DAWNYCH KUŹNI ŻAL

Kużnia Stanisława Waligóry. Kużnia Stanisława Waligóry.
Stara kuźnia w "Potokach", w Żegocinie. Fotografia z roku 2002.

     Stanisław Waligóra z Żegociny chyba przejdzie do historii Żegociny jako ostatni kowal w gminie. Ze względów zdrowotnych musiał w 2005 roku zaprzestać pracy. Dziś w całej Gminie Żegocina nie ma już żadnej, czynnej kuźni. Zastąpiły je warsztaty mechaniczne. Pozostały wspomnienia i stara kuźnia w przysiółku "Potoki", z której nie wydobywa się już dym i charakterystyczny stukot kowalskiego młota.
   - Przed wojną w okolicy było kilka kuźni: u Szymona Mroza, " U Marianów", Chronowskich w Bełdnie, Zygmunta Janiczka na "Konicach", Stanisława Janiczka na "Baranówce" - opowiada Stanisław Waligóra, który urodził się w 1929 roku w rodzinie kowala Błażeja Waligóry. Ojciec chciał, aby i syn uczył się kowalstwa. Wysłał więc Stanisława do kowala Mleczki w Nowym Wiśniczu. - Za lichy - odpowiedział kowal i odesłał chłopca z powrotem. - Dziadek Tomasz, który też był kowalem, dawał mi skwarki, bym lepiej się odżywiał i miał więcej siły - wspomina pan Stanisław.
    Kowalstwem zajmowała się rodzina Waligórów od niepamiętynych czasów. Kuźnia, która do dziś można podziwiać w "Potokach" stała wcześniej w innym miejscu i była mniejsza. Najstarsze jej elementy maja chyba z 200 lat. W obecnie miejsce budynek przestawił dziadek Stanisława - Tomasz Waligóra. To on rozbudował ją na większą, Ojciec Stanisława - Błażej zmarł wcześnie, w 1947 roku, pracował więc w kuźni krótko. Po jego śmierci Stanisław kontynuował dzieło swoich poprzedników. W 1948 roku poszedł na nauki do  Janiczka na "Baranówce". Przez 2,5 roku, od 7 rano do wieczora poznawał tajniki sztuki kowalskiej. Kiedy już miał fach w ręce, rozpoczął prace w kuźni na "Potokach". W ten sposób zarabiał na życie. Kuł konie, wozy, naprawiał sprzęt rolniczy, robił pługi, brony, lemiesze, siekiery. Dziennie podkuwał 5 - 6 koni. Ostatniego podkuł chyba w 1995 roku. Konie szybko znikają z krajobrazu wsi.
     Pan Stanisław ma też za sobą pracę w firmie. W 1970 roku rozpoczął pracę na stanowisku kowala w Wojewódzkiej Spółdzielni Transportu Wiejskiego. Po 10 latach pracy przeszedł z tej firmy na rentę inwalidzką. Ale nie zerwał z kowalstwem. Służył rolnikom naprawiając sprzęt rolniczy. Z upływem lat przybywało do kuźni trochę nowego sprzętu. Kiedyś był tylko miech, palenisko, kowadło i młotki. Dopiero potem pojawiła się spawarka, szlifierka. -  Kiedyś to człowiek nie mógł odpocząć, dziś włącza się motor, a człowiek wypoczywa - mówi pan Stanisław. Z dumą pokazuje najstarsze elementy kuźni: szafkę, kuty zamek na drzwiach. Z nostalgią wspomina czasy dziadka, gdy kowale mieli sporo grosza za swoją pracę. Teraz już nawet nie szkoli się kowali, a kuźnie - jedna po drugiej - znikają z krajobrazu wsi. Kiedyś, po dymie wydobywającym się spod dachu kuźni, wróżono pogodę: jak dym z paleniska wychodził w górę - zapowiadał piękną pogodę, jak szedł do ziemi - wróżył na rychły deszcz. Dziś słucha się w radiu lub ogląda w telewizji komunikaty meteorologiczne.

Stanisław Waligóra podczas pracy w kuźni. Stanisław Waligóra podczas pracy w kuźni.
Stanisław Waligóra podczas pracy w kuźni. Stanisław Waligóra podczas pracy w kuźni.
Stanisław Waligóra podczas pracy w kuźni. Fotografie z roku 2002.
Dawna kuźnia w Żegocinie. Dawna kuźnia w Żegocinie.
Jeden z najstarszych elementów kuźni - kuty zamek z kluczem. Kowalski detal z roku 1949.
Jedno ze starszych narzędzi kowalskich. Czy wnuk pójdzie w ślady dziadka ?
Jedno ze starszych narzędzi kowalskich. Czy wnuk pójdzie w ślady dziadka ?

     Kuźnia na "Potokach" w Żegocinie przestała już dymić. Stała się zabytkiem, który można oglądać wędrując po Gminie Żegocina. Jeszcze czuć tu atmosferę dawnych czasów i charakterystyczny zapach palonego węgla. Osmolone ściany kuźni, kowalskie sprzęty - to już relikty dawnych czasów, o których pan Stanisław może opowiadać godzinami. Tęskno mu teraz do tamtych ciężkich, ale pięknych czasów. - Kiedyś mówiono: "Zanim szewc rozłoży swoje rupieci, to kowal zarobi na babkę i dzieci". Gdybym dziś miał 20 lat, wziąłbym pożyczkę, postawił nowoczesną kuźnię i pracował w niej jako kowal, bo nie widzę dla siebie innego zawodu - twierdzi pan Stanisław. Ale najprawdopodobniej będzie ostatnim kowalem w Gminie, bo nikt nie wybiera się w jego ślady. Z dwóch wnuków, tylko Krzysztof zaglądał do kuźni i interesował się tym, co robił dziadek. Może będzie chciał pójść śladami tradycji rodzinnej ? Jeśli tak, to z pewnością nie będzie już pracował w takiej kuźni. A jednak dawnych kuźni żal .....

tols

[wstecz]