Decyzję
o wyjeździe na kanonizację razem z moimi przyjaciółmi podjęliśmy bardzo szybko.
Wydawało się nam, że to jest obowiązek dla Polaka, żeby pojechać, skoro największy
z naszych rodaków - Jan Paweł II jest kanonizowany. Byliśmy też na beatyfikacji, a
więc doświadczenia z beatyfikacji przydały się do przygotowania się do tegorocznego
wyjazdu.
Pojechaliśmy z pielgrzymką Parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej
z Nowej Huty, tzw. Nowa Huta - Szklane Domy, tam jest parafia prowadzona przez ojców
Cystersów. Grupa z Żegociny to trzy osoby: ja, Bernadeta Gołąb i Jan Zarzycki.
Wyjechaliśmy 25 kwietnia 2014 roku rano, o godzinie 03:00. Nasza włoska wyprawa trwała
do 2 maja, do późnego popołudnia. Trasa wiodła miejscami świętymi, a jednocześnie
była też dostosowana do potrzeb przerw dla kierowców. Byliśmy na przykład w Asyżu, w
Padwie, a także w nowych dla nas miejscach, których jeszcze nie widzieliśmy. Były to:
Manoppello oraz Cascia, gdzie znajduje się zachowane ciało Św. Rity, patronki od spraw
beznadziejnych. Nawiedziliśmy także San Giovanni Rotondo, miejsce kultu Ojca Pio.
W dniu kanonizacji - 27 kwietnia - w programie pielgrzymki zaplanowany był
udział we Mszy Św. kanonizacyjnej. Udało się nam, ponieważ hotel przez trzy dni
mieliśmy w samym Rzymie, w odległości tylko sześciu kilometrów od Watykanu. Dało to
nam możliwość przemieszczania się nie tylko z grupą, ale też samodzielnie:
taksówką czy metrem.
Na Mszę Świętą kanonizacyjną wybraliśmy się z hotelu z całą
grupą już o godzinie drugiej w nocy. Czas oczekiwania na wejście na główną ulicę,
wiodącą do Watykanu (Via della Conciliazione), to ponad cztery godziny na stojąco,
w ogromnym ścisku i z taką wielką niepewnością, czy uda się nam wejść na tę
ulicę. Okazało się, że weszliśmy. Grupa się oczywiście porozrywała w tłoku.
Polaków było mnóstwo, ale też były inne nacje. W pobliżu nas na przykład byli
Brazylijczycy, bardzo dużo było Amerykanów. Ponieważ tłok był ogromny, podjęliśmy
decyzję, że zostajemy przy pierwszym telebimie. Zajęliśmy tam miejsca około godziny
szóstej rano. Widzieliśmy w perspektywie ulicy Bazylikę Św. Piotra ze zdjęciami
papieży przygotowanymi do kanonizacji. Od 06:00 do 10:00 oczekiwaliśmy na Mszę.
Właściwie już trudno było wyjść z miejsca, które sobie zarezerwowaliśmy, ponieważ
pielgrzymów przybywało. Myślę, że to było dobre miejsce. Podczas beatyfikacji
byliśmy bliżej Placu Św. Piotra, właściwie pod samą kolumnadą, ale też nie
weszliśmy wtedy na Plac. Doświadczenia z beatyfikacji zaowocowały tym, że zabraliśmy
ze sobą krzesła i mieliśmy na czym usiąść. Łącznie oczekiwaliśmy na Mszę Św.
około ośmiu godzin.
Czas spędzaliśmy na rozmowach z ludźmi, którzy byli obok. Wcześniej
podczas oczekiwania w bocznej ulicy śpiewaliśmy. Była taka fajna grupa z Koła:
dziadek, babcia i dwoje wnuków. Pięknie śpiewali, więc "ośpiewaliśmy się"
przez całe cztery godziny. A potem to już były rozmowy, różaniec, modlitwy.
Msza Św. była krótsza niż się spodziewaliśmy. Niestety, nie
mieliśmy radia, które by nam tłumaczyło teksty. Właściwie na podstawie znajomości
łaciny wiedzieliśmy, jakie są czytania. Brak radia to był taki nasz podstawowy błąd.
Na beatyfikacji ktoś miał radio obok nas, które puścił na głos.
W każdym bądź razie Msza Św. minęła. Postanowiliśmy jeszcze pozostać,
aby nasycić się widokiem ludzi, którzy powoli się rozchodzili. Przenieśliśmy się
wyżej. Usiedliśmy obok świątyni, w której była cała baza z eucharystią. Stamtąd
wychodzili księża z komunikantami na wszystkie boczne ulice i na Via della
Conciliazione.
Okazało się, że ludzie jeszcze na coś czekają. Czekali na papieża Franciszka, który
wjechał w ulicę i mieliśmy okazję go zobaczyć z bliska, To był taki bardzo miły
akcent.
Na drugi dzień dopiero, że tak powiem, "nasyciliśmy się
pielgrzymką i kanonizacją". Była Msza Święta dziękczynna. Bliskość hotelu, o
której już wspomniałam, dała nam szansę, żeby się wybrać ponownie do Watykanu.
W programie naszej pielgrzymki nie było tej Mszy Św. Nasi pojechali na Monte Cassino, a
my zamówiliśmy taksówkę na 08:00 godzinę i pojechaliśmy na Mszę. Weszliśmy bez
problemu na Plac i zasiedliśmy na "watykańskich krzesłach". Wrażenie było
niesamowite. Nastrój był taki jak na Błoniach Krakowskich, kiedy Ojciec Święty
przyjeżdżał do Polski. Wiwaty, okrzyki, podziękowania, flagi, śpiew polskich pieśni
z "Barką" i "Czarną Madonną" na czele, atmosfera była wspaniała.
W dużym stopniu Msza Św. była prowadzona po polsku. Kardynał Dziwisz dziękował za
kanonizację Jana Pawła II. Była to właściwie Msza Św. Polaków, którzy dziękowali
Ojcu Świętemu za kanonizację Jana Pawła II. Jednak Ojca Świętego, Franciszka nie
było na tej Mszy Św. Przeżycia z tej Mszy są niezapomniane, wrażenia bardzo piękne,
bardzo polskie. Potem, oczywiście, nie zwlekając udaliśmy się do grobu Ojca
Świętego. Staliśmy w wielkim tłoku, bo pomysł, żeby iść do Ojca Świętego, miało
też mnóstwo innych pielgrzymów i wszyscy chcieli się dostać. "Odstaliśmy"
swoje, ale dostaliśmy się, "namodliliśmy się" też przed grobem Świętego
Jana Pawła II, naszego Ojca Świętego. Płyta grobowa znajduje się w Kaplicy Św.
Sebastiana. Było bardzo dużo ludzi, więc były także pewne ograniczenia w zwiedzaniu
Bazyliki. Nie można było wejść na przykład pod Konfesję Św. Piotra. Była trasa
przez Bazylikę wyznaczona dla pielgrzymów. Potem poszliśmy podbijać Rzym, czyli na
lody, zakupy i inne rzeczy.
W Watykanie, na Placu Św. Piotra spotkaliśmy znajomego chłopaka z
Łapanowa, który pielgrzymował z nami na beatyfikację. Bardzo się cieszył, bo na Mszy
Św. kanonizacyjnej był na samym Placu. Później spotkaliśmy też kolejną bardzo
miłą osobę, Profesora Jacka Urbana z Wawelu. Jest on znawcą życia i działalności
Św. Jadwigi Królowej - Patronki Zespołu Szkół w Żegocinie. Zrobiliśmy sobie
pamiątkowe zdjęcie. Widziałam też bardzo dużo osób ze Straży Granicznej, na
przykład, komendanta głównego SG, Pana Dominika Tracza. Nie było jednak
możliwości rozmowy, czy zrobienia sobie zdjęcia.
Czy to ostatnia nasza pielgrzymka do Watykanu związana ze Świętym Janem Pawłem II?
Wierzymy, że nie, że jeszcze będziemy mieć szansę pojechać do Rzymu na wielkie
spotkanie, kiedy ogłoszą Jana Pawła II Doktorem Kościoła. Tak mówią, że to na
pewno kiedyś nastąpi, ale musi upłynąć trochę czasu.
Jakie są refleksje po tej pielgrzymce? Wielu ludzi mówiło, że było
to niezwykłe święto, podczas którego spotkało się czterech papieży: Jan XXIII, Jan
Paweł II, Benedykt XVI i Franciszek. Było to na pewno wielkie święto dla całej Polski
i Polaków. Mamy prawo być dumni, że mamy tak wielkiego rodaka, człowieka, którego
znaliśmy, przy którym żeśmy żyli i pracowali. Ja zaczynałam pracę zawodową w 1978
roku, we wrześniu, On został wybrany papieżem w październiku. Właściwie całe moje
dorosłe życie było przy nim. Był dla mnie wielkim autorytetem, wielkim człowiekiem.
Im dalej jest od czasów, w których żył, okazuje się, że myśli, które przekazywał,
przesłania czy też nakazy, które dawał, wciąż są aktualne i wciąż trzeba się
nimi kierować. Niezwykły czas był dany mojemu pokoleniu! |