ARCHIWUM PRASOWE - ARTYKUŁY Z ROKU 1985

 Gościniec - fr. art.

Fotografie ilustracyjne z artykułu.

Fotografie ilustracyjne z artykułu.

Fotografie ilustracyjne z artykułu.

Tu nas oczekują

   Jaka też może być ta najlepsza w kraju wieś letniskowa – myślę, jadąc do Żegociny, która w zeszłym roku wygrała konkurs „Jabłońscy zapraszają Matysiaków”. Wymuskana, na wysoki połysk, oferująca turystom miejsce wygody, miejskie rozrywki? Czy raczej przaśna, mlekiem i miodem płynąca, „na ludowo?”
    Na razie wiem o niej, że leży w południowo-zachodniej części woj. tarnowskiego, zaledwie parę kilometrów od granicy z nowosądeckim. Najprościej dojechać do Żegociny z Krakowa przez Wieliczkę i Bochnię (ok. 60 km). Wiem też, że wieś jest malowniczo ulokowana w Beskidzie Wyspowym, u stóp góry Kamionnej (805 m n.p.m.). O bogactwie lasów pokrywających zbocza okolicznych wzgórz (jagody, maliny, grzyby) – krążą legendy.

WIEŚ CZY NIE WIEŚ
    Autobus z Krakowa wysadza mnie nie w kałużę, choć pogoda ku temu sposobna, lecz na równiutki, czysty chodnik. Rozglądam się i po kolei odnotowuję wzrokiem: hotel i restauracja „Pod Patrią”, kawiarnia „Bajka”, parking, sklepy, kiosk „Ruchu” z dobrze wyeksponowanymi kolorowymi pocztówkami z Żegociny… Zwłaszcza ten ostatni szczegół mile mnie zaskakuje, jako że mam w pamięci niedawne nadaremne poszukiwania jakiejkolwiek kartki z bardziej, bądź co bądź, znanego Lądka Zdroju. Ale na drewnianych schodach Urzędu Gminnego niechcący płoszę kurę. Jestem więc jednak na wsi… Naczelnika gminy Żegocina-Trzciana (tak dwuczłonowo nazywa się po reformie nowy organizm skupiający 12 wsi) zastaję w małym pomieszczeniu gęsto zastawionym biurkami. „Przeżywamy remont. A urzędować trzeba” – wyjaśnia przepraszająco Leopold Grabowski. Przy stoliku w kącie pobliskiej restauracji można porozmawiać spokojniej. Czasu jest niewiele – naczelnika wzywa Tarnów. Będziemy mogli dokończyć rozmowę wieczorem przez telefon. „Dlaczego pomyślałem o turystyce? Bo ona pozwala rozwijać wieś wszechstronnie, podnosić poziom życia jej mieszkańców nie tylko w sensie materialnym ale i duchowym. Gospodarzę tutaj od 10 lat i już na początku, w urzędzie gromadzkim podejmowałem próby przyciągnięcia przybyszów z miasta. Wprawdzie kampanii reklamowej nie było, a jednak się ludzie z całej Polski zwiedzieli, że w Żegocinie można wypocząć dobrze. Skąd? Od tych, co przed laty trafili tu przypadkiem i potem stali się stałymi gośćmi, zachęcili znajomych, ci z kolei swoich znajomych i tak już poszło.

   Po pobliskiej okolicy wieść o naszych walorach rozchodzi się jeszcze szybciej i łatwiej. Toteż weekendy spędzają u nas mieszkańcy Krakowa, Wieliczki, Bochni… Teraz – w gminie – możliwości rozwijania turystyki mam znacznie większe, tak więc idę pełną parą”. Naczelnik należy do pokolenia czterdziestolatków. W roli gospodarza gminy czuje się pewnie i dobrze. Umie trzymać ołówek w ręku (ma średnie wykształcenie ekonomiczne), umie też patrzeć szeroko i dostrzegać rozmaite potrzeby wsi. Od wielu lat mieszka z żoną i matką w miejscowości Bełdno (gmina Żegocina), zna tutejszych ludzi i problemy „od środka”. W jego planach, dotyczących rozwoju gminy, nie ma improwizacji, jest żelazna konsekwencja w realizowaniu celów ustalonych mądrze i z rozmachem.

DLA TURYSTÓW I ROLNIKÓW

    Zanim gospodarz Żegociny rozpocznie dłuższą opowieść o tym, co już zrobiono, co właśnie się robi i co robić zamierza, wracam do tego korzystnego wpływu turystów na tutejszych rolników. Najbardziej widoczny skutek tych kontaktów to domy, a właściwie wille, budowane z myślą o letnikach. Sporo z nich ma jeszcze elewację wątpliwej urody z ozdobami z tłuczonego szkła, ale wnętrza są z łazienkami, parkietami, wykładzinami na modłę hotelową. Nie wchodzi się w takie obejścia grzęznąć w błocie czy gnojówce, ale wybetonowaną alejką. I tylko maszyny rolnicze na podwórku mówią o rodzaju zajęcia właściciela. Takich domów przybywa co roku 7-8. Urząd Gminy pomaga rolnikom wydatnie: zapewnia projekt i nadzór budowy, przydziela materiały. Bank Spółdzielczy udziela pożyczek. Każda nowa „chałupa” ma 20-30 miejsc dla turystów. Kwestię podatków od wynajmowania pokoi naczelnik Grabowski rozwiązał prosto – nie pobiera żadnych. Twierdzi, że budżet gminy może się obejść bez tych kilku czy kilkudziesięciu tysięcy złotych, a bez bazy, którą mu zachęceni gospodarze sposobią, nie da się robić turystyki. Jest to chyba decyzja bardzo celowa. Wszak ulgi stosowane są przy rozmaitych rodzajach startów i wydaje się być, zupełnie naturalne, że po rozwinięciu i okrzepnięciu „instytucji” wynajmowania kwater, korzyści z tego popłyną także dla gminy, nie tylko do kieszeni prywatnych. Z nowych domów, budowanych z myślą o przybyszach pociecha jest dwojaka. Po pierwsze mają gdzie mieszkać turyści, po drugie rolnicy w nowocześnie wyposażonym domostwie zaczynają prowadzić inny, lepszy, ciekawszy tryb życia. „Czy wie pani, na przykład – mówi naczelnik – że w ostatnich latach zmalało u nas spożycie wódki a wzrosło w złotówkach? To oznacza, że teraz częściej zamiast „zwykłej” szklankami, pije się koniak w kieliszkach. Czy pani wie też, że nasze bibliotekarki we wszystkich czterech placówkach mają pełne ręce roboty, że na wycieczkach do teatru i kina jest zawsze komplet, że na spotkanie z ciekawymi ludźmi wali tłum?... Tutejsi ludzie chcą mieć wiadomości, chcą umieć rozmawiać z gośćmi, dorównywać tym z miasta. Nie raz też słyszałem od wczasowiczów, że mieszkańcy Żegociny noszą się z miejska, że jada się tu i mieszka inaczej niż zwykle na wsiach”.

SZANUJEMY INDYWIDUALNYCH

   Tak więc rozwijanie turystyki w Żegocinie ma spełniać dwa zadania. Chodzi nie tylko o zasilenie kiesy gminnej i kieszeni poszczególnych mieszkańców. Turystyka ma również wzbogacać wieś duchowo. Ten drugi cel wydaje się być nawet, przynajmniej na razie, ważniejszy. Wskazywałyby na to posunięcia gospodarza, który nie tylko zrezygnował tymczasem z dochodów od kwatero dawców, ale też odstąpił od ogólnie panującej w kraju praktyki i narażając się na ryzyko tzw. niepełnego obłożenia, preferuje turystów indywidualnych. Nie ma w Żegocinie miejsca dla żadnych biur podróży, wykupujących wszystkie pokoje dla klienta zbiorowego. Tu turystykę organizują sami. W hotelu GS i kwaterach prywatnych jest ok. 400 miejsc. Wystarczy telefon do gminy ( nr 8 i 43) lub do hotelu „Pod Patrią” – nr 1, wew. 18 i lokum zapewnione. Można też sprawę załatwić korespondencyjnie – pisząc na adres: Urząd Gminy, Żegocina, woj. tarnowskie.
    Żegocina jest zasobna i zaradna. Istnieje tu najprężniejsza w całym województwie tarnowskim Gminna Spółdzielnia, która w zeszłym roku wpłaciła do kasy UG ponad 23 i pół mln zł a plan na rok 1976 wynosi 25 830 000 zł. Prezes Franciszek Waligóra, najstarszy chyba stażem prezes GS w Polsce (piastuje tę funkcję od ponad 30 lat), ma się czym chwalić, i śmiało może mówić o samowystarczalności gminy. Jest wszystko, co trzeba: i masarnia, i ubojnia, i piekarnia, i wytwórnia wód gazowych, i 40 sklepów, i wreszcie – najważniejsze – przetwórnia owocowo-warzywna z zamrażalnią, warta 80 mln zł, której wyroby idą w kontenerach prosto do Szwecji, RFN, Holandii… Obecność takiej zamożnej spółdzielni widoczna jest w Żegocinie na każdym kroku. Hotelik z restauracją, w której rozmawiamy z naczelnikiem, należy do GS. Kawiarnia po drugiej stronie ulicy – też. Znakomicie funkcjonujące rozmaite punkty usługowe, wśród których nie brakuje pralni i fryzjera. GS ma dwa autokary, którymi wozi żegocinian po kraju, ma własne zespoły muzyczne, umilające wolne chwile i tutejszym i przybyszom. Wiem, że naczelnik, choć uśmiecha się uprzejmie i uczestniczy w rozmowie o spółdzielni, siedzi jak na szpilkach. A tu jeszcze co chwila wpada ktoś z gminy: „Panie naczelniku – proszę o podpis”, „Panie naczelniku – pięć minut” itp. W tej sytuacji proponuję, by wyznaczył mi do rozmów swego zastępcę. „Nie będzie to trudne – mówi gospodarz. – My tu wszyscy orientujemy się w sprawach gminy nieźle”. Przekonuję się wkrótce, że tak jest istotnie. Rozmawiałam w Żegocinie z 5 osobami z „władz”. Żadna nie odesłała mnie po odpowiedź do kogoś innego. Ani problemy, ani liczby, ani plany, nie były zagadką.

BASEN OLIMPIJSKI

   Chodząc po Żegocinie w towarzystwie p. Kazimierza Wrony, inspektora do spraw turystyki w gminie (utworzenie takiego etatu – rzadkość w małych miejscowościach – świadczy o poważnym traktowaniu turystyki), widzę efekty energicznej działalności naczelnika Grabowskiego. Niektóre są wręcz zdumiewające. Choćby ta hala sportowa o wymiarach olimpijskich z przyległymi boiskami, budowana z resztą – co warto podkreślić – przez własną, miejscową brygadę remontowo-budowlaną, kosztem 5600 tys. zł. Takiego obiektu nie ma w całym województwie. „Czemu ma służyć? A niby dlaczego sportowcy nie mieliby trenować u nas? Czy wszyscy muszą w Zakopanem?” – przypominam sobie odpowiedź naczelnika. Hala będzie wykorzystywana także przez młodzież całej gminy (obiekt powstaje jednocześnie z nowoczesną Gminną Szkołą Zbiorczą), przez LZS i wczasowiczów lubiących rozrywki sportowe. Albo inna sprawa. Niewiele jest w Polsce miejscowości z basenami kąpielowymi, żeby jednak w jednej gminie znalazły się aż cztery – to rzadkość prawdziwa. A tutaj tak będzie. Obecnie są już dwa o wymiarach 25x15 m – jeden w Żegocinie, drugi w sąsiedniej – odległej o 2 km Łąkcie Górnej. Nad bezpieczeństwem kąpiących się czuwa ratownik. Następne dwa – większe (50x25 m) powstaną w ciągu najbliższych dwóch lat w żegocińskim ośrodku rekreacyjno-sportowym. Ponieważ najlepsza w kraju wieś letniskowa chce być gościnna nie tylko w lecie, musi poza wiktem i noclegiem oferować turystom coś więcej. I oferuje. Na północnym stoku Kamionnej śnieg utrzymuje się bardzo długo. Prawda, że nie są to tereny dla wyczynowców, lecz nie tylko tacy posiadają narty. W tej chwili Żegocina ma wyciąg zaczepowy, ale będzie orczyk.

BĘDZIE I ZDRÓJ

    Tuż obok stacji CPN (i tego gminie nie brakuje) rozciąga się rzadki w tych stronach kawałek równiny. Tu, na 6 ha powstanie w tym pięcioleciu nowoczesny ośrodek wypoczynkowo-rekreacyjny z ogrzewanymi domkami, zajazdem GS, basenem, polami namiotowymi itp. Wcześniej powiększy się obiekt „Pod Patrią”: w restauracji przybędzie 220 miejsc, a w hoteliku 60. Dziś, nawet przy preferowaniu turysty indywidualnego, baza jest już za szczupła. W Żegocinie wypoczywa w ciągu roku ok. 6000 osób, a gdyby policzyć tych, co wpadają na krótko - dzień, dwa - liczba uległaby podwojeniu. Nie ma obawy jednak, wzorowa wieś da sobie radę. Z takimi rzutkim, bystrym, energicznym włodarzem, z takim prezesem, inspektorem… Wreszcie z takimi mieszkańcami, którzy w lot chwytają dobre nowinki, potrafią zadbać o interes własny i wspólny, chętnie podpatrują miasto i równają w górę. Ostatnio np. zaświtała w Żegocinie myśl utworzenia… zdroju. Studenci - praktykanci znaleźli tu źródło wody mineralnej. Istnieją przypuszczenia, że takich odkryć może być więcej. Badania trwają. A póki co, już za rok, dwa, przy pierwszej studzience spotkają się wczasowicze z dzbanuszkami. A więc taka jest ta wzorowa Polska wieś letniskowa, z łazienkami, lampami ulicznymi, basenami, wyciągami, halą olimpijską, fryzjerem, parkingiem, zdrojem… Nowoczesna i wygodna, zapatrzona w miasto. Niewiele ma wspólnego ze wsią żurawi studziennych, domków z bocianimi gniazdami. Nie dziwota. Cywilizacja śmiało wkroczyła pod strzechy i to jest prawidłowe. A że ktoś sentymentalnie nastrojony mógłby z tej okazji zawtórować Okudżawie „A przecież mi żal…” - to już jego sprawa prywatna.

Lidia Olszewska

Przedruk z czasopisma "Gościniec" - 1985

[wstecz]