|
Muzy w terenie Realizm w Żegocinie
Od kiedy (kilkanaście lat temu) zacząłem się przyglądać sytuacji kultury w
tzw. terenie, zawsze miałem powody do narzekań, gdy była mowa o przejawach mecenatu
państwowego, i powody do zadowolenia graniczącego niekiedy z fascynują gdy
spotykałem się z dziesiątkami animatorów, twórców i „hobbystów" miłujących
tę dziedzinę życia społecznego serdecznie, bezinteresownie. Tych ostatnich zastępy
rzedną, a mecenat ma - jak zwykle - dobrą wole. Z obecnych wędrówek po miasteczkach,
gminach i wsiach wracam z coraz bardziej mieszanymi uczuciami, interwencji sił
metafizycznych doszukując się w fakcie, że TO (życie kulturalne) jeszcze istnieje.
Dziesięć lat permanentnych sukcesów i boga konsumpcji zrobiło swoje. Lata pełnej
kryzysowej dezorientacji dopełniły reszty. Stąd właśnie przykład żegocińskiego
realizmu jawi mi się jako coś nadzwyczajnego, chociaż jest to normalność w granicach
możliwości.
W żegocińskiej gminie od samego początku jej powstania włodarzy
Leopold Grabowski, „pniok", posiadający odznakę „Zasłużonego działacza
kultury". Pozornie te dwa fakty nic nie mówią, ale w rzeczywistości mają znaczeenie kapitalne. W atrakcyjnych gminach
uzdrowiskowych i letniskowych (do takich zalicza się tarnowska Żegocina) naczelnicy
zmieniają się nawet co dwa lata. Grabowski jest stąd. an zna teren i ludzi, on ten region kocha. On - po prostu „pniak" i
zasłuiony działacz kultury, co w przypadku naczelników gmin należy do rzadkości. Kto
myśli o kulturze, zwłaszcza o inwestycjach w tej dziedzinie, gdy w tej wsi trzeba
zbudować drogę, w tamtej wodociągi, a jeszcze w tamtej szkołę i zlewnię mleka? Nikt.
A tym bardziej naczelnik, któremu kilka tysięcy ludzi patrzy codziennie na palce.
W Żegocinie, gdy o kulturze mówić, dzieje się pozornie niewiele.
Gminny Ośrodek Kultury mieści się w starej (bodaj pożydowskiej) ruderze: w jednym
zimnym pokoiku pracuje od dziesięciu lat (znów od momentu utworzenia GOK) Helena
Budzynowa - dyrektorka i Antoni Kędra - instruktor ds. muzyki. Obok stoi jeszcze nie
dokończony biurowiec, reprezentacyjne gmaszysko, w którym mieści się m. in. Urząd Gminy. Więc jakże to jest? Urząd w pałacu
a kultura w ruderze? |
Nie, to nie jest tak. Dowody
na to, że tak nie jest,
pozbierałem nieco chaotycznie, ale mam nadzieję, że okładają się one na klarowny
obraz całości. Otóż według założeń w 1985 r. budowa domu kultury w Żegocinie
wchodzi do planu. Zamierzano tę inwestycję rozpocząć wcześniej, ale zdarzył się ów
przysłowiowy już kryzys i... To nie jest usprawiedliwienie? - Jest. Wcześniej budowano
domy kultury, biblioteki, remontowano kluby w Trzcianie, w Leszczynie, w Kamionnej. w
Rozdzielu, w Łąkcie Górnej... Gmina na rynku w Żegocinie się
kończy. Zaczyna się we wsiach właśnie. A skoro na rynku się kończy, to sama
Żegocina może poczekać. Chodzi bowiem o całość, a nie jedynie o wizytówkę. I
dlatego można dziś powiedzieć, że baza dla kultury na terenie żegocińskiej gminy
(poza samą Żegociną) jest wystarczająca.
Żegocina - granica między Pogórzem a górami. A więc musi być to
teren ciekawy również ze względu na budownictwo i kulturę materialną, oczywiście
tradycyjną, ludową. O skansenie można jedynie marzyć. Zapewne w nieskończoność.
Decyzja pierwsza - zatrudnić fachowca etnografa, który sporządziłby dokumentację
obiektów architektonicznych oraz zabytków kultury materialnej kwalifikujących się do
ochrony, zachowania za wszelką cenę. Decyzja druga - sprzedać te stare chałupy
naukowcom i artystom pod jednym warunkiem: nie wolno zmieniać, przebudowywać i naruszać
struktury zakupionego obiektu. Obydwie decyzje - w trakcie realizacji. I Jest to jedno z
najrozsądniejszych wyjść. najlepszych rozwiązań, stosowanych zresztą przez mecenat
państwowy przy sprzedaży dworków poszlacheckich osobom prywatnym.- ale nie spotykanych
w gminie. Może inni naczelnicy o takim rozwiązaniu pomyślą. Grabowski służy
praktyczną radą.
Pieniądze. Bez nich już coraz trudniej rozwijać kulturę tam, gdzie
jeszcze przed półwieczem była naturalnym sposobem bycia I
spędzania wolnego czaisu. Taka jest cena cywilizacji, że wnukowie
niegdysiejszych pasjonatów gonią za pieniądzem i to jest ich sposób bycia i spędzania
wolnego czasu. Zaraz po wojnie zresztą, sporo mieszkańców Żegociny wyjechało na tzw.
ziemie odzyskane w poszukrwaniu bardziej szczodrej i mniej opornej ziemi. A więc iżby w
ludziach nie wypaliło się doszczętnie to, czego duch się dopomina - potrzeba
pieniędzy. W ub. roku z 2,5-milionowej nadwyżki budżetowej - milion przeznaczono na
kulturę. Sporo. Poza tym jeśli jakaś placówka kulturalna wypracuje swoje własne zyski
- wszystkie te zarobiione złotówki może rozdysponować wedle własnego
uznania i potrzeb. Stąd nie należą do rzadkości wyjazdy mieszkańców gminy do
teatrów, kin i na imprezy artystyczne w Krakowie czy Tarnowie autokarami załatwianymi i
opłacanymi przez Urząd Gminy.
Drugim źródłem finansowania kultury są umowy z rozmaityi partnerami
(„dobrzy wujkowie"), którzy bywają zainteresowani
atrakcyjnością klimatyczną i geograficzną Żegociny. My wam - powietrze, pejzaż,
warunki odpoczynku, wy nam - pomoc finansową. W ten sposób powstano schronisko
młodzieżowe w Rozdzielu, w którym znalazła pomieszczenie kapitalnie wyposażona
biblioteka wiejska. W ten sposób buduje się w Żegocinie ładny ośrodek wczasowy
krakowskiej filii "Igloopolu". którego pracownicy chyba zdają sobie sprawę z
tego, że jakość wypoczynku nie zależy jedynie od powietrza i pejzażu. Natomiast
planowany dom kultury powstanie przy współpracy z OSP. Wspólne
siły - wspólne korzyści; dewiza, na której kultura nie traci.
Przedstawione do:ad argumenty dowodzą przede wszystkim starania włradz gminnych o
sprawy kultury. Proszę mi wierzyć, że
trudno byłoby podobne znaleźć w innej gminie. Aby je rozwinąć powiem jeszcze krótko
o działalności codziennej samego GOK. Otóż w ciągu roku wszystkie poważniejsze
imprezy kulturalne odbywają się tam, gdzie istnieje baza. a więc - w okolicznych
wsiach. Latem, kiedy wieś pracuje - kiermasze, koncerty zespołów muzycznych i
regionalnych ożywiają Żegocinski rynek. Wiadotno - turyści. Swoista, logicznie
pomyślana „geografia". Rola pracowników kultury w Żegocinie sprowadza się do
inspiracji, do rozwijania tego, co w danej wsi ma dobrą tradycję a z potrzeb samych
mieszkańców wynika. Stąd w Leszczynie istnieje bardzo dobry regionalny zespół
obrzędowy, w Kamionnej i Trzcianie - zespoły teatralne, w Żegocinie - zespół akordeonistów, w Łąkcie Górnej -
zespół recytatorski, w Leszczynie i Żegocinie - orkiestry dęte, w Kamionnej i
Żegocinie - zepoły wokalno--muzyczne... Nad tym wszystkim w formie zwieńczenia - trzeba
koniecznie powiedzieć o swoistej "specjalności" żegocińskiego życia
kulturalnego - biblioteki. Niezwykła dbałość o księgozbiory, pomieszczenia i w ogóle
o czytelnictwo określa kierunek kullury w Żegocinie: książka jest źródłem (podobnie
jak twórczość ludowa); wszystko inne, co w dziedzinie kultury jest tu do osiągnięcia
- jest reprodukcją. Myślę.,
że taki wybór nie jest przypadkowy.
"Jeśli nie możemy
rozwijać kultury w szybkim tempie, w ogóle w tempie przyzwoitym, to musimy zrobić
wszystko, aby utrzymać za wszelką cenę stan osiągnięty".
To słowa naczelnika Leopolda Grabowskiego z Żegociny. Polecam je
wszystkim, którzy za kulturę odpowiadają. Niech to będzie żegocińska lekcja
realizmu... |