ARCHIWUM PRASOWE - ARTYKUŁY Z ROKU 1924

Płaskorzeźbione portrety w drzewie małopolskiego artysty.
Płaskorzeźbione portrety w drzewie małopolskiego artysty.

W szóstą rocznicę przejścia karpackiej brygady przez front  

   Przed laty sześciu w nocy z 14 na 15 lutego, na wieść o zawarciu traktatu brzeskiego, który miał być nowym podziałem Polski - żelazna karpacka brygada Legjonów z bronią w ręku przedarła się przez linję wojsk prusko - austrjackich przechodząc z Bukowiny na Bessarabję i rozpoczynając daleką tułaczkę poprzez Kaniów, Murman i ziemie sprzymierzonej Francji. Piękne to wspomnienie i godne przypomnienia szczególniej w chwilach, gdy waśnie orientacyjne znowu zyskały na jaskrawości i zaciekłości jak tego dowiódł odbywający się przed tygodniem zaledwie proces mec. Lednickiego i red. Wasilewskiego w Warszawie.
    Czemże bowiem był czyn karpackiej brygady z przed lat sześciu jeśli nie syntezą i zespoleniem w jedną więź wszelkich ideologji orjentacyjnych ?
    Ci legjoniści z brygady drugiej, których przeciwnicy nazywali wrogo sługami i przedstawicielami polityki pruskiej w walce z wojskami pruskiemi przelali swą krew pod Kaniowem, krwią także przypieczętowali braterstwo broni z wojskami ententy na dalekim Murmaniu i przybyli potem do Ojczyzny z długiej tułaczki, ubrani w mundury francuskie i z szeregiem wybitnych oficerów francuskich w gronie swych dowódzców najbliższych. A przecież pomimo tych zmian w mundurach byli to zawsze ci sami legjoniści, nie pokutnicy odbywający jakąś ekspiację za błędy i winy pierwszych lat wojny, ale zawsze ci sami żołnierze jednej i tej samej idei: Niepodległości Ojczyzny.

    Na wszystkich frontach i na wszystkich polach bitew, gdzie krew swą lali, - czynili to dla tej jednej zawsze idei. I cenią zawsze i zarówno wszystkie swoje wspomnienia bojowe i czczą jednako pamięć swych przyjaciół i towarzyszów broni, niezależnie od tego w jakiej bitwie i w jakim okresie wojny padli.
   Ich czyn: przejście przez front bessarabski w lutym 1918 roku jest tą klamrą, która wiąże w jedną całość wszelkie wysiłki zbrojne żołnierzy Niepodległości z czasu wojny światowej, gdziekolwiek, po jakiejkolwiek stronie frontu były czynione, jest to logiczne uzupełnienie czynu 6 sierpnia 1614 roku.

*   *   *

Pnejicłe Karpackiej brygady Legionów z Bukowiny na Besarabje.

        W związku z rocznicą powyższą podajemy na naszej stronie tytułowej fotografję wspaniałej rzeźby w drzewie, wykonanej w tramach dębowych z puszczy białowieskiej o wymiarze 3x5 metrów, przez por. Juszczyka, o którego płaskorzeźbach podajemy obok artykuł pisany z niezwykłą subtelnością oceny i znawstwem.
    Płaskorzeźba ta rzeźbiona przez autora w latach 1919/1920 w Mińsku Mazowieckim - gdy pełnił jeszcze służbę wojskową - przedstawia legjonistów z karpackiej brygady z gen. Hallerem i płk. Żymirskim pośrodku, przekraczających linję frontu z Bukowiny na Bessarabję. Nad postaciami żołnierzy unosi się postać symboliczna Polski, komponowana pod widocznym wpływem „Polonji" Wyspiańskiego.

Płaskorzeźbione portrety w drzewie małopolskiego artysty. 

    Wielki monumentalny krucyfiks na zewnętrznej ścianie fary we Wrześni sprawił, że artysta porucznik Jakób Juszczyk, który go w ciągu trzech miesięcy od sierpnia do listopada minionego roku wykonał, zjednał sobie w Wielkopolsce poważne i sympatją cieszące się imię. Za tern dziełem poszły zamówienia drewnianych rzeźb o tematach religijnych, które niezawodnie jeżeli nie wszystkie, to w części w ciągu bieżącego roku wykonane zostaną. Prócz tego zaś innych jeszcze kilka całkiem innego rodzaju utworów w drzewie rzeźbionych wykonał por. Juszczyk w ciągu ostatnich miesięcy, pracując nad nimi niby dla odpoczynku wśród ciężkiej pracy kucia w dębowym pniu ogromnego wrzesińskiego Chrystusa.
   Są to mianowicie płaskorzeźbione portrety, wykonane w miększem drzewie olchowem, nieco mniejszej niż naturalnej wielkości popiersia, z których dwa podajemy dziś w reprodukcjach, dorzucając do nich kilka niniejszych słów objaśnienia.
   Przedstawiają one głowy dwóch dwudziestokilkoletnich ludzi, których artysta blisko poznał, głęboko zdał sobie sprawę z charakterystyki ich rysów a odczuł subtelnie duchowy ich charakter.

Portret S. Mycielskiego.

Portret J. Grabskiego.

   Pierwszy z nich - to portret Stanisława hr. Mycielskiego z Wrześni, syna fundatorów krucyfiksu, hr. Edwardów Mycielskich. Głowę młodzieńca o charakterystycznych ostrych szlachetnych rysach przedstawił por. Juszczyk w zupełnym profilu, a tyle potrafił jej nadać wybitnych cech, iż w miękko traktowanej płaskorzeźbie widać nieledwie, że model jest jasnym blondynem o bladej cerze. Na tle drzewa, prawie, że nie obrobionego, występuje głowa i górna część piersi obnażona, wszystko nader subtelnie modelowane i szlachetnie ^stylizowane, może z dalekim odcieniem wzorów włoskich płaskorzeźbionych portretów florenckich w rodzaju Desideria da Settignano lub Mina da Fiesole. Temi wzorami niezawodnie przejął się artysta w swem snycerskiem dziele, które przepoił pewnym idealizmem koncepcji i wykonania a dał zarazem portret uderzającego podobieństwa.
   Portret drugi, w przeciwieństwie do poprzedniego całkiem realistycznie traktowany a znowu w swem pojęciu świetnie stosowany do postaci charakteru modela, przedstawia głowę i górną część piersi młodego porucznika Wojsk Polskich
p. Józefa Grabskiego. Energiczna głowa o silnym dzielnym wyrazie, zwrócona jest w kierunku trzy czwarte do widza. Wyraziste oczy, ostry o nieco rozwartych nozdrzach nos, znamionujące siłę i dzielność zacięte usta, charakteryzują wybornie oddaną w płaskorzeźbie postać, w której realistycznem traktowaniu występują nawet z lekka odchylone uszy, co wszystko razem nadaje utworowi raczej impresjonistycznie wykonanemu wiele wdzięku i siły. Szyja i pierś ujęte w kołnierz i część munduru polskiego porucznika a wszystko razem wynurza się znowu z tła drzewa prawie nieobrobionego, jak jakaś daleka wizja niedoścignionych wzorów genialnego Rodina.
   W obu tych ostatnich utworach por. Juszczyka widać znowu wpływy, jakie na nim wywarła pierwsza w jego życiu podróż zagranicę, odbyta w ciągu minionego roku z prof. Jerzym Mycielskim do Niemiec. W Dreźnie i Monachium widział artysta delikatne płaskorzeźbione portrety hellenistycznego antyku oraz włoskiego quattrocenta, które go natchnęły do idealizowanej stylizacji portretu nowoczesnego - w Norymberdze zaś podziwiane silne charakterystyczne popiersia w piaskowcu czy w bronzie, w glinie wypalonej czy w drzewie kończącego się niemieckiego gotyku a zaczynającego się renesansu, stały się dlań vvzorem do realistycznego traktowania postaci młodego polskiego żołnierza.

J. Juszczyk - Reichenhall.

   Wśród tej podróży spędził też por. Juszczyk wraz z swym towarzyszem trzy tygodnie wśród malowniczych, uroczych gór bawarskich w Reichenhall, otoczonem poszczerbionemi szczytami Alp niemieckich. Portret jego w stroju do połowy jeszcze mundurowym porucznika ułanów, który obok płaskorzeźb dziś podajemy, przedstawia go na tle malowniczego jeziora Saalach. Cały czas pobytu swego w górach poświęcił por. Juszczyk malowaniu krajobrazów olejnych i akwarellowych, szczyty ostro zakończonego Stauffen i pieniące się fale rzeki Saalach odtwarzał w swych w lot szkicowanych pejzażach, a w Berchtesgaden udało mu się schwycić nawet w akwarellowym rzucie szkic słynnego Watzmanna, wyjątkowo chmurą nieprzysłonionego.
   W Reichenhall na starym cmentarzu przy wspaniałym romańsko - gotyckim kościele św. Zenona w zapomnianym, granitową płytą nakrytym grobowcu spoczywa od lat właśnie pięćdziesięciu - wielki artystu polski, Max Gierymski, który tam chory na piersi we wrześniu 1874 r w młodym wieku życie zakończył. Cudnie położony ten grobowiec, wspaniałemi bluszczami otoczony, od lat już blisko piętnastu troskliwą opieką otacza częsty gość Reichenhallu, prof. Jerzy Mycielski, łożąc co roku pewną sumę na porządne utrzymanie miejsca wiecznego spoczynku wielkiego malarza.
   Por. Juszczyk wśród słonecznych dni lipcowych wymalował grób Maxa Gierymskiego w olejnym utworze na tle bliskich świerków i piętrzących się gór w oddali. Niezmiernie wierny prawdą swą utwór ten postanowił ofiarować do krakowskiego
Muzeum Narodowego, gdzie powinien on wszystkim przypominać grobowiec jednego z największych polskich artystów
trzeciej ćwierci minionego wieku, zanim prochy jego

   nie zostaną sprowadzone nareszcie do Ojczyzny i złożone w krypcie grobowca Zasłużonych w kościele św. Stanisława na Skałce obok zwłok Siemiradzkiego i Wyspiańskiego.  
   Polski Rząd bowiem i polskie społeczeństwo nie powinny ani na chwilę o tem zapominać, ale pamiętać muszą, że grób Gierymskiego w Reichenhallu jest zapłacony tylko do r. 1950 i że w razie nie przeniesienia go do Polski aż do tego okresu, zostanie rozburzony, a szczątki wielkiego malarza wrzucone do wspólnego grobu zapomnianych na obcej ziemi. Państwowa Rada Sztuki w Warszawie powinna przedewszystkiem ten obowiązek wziąć na siebie i oby jak najprędzej do skutku go doprowadzić. Zanim to się nie stanie, obrazek por. Juszczyka przypominać będzie w Muzeum Krakowa, obok niezrównanego obrazu Maxa Gierymskiego, pełne poezyi i smętku miejsce jego spoczynku.

Przedruk z czsopisma "Nowości Ilustrowane" nr 8 z 23 lutego 1924 roku. Artytuł zamieszczono na str. 3-4.

    Nowości Ilustrowane – to  społeczno-kulturalny tygodnik wydawany w Krakowie w latach 1904–1925 przez S. W i Z. Lipińskich. Na łamach ukazywały się artykuły o literaturze i sztuce, a także wiadomości z kraju i ze świata oraz powieści w odcinkach. W każdym numerze zamieszczano kilkadziesiąt rycin. Nakład sięgał 3,5 tysiąca egzemplarzy.

[wstecz]