odbicie w relacjach
osób, z którymi się tu spotykał. Tak spotkanie z dr Antonim Chwałkowskim wspomina
żegociński pszczelarz Stanisław Maurer: "Było to w 1969 roku. Gdy się w
Żegocinie na dobre zadomowiłem i zorientowałem, że są tu znakomite warunki do rozwoju
pszczelarstwa, postanowiłem przenieść tu swoją pasiekę i jednocześnie wstąpić do
Koła Pszczelarskiego w Bochni. Ukończyłem także kurs pszczelarski. Gdy się
zorientowałem, że w okolicy jest wielu pszczelarzy, za namową ówczesnego Naczelnika
Gminy Leopolda Grabowskiego, zdecydowałem się założyć tutaj Gminne Koło Pszczelarzy.
Wszystko zaczęło się od szkoleń. Wykładowcą był m. in., znany w Małopolsce
pszczelarz dr Antoni Chwałkowski z Bochni".
O Jego działalności w ruchu oporu wspomina także Kronika Oddziału
Partyzanckiego Batalionów Chłopskich "Odwet", napisana przez jego dowódcę -
Alojzego Świerkota ps. "Ryś". Pod datą 26-27.10. 1944 roku czytamy:
"Rano wymarsz do Pogwizdowa, gdzie wieczorem u Gaika, handlarza z Niemcami, a który
mieszkał w Kolanowie, zabrano 2 tony cukru na potrzeby Komendy Obwodu. Wieczorem
prowadzeni przez "Tęczę" - Antoniego Chwałkowskiego wkraczaliśmy do
wskazanych domów w Bochni i obcinaliśmy włosy kobietom utrzymującym intymne stosunki z
Niemcami". To potwierdzenie faktu, że ten wielce zasłużony pszczelarz działał w
konspiracji pod pseudonimem "Tęcza" i był dowódcą w oddziale Batalionów
Chłopskich, działającym na terenie południowej części powiatu bocheńskiego tj. na
terenie obecnych gmin Żegocina i Trzciana. Za zasługi w walce z hitlerowskim okupantem
został odznaczony Krzyżem Grunwaldu III klasy.
Jak podają "Wiadomości Bocheńskie" z maja 1992 roku, po
zakończeniu wojny Antoni Chwałkowski podjął studia na Wydziale Rolniczym Uniwersytetu
Jagiellońskiego. Równocześnie pracował jako inspektor pszczelarski w Wydziale
Rolnictwa Wojewódzkiego Rady Narodowej w Krakowie, m.in. kierując trutowiskiem na
Poszynie w Puszczy Niepołomickiej, gdzie prowadził prace selekcyjne nad wyhodowaniem
linii pszczelej "Dobra". Po skończeniu studiów przez pewien czas wykładał
pszczelarstwo w Akademii Rolniczej w Krakowie, a jednocześnie prowadził własną,
wzorowo zorganizowaną pasiekę hodowlaną przy ul. Proszowskiej w Bochni. Jako jeden z
pierwszych w Polsce wprowadził tu aparaturę do inseminacji (sztucznego zapładniania)
matek pszczelich.
W roku 1963 utworzył w Zabierzowie Krakowskim pierwszą w Europie Stację
Inseminacji Matek Pszczelich, którą potem przeniósł do Bochni, a ostatecznie do
Zagórzyc k. Brzeska. Placówka, którą cały czas kierował, wykształciła wielu
fachowych inseminatorów nie tylko z Polski, ale także z Australii, Rumunii i Bułgarii.
Zasilali oni później pszczelarskie ośrodki hodowlane, przyczyniając się do wzrostu
produktywności pasiek. Jego własną pasiekę hodowlaną w Bochni odwiedzały liczne
wycieczki pszczelarzy nie tylko z całej Polski, ale również z wielu krajów Europy. Tu
także w 1987 r. została skierowana duża grupa gości zagranicznych, uczestniczących w
Kongresie Apimondii dla zapoznania się z wynikami pracy hodowlanej m.in. przy
wyprowadzaniu linii pszczoły 'Bocheńskiej' i z metodami pracy w pasiece. O szerokich
kontaktach dr Chwałkowskiego z czołowymi pszczelarzami świata świadczy najlepiej
starannie i przez długie lata przez niego prowadzona "Księga Pamiątkowa".
Różnojęzyczne wpisy są hołdem dla poziomu wiedzy i osiągnięć uczonego i praktyka.
Doceniały to i władze. W latach 50-tych pełnił funkcję V-ce Prezesa Polskiego
Związku Pszczelarskiego, a w bogatej kolekcji odznaczeń jakie otrzymał, są także:
Złota Odznaka Zasłużonego Pracownika Rolnictwa i Odznaka Zasłużonego dla Województwa
Tarnowskiego. Został zaliczony do kręgu Zasłużonych Pszczelarzy, w księdze
prowadzonego w Kamiannej u ks. dr Ostacha. |
"Uważam, że powinnam napisać o pierwszej w Europie Stacji Hodowli i Unasienniania
Pszczół, która powstała w Bochni przy ul. Proszowskiej 79, na naszej prywatnej
posiadłości - napisała pani Stanisława w jednym z czasopism. Dom, w którym teraz sama
mieszkam jest jej "kolebką". Od początku istnienia stacji razem z mężem
przeżywałam kłopoty i trudności, które jej nie omijały, przecież to był tym czasie
pierwszy zakład w Europie o tej specjalności. Nie było wzorca, na którym można
byłoby się oprzeć (brak inseminatorów, dobrego sprzętu, dokumentacji itd.). Mąż
miał propozycje wyjazdu do instytutu w USA, ale chciał stworzyć zakład w Polsce.
Pierwszy w Polsce wprowadził krzyżówki między rasowe, wykorzystując efekt zjawiska
heterozji, co zaowocowało poprawą cech użytkowych (zwyżka miodu o 100-200%). Taki
wynik zaimponował mi, tym bardziej, że klimat otoczenia był nieprzyjazny, pamiętam jak
zawrzało wśród pszczelarzy. Wkrótce zaczęto stosować krzyżówki rasowe i liniowe.
Odwaga, zapał, upór, stanowczość i konsekwencja w realizacji pozwoliły mu osiągnąć
cel. Cieszyłam się z jego sukcesów, a wszystko dlatego, że kochał pszczoły i im
poświęcił życie. Parę razy mówił mi: "Gdybym się jeszcze raz urodził, to
byłbym tylko pszczelarzem". Stacja była naszym drugim domem i jej oddaliśmy
serce".
We wspomnianym artykule wyznała także okoliczności
poznania i poślubienia Antoniego Chwałkowskiego. "Mojego męża poznałam na
zabawie sylwestrowej w 1938/39 r. - ostatni sylwester przed drugą wojną światową. To
był mój pierwszy bal... Atmosfera balu była bardzo przyjemna, mnóstwo koleżeństwa
(maturzystów) i chłopcy, którzy przyjechali na urlop świąteczny z wojska. Sala
pięknie wystrojona, oświetlona, orkiestra doborowa właśnie grała sentymentalne
"Tango Notturno", a ja tańczyłam z moim partnerem - aż tu nagle podchodzi
młody, przystojny podchorąży i... odbija mnie - przetańczyliśmy razem nie tylko
całą noc, lecz całe życie. Był to jedyny karnawał, w którym mogliśmy bawić się,
marzyć, snuć plany i kochać, bo już 1 września 1939 r. wszystko się skończyło - a
z nią młodość, przy szła wojna, okupacja, konspiracja, studia i pszczoły, które nas
nigdy nie opuściły.
Nawet w moich snach nie marzyłam o pszczołach
- stało się - ale początkowo buntowałam się. aż zrozumiałam, ze musze się
przełamać, skoro chcę mieć wspólny jeżyk z mężem. Dzisiaj z perspektywy minionego
czasu jestem zadowolona z profesji, w która wprowadził mnie mąż. Wyhodowałam tysiące
matek pszczelich, bardzo wartościowych, dzięki selekcji i inseminacji, z których
korzyści mieli nie tylko pszczelarze, ale rolnicy i ogrodnicy. Stworzyłam sobie własny
świat w Królestwie Pszczół. Świat piękny i niezależny. Podobno miałam
szczęśliwą rękę, bo moje królowe były chętnie przyjmowane przez pszczoły.
Doszłam do wniosku, że hodowla matek pszczelich jest bardzo odpowiednim zajęciem dta
kobiety - wymaga: uczucia. delikatności, dokładności, a przy tym zdecydowania i
refleksu. Ze stacją współpracowałam jako pasieka reprodukcyjna nr 2. Pracowników
stacji traktowałam jak własne dzieci (mieli lata mojej córki). Wchodzili w obce im
środowisko (użądlenia, uczulenia itd.). Często służyłam im pomocą i dzieliłam
się moimi doświadczeniami" - napisała w gazecie pani Stanisława. |
We wrześniu 2006 roku, wspólnie z żegocińskim
pszczelarzem - panem Zdzisławem Janiczkiem - udałem się do Bochni, na ulicę
Proszowską, gdzie mieszka rodzina zmarłego w dniu 15 maja 1992 roku wybitnego naukowca i
pszczelarza z Bochni. Rozmawialiśmy z panią Stanisławą Chwałkowską - żoną
Antoniego. Pokazała nam wycinki prasowe i kilka zdjęć z rodzinnego albumu. Podczas
długiej rozmowy opowiadała o wojennych epizodach z działalności jej i jej męża, o
pracy w Instytucie Doświadczalnym i wielu jeszcze tematach. Wspólnie wyrażaliśmy żal,
że tak zasłużony dla polskiej nauki człowiek, nie ma należnego mu odzwierciedlenia w
dzisiejszej rzeczywistości Bochni i jest postacią znaną tu tylko nielicznym, głównie
starszym pszczelarzom. Pani Stanisława snuła plany ratowania ostatnich pamiątek
związanych z dorobkiem dr Chwałkowskiego i utworzenia czegoś w rodzaju małego muzeum.
Sama oczywiście nie jest w stanie tego zrobić, więc poszukuje instytucji, która by w
tym pomogła. Póki starcza sił, gotowa jest osobiście pomagać.
Ten apel o ratowanie pamięci o wybitnym naukowcu, dzięki któremu
technika mechanicznego unasienniania opuściła biurka laboratorium, przestała być
eksperymentem, a znalazła zastosowanie w praktyce pszczelarskiej, jest ciągle aktualny.
Pozostało jeszcze trochę sprzętu, uli, sporo zdjęć, a we wdzięcznych kilku już
pokoleniach pszczelarzy, także w Gminie Żegocina, pamięć o człowieku, który tak
znacząco przyczynił się do rozwoju pszczelarstwa w powiecie bocheńskim i województwie
małopolskim.
Może powyższy tekst skłoni kogoś do poszukania pamiątek, śladów
pobytu dr Antoniego Chwałkowskiego na terenie Gminy Żegocina. Jedna już jest. To ulik
ze wspominanej bocheńskiej pasieki, znajdujący się obecnie w przydomowym skansenie pana
Zdzisława Janiczka. Jeśli znajdą się inne, chętnie to upowszechnimy. Może ktoś
napisze własne o nim wspomnienia i uratuje od zapomnienia postać wybitnego pszczelarza,
wspaniałego męża, dobrego ojca i gorliwego patrioty, o którym niestety tak mało wie
współczesne pokolenie mieszkańców Bocheńszczyzny. |