ARCHIWUM PRASOWE - ARTYKUŁY Z 1984 ROKU

1984-04-10 Realizm w Żegocinie. Muzy w terenie

Realizm w Żegocinie

   
Od kiedy (kilkanaście lat temu) zacząłem się przyglądać sytuacji kultury w tzw. terenie, zawsze miałem powody do narzekań, gdy była mowa o przejawach mecenatu państwowego, i powody do zadowolenia graniczącego niekiedy z fascynują  gdy spotykałem się z dziesiątkami animatorów, twórców i „hobbystów" miłujących tę dziedzinę życia społecznego serdecznie, bezinteresownie. Tych ostatnich zastępy rzedną, a mecenat ma - jak zwykle - dobrą wole. Z obecnych wędrówek po miasteczkach, gminach i wsiach wracam z coraz bardziej mieszanymi uczuciami, interwencji sił metafizycznych doszukując się w fakcie, że TO (życie kulturalne) jeszcze istnieje. Dziesięć lat permanentnych sukcesów i boga konsumpcji zrobiło swoje. Lata pełnej kryzysowej dezorientacji dopełniły reszty. Stąd właśnie przykład żegocińskiego realizmu jawi mi się jako coś nadzwyczajnego, chociaż jest to normalność w granicach możliwości. 
    W żegocińskiej gminie od samego początku jej powstania włodarzy Leopold Grabowski, „pniok", posiadający odznakę „Zasłużonego działacza kultury". Pozornie te dwa fakty nic nie mówią, ale w rzeczywistości mają
znaczeenie kapitalne. W atrakcyjnych gminach uzdrowiskowych i letniskowych (do takich zalicza się tarnowska Żegocina) naczelnicy zmieniają się nawet co dwa lata. Grabowski jest stąd. an zna teren i ludzi, on ten region kocha. On - po prostu „pniak" i zasłuiony działacz kultury, co w przypadku naczelników gmin należy do rzadkości. Kto myśli o kulturze, zwłaszcza o inwestycjach w tej dziedzinie, gdy w tej wsi trzeba zbudować drogę, w tamtej wodociągi, a jeszcze w tamtej szkołę i zlewnię mleka? Nikt. A tym bardziej naczelnik, któremu kilka tysięcy ludzi patrzy codziennie na palce.
    W Żegocinie, gdy o kulturze mówić, dzieje się pozornie niewiele. Gminny Ośrodek Kultury mieści się w starej (bodaj pożydowskiej) ruderze: w jednym zimnym pokoiku pracuje od dziesięciu lat (znów od momentu utworzenia GOK) Helena Budzynowa - dyrektorka i Antoni Kędra - instruktor ds. muzyki. Obok stoi jeszcze nie dokończony biurowiec, reprezentacyjne gmaszysko, w którym mieści się m.
in. Urząd Gminy. Więc jakże to jest? Urząd w pałacu a kultura w ruderze?

    Nie, to nie jest tak. Dowody na to, że tak nie jest, pozbierałem nieco chaotycznie, ale mam nadzieję, że okładają się one na klarowny obraz całości. Otóż według założeń w 1985 r. budowa domu kultury w Żegocinie wchodzi do planu. Zamierzano tę inwestycję rozpocząć wcześniej, ale zdarzył się ów przysłowiowy już kryzys i... To nie jest usprawiedliwienie? - Jest. Wcześniej budowano domy kultury, biblioteki, remontowano kluby w Trzcianie, w Leszczynie, w Kamionnej. w Rozdzielu, w Łąkcie Górnej... Gmina na rynku w Żegocinie się kończy. Zaczyna się we wsiach właśnie. A skoro na rynku się kończy, to sama Żegocina może poczekać. Chodzi bowiem o całość, a nie jedynie o wizytówkę. I dlatego można dziś powiedzieć, że baza dla kultury na terenie żegocińskiej gminy (poza samą Żegociną) jest wystarczająca.
    Żegocina - granica między Pogórzem a górami. A więc musi być to teren ciekawy również ze względu na budownictwo i kulturę materialną, oczywiście tradycyjną, ludową. O skansenie można jedynie marzyć. Zapewne w nieskończoność. Decyzja pierwsza - zatrudnić fachowca etnografa, który sporządziłby dokumentację obiektów architektonicznych oraz zabytków kultury materialnej kwalifikujących się do ochrony, zachowania za wszelką cenę. Decyzja druga - sprzedać te stare chałupy naukowcom i artystom pod jednym warunkiem: nie wolno zmieniać, przebudowywać i naruszać struktury zakupionego obiektu. Obydwie decyzje - w trakcie realizacji. I Jest to jedno z najrozsądniejszych wyjść. najlepszych rozwiązań, stosowanych zresztą przez mecenat państwowy przy sprzedaży dworków poszlacheckich osobom prywatnym.- ale nie spotykanych w gminie. Może inni naczelnicy o takim rozwiązaniu pomyślą. Grabowski służy praktyczną radą.
   Pieniądze. Bez nich już coraz trudniej rozwijać kulturę tam, gdzie jeszcze przed półwieczem była naturalnym sposobem bycia I
spędzania wolnego czaisu. Taka jest cena cywilizacji, że wnukowie niegdysiejszych pasjonatów gonią za pieniądzem i to jest ich sposób bycia i spędzania wolnego czasu. Zaraz po wojnie zresztą, sporo mieszkańców Żegociny wyjechało na tzw. ziemie odzyskane w poszukrwaniu bardziej szczodrej i mniej opornej ziemi. A więc iżby w ludziach nie wypaliło się doszczętnie to, czego duch się dopomina - potrzeba pieniędzy. W ub. roku z 2,5-milionowej nadwyżki budżetowej - milion przeznaczono na kulturę. Sporo. Poza tym jeśli jakaś placówka kulturalna wypracuje swoje własne zyski - wszystkie te zarobiione złotówki może rozdysponować wedle własnego uznania i potrzeb. Stąd nie należą do rzadkości wyjazdy mieszkańców gminy do teatrów, kin i na imprezy artystyczne w Krakowie czy Tarnowie autokarami załatwianymi i opłacanymi przez Urząd Gminy.
    Drugim źródłem finansowania kultury są umowy z rozmaityi partnerami („dobrzy wujkowie"), którzy bywają zainteresowani
atrakcyjnością klimatyczną i geograficzną Żegociny. My wam - powietrze, pejzaż, warunki odpoczynku, wy nam - pomoc finansową. W ten sposób powstano schronisko młodzieżowe w Rozdzielu, w którym znalazła pomieszczenie kapitalnie wyposażona biblioteka wiejska. W ten sposób buduje się w Żegocinie ładny ośrodek wczasowy krakowskiej filii "Igloopolu". którego pracownicy chyba zdają sobie sprawę z tego, że jakość wypoczynku nie zależy jedynie od powietrza i pejzażu. Natomiast planowany dom kultury powstanie przy współpracy z OSP. Wspólne siły - wspólne korzyści; dewiza, na której kultura nie traci.
    Przedstawione do:ad argumenty dowodzą
przede wszystkim starania włradz gminnych o sprawy kultury. Proszę mi wierzyć, że
trudno byłoby podobne znaleźć w innej gminie. Aby je rozwinąć powiem jeszcze krótko o działalności codziennej samego GOK. Otóż w ciągu roku wszystkie poważniejsze imprezy kulturalne odbywają się tam, gdzie istnieje baza. a więc - w okolicznych
wsiach. Latem, kiedy wieś pracuje - kiermasze, koncerty zespołów muzycznych i regionalnych ożywiają Żegocinski rynek. Wiadotno - turyści. Swoista, logicznie pomyślana „geografia". Rola pracowników kultury w Żegocinie sprowadza się do inspiracji, do rozwijania tego, co w danej wsi ma dobrą tradycję a z potrzeb samych mieszkańców wynika. Stąd w Leszczynie istnieje bardzo dobry regionalny zespół obrzędowy, w Kamionnej i Trzcianie - zespoły teatralne
, w Żegocinie - zespół akordeonistów, w Łąkcie Górnej - zespół recytatorski, w Leszczynie i Żegocinie - orkiestry dęte, w Kamionnej i Żegocinie - zepoły wokalno--muzyczne... Nad tym wszystkim w formie zwieńczenia - trzeba koniecznie powiedzieć o swoistej "specjalności" żegocińskiego życia kulturalnego - biblioteki. Niezwykła dbałość o księgozbiory, pomieszczenia i w ogóle o czytelnictwo określa kierunek kullury w Żegocinie: książka jest źródłem (podobnie jak twórczość ludowa); wszystko inne, co w dziedzinie kultury jest tu do osiągnięcia - jest reprodukcją. Myślę.,
że taki wybór nie jest przypadkowy.

   "Jeśli nie możemy rozwijać kultury w szybkim tempie, w ogóle w tempie przyzwoitym, to musimy zrobić wszystko, aby utrzymać za wszelką cenę stan osiągnięty".
    To słowa naczelnika Leopolda Grabowskiego z Żegociny. Polecam je wszystkim, którzy za kulturę odpowiadają. Niech to będzie żegocińska lekcja realizmu...

  HENRYK CYGANIK

Gazeta Krakowska 1984-04-10

[wstecz]