|
Los artysty
Po artykule „Leszek Biały" bardzo szybko nadeszła
informacja od p. ANNY KĘDRY z Żegociny w woj. tarnowskim, iż w miejscowości tej
przebywa rodzina Jakuba Juszczyka, posiadająca liczne prace i pamiątki po zapomnianym
rzeźbiarzu. Pojechaliśmy tam natychmiast. Żyje bratowa artysty, p. ROZALIA JUSZCZYK,
która wspaniale potrafi opowiadać, jakim to niezwykłym, pełnym fantazji i poczucia
humoru człowiekiem by i Jakub Juszczyk; żyją dzieci z tego związku, które wprawdzie
stryja nie pamiętają, ale dzięki dokumentom, listom, zdjęciom i wycinkom prasowym,
potrafią jak np. p. EWA JUSZCZYK o stryju-rzeźbiarzu sama powiedzieć dziś więcej,
niż kilku historyków sztuki razem wziętych.
Pochodził, jak Klemens Janicki, z ludu i
podobnie jak pałucki poeta miał swoich możnych protektorów, arcybiskupa Krzyckiego i
magnata Kmitę, którzy pomogli mu
przebić się z nizin społecznych na wysokie szczyty Parnasu - tak i Juszczyk wiele zawdzięczał swojemu
mecenasowi JERZEMU MYCIELSKIEMU, profesorowi Uniwersytetu Jagiellońskiego, wybitnemu
historykowi sztuki, znawcy malarstwa, autorowi monumentalnej pracy „Portrety
polskie". W listach do rodziny miody Juszczyk prof. Mycielskiego nazywał bardzo
pięknie . |
„ojczulkiem", a po jego śmierci w 1928 r.
nadesłał list świadczący o wielkim przywiązaniu artysty do zmarłego i szczerym bólu
Trudno powiedzieć, co konkretnie uczynił dla niego Mycielski, ale z pewnością
przyszedł mu z pomocą materialną w pierwszym, najtrudniejszym okresie, dał mu
zachętę do pracy, zainteresował się jego talentem, sformułował program sztuki
własnej, narodowej, (są o tym ciekawe wzmianki w korespondencji), umożliwił
zamówienia, sprzedaż wielu prac za granicą oraz prawdopodobnie wprowadził artystę w
sfery bogatych ziemian wielkopolskich, którzy zamówili u niego wiele pomników. Może
dzięki Mycielskiemu wyjechał też do Czech i Tyrolu, gdzie studiował rzeźbę w
drzewie. Być może Mycielskiemu, pochodzącemu z Wielkopolski, ze znanej i zasłużonej
dla kraju rodziny ziemiańskiej, zawdzięczał również poznanie hrabiny PAULINY
BNIŃSKIEJ, pani na Witaszycach koło
Jarocina. Tu urządzono artyście pracownię, tu powstały liczne rzeźby głów i figur
kobiecych, których wdzięcznym modelem była Bnińska, wielka miłość artysty. W
późniejszych latach częstym motywem jego prac rzeźbiarskich i malarskich była
również Żancia, córeczka Bnińskiej. Dziś w Witaszycach nawet w parku drzewa
przestały już szeptać o gorącym uczuciu artysty i hrabiny, a jedynym śladem po
Juszczyku i jego pracowni jest kamień leżący w ogrodzie, z wykutym nazwiskiem
rzeźbiarza, zapewne fragment cokołu nie ukończonego pomnika...
Ojciec rzeźbiarza umarł wcześnie i cały ciężar wychowania i
wykształcenia czterech synów dźwigała matka, kobieta równie niezwykła jak matka
Władysława Orkana. Darzył ją uczuciem miłości i ogromnej wdzięczności i np. gdy za
swoją artystyczną działalność otrzymał nagrodę PAU [Polskiej Akademii Umiejętności],
w pierwszym odruchu serca wysłał długi, serdeczny telegram do matki, dziękując jej za
wszystko. Rzeźbił od dzieciństwa, kozikiem, chodząc pasać krowy. Potem była szkoła
w Bochni, Szkoła Przemysłowa Uzupełniająca w Mielcu, Krakowska Szkoła Sztuk
Zdobniczych i Przemysłu Artystycznego oraz Akademia Sztuk Pięknych, którą jednak
porzucił zaciągając się do legionów, tak jak to uczynił był również uczeń
płockiego gimnazjum Władysław Broniewski, z którym podobno nasz rzeźbiarz znał się
bardzo dobrze.
W 1939 r. Jakub Juszczyk walczył z Niemcami i gdzieś na kresach, w
ostatnich dniach wojny, dostał się do niewoli. Uciekł z obozu i pieszo, na skrwawionych
nogach przywędrował do rodzinnej Żegociny i tu ozdabiając kościół rzeźbionym w
drewnie ołtarzem, stallami, kapitelami, w biedzie wielkiej, ciężko chorując, dożył
do wiosny 1945 r. Pochowany został na miejscowym cmentarzu.
Był Jakub Juszczyk człowiekiem wszechstronnie uzdolnionym, uprawiał
nie tylko rzeźbę w drzewie, metalu, kamieniu, betonie, gipsie, ale też i malował
obrazy, grał na skrzypcach i fortepianie. W domu państwa Juszczyków zachowały się m.
in. piękne portrety Bilińskiej i bratowej, Rozalii Juszczyk, znakomity, ekspresyjny
„Autoportret ze skrzypcami", a z dzieł snycerskich - m. in. płaskorzeźba
bratowej (popiersie w drzewie gruszy). Na cmentarzu, na grobie ojca, do niedawna stał
ogromny monument „Sąd ostateczny", ale niestety wielki obiekt runął i rodziny
nie stać na odbudowę, na ponowne ustawienie ciężkiego pomnika.
Z innych dziel artysty, które ocalały, wymienić trzeba wielką
rzeźbę „Chrystusa na krzyżu", znajdującą oię we Wrześni. Zachowały się m.
in. zdjęcia artysty, który pozował fotografowi, wyszukując dla postaci Chrystusa
najwłaściwsze artystycznie ujęcia. Dziś, po latach, zdjęcia artysty i rzeźby,
postawione obok siebie, stały się parabolą jego losu, iosu twórcy niesłusznie
zapomnianego, o życiu nieuporządkowanym, rozwichrzonym, tragicznym. Jego wielka
miłość, Paulina Bnińska, zginęła w wypadku samochodowym, liczne rzeźby o
patriotycznych motywach uległy zniszczeniu podczas okupacji, toteż 51-letni samotny
artysta, umierając w rodzinnym, drewnianym domu, pełen był złych przeczuć i żalu,
iż on, który przez wieie lat ozdabiał Polskę swoimi dziełami, umiera opuszczony i
zapomniany.
Wydawać by się mogło, te mając tylu historyków sztuki, posiadając
tyle placówek, instytutów i pracowni zajmujących się historią sztuki polskiej,
posiadamy dostatecznie gęstą sieć, przez którą, niezauważony, nie prześliźnie się
żaden talent. A tymczasem przykład Jakuba Juszczyka dowodzi, że nawet wybitny
rzeźbiarz w szybkim czasie ginie gdzieś w pomrokach narodowej niepamięci, przez naszą
bierność, obojętność, brak zainteresowania. Lecz, na szczęście, w wypadku
Juszczyka, sytuacja ulegnie odmianie, jako że p. Halina Górska z Warszawy do
powstającego „Słownika artystów polskich" opracowuje hasło poświęcone
artyście. Będzie to pierwszy kompetentny biogram artysty, będzie to właściwie
skromna, uroczystość wprowadzenia rzeźbiarza do historii polskiej sztuki...
Ale czy los Juszczyka - wypada zapytać - jest tylko wypadkiem
odosobnionym? Nasze miasta, zamki, pałace, muzea, kościoły I klasztory, pełne starej,
anonimowej sztuki polskiej dowodzą, że dawne, złe nawyki zbiorowej niepamięci i
obojętności w dalszym ciągu niefrasobliwie kontynuujemy, że artystów takich jak
Juszczyk może być jeszcze wielu... |