SPOTKANIE WIELKANOCNE W BEŁDNIE
WIERSZ STANISŁAWA FURTAKA

Stanisław Furtak podczas czytania własnego wiersza. Stanisław Furtak podczas oglądania prezentacji.
Stanisław Furtak podczas czytania własnego wiersza. Stanisław Furtak podczas oglądania prezentacji.

   Podczas "Spotakania Wielkanocnego" w Bełnie w dniu 2 maja 2010 roku pan Stanisław Furtak zaprezentował zgromadzonej w Świetlicy Wiejskiej publiczności, kolejny swój wiersz napisany specjalnie na to spotkanie. Oto on:

Tam pomiędzy Gródkiem, przysiółkiem Potoki,
jest tam piękna wioska na wzgórzu wysokim.
Nasi pradziadowie razem się zebrali,
I tej pięknej wiosce nazwę Belne dali.

Że to było dawno to my o tym wiemy,
Lecz tradycję dziadków wspominać dziś chcemy.
By o wszystkim wspomnieć - nie jest w naszej mocy,
Wspomnimy o Poście i o Wielkanocy.

Powiemy wam prawdę nasi goście mili,
że nasi dziadkowie naprawdę pościli.
Dzisiaj żaden z młodych uwierzyć nie może,
Na cały post sadło zamknięte w komorze.

Nie mógł się znajdować żaden skwarek tłusty,
jedli bryję, jagły, kwaśnicę z kapusty.
W środę popielcową czy chory, czy zdrowy,
szli by im popiołem Ksiądz posypał głowy.

Ksiądz przy posypaniu mówi ważne zdanie,
bogaty, czy biedny tak się prochem stanie.
A w piątek pobożnie z posypaną głową,
szli, aby odprawić znów Drogę Krzyżową.

A w każdą niedzielę - i to było stale,
szli razem, by wspólnie śpiewać Gorzkie Żale.
Pobożnie słuchali każde księdza zdanie,
gdy ksiądz do nich głosił pasyjne kazanie.

Nasi pradziadowie nie byli wygodni,
modląc się pościli przez siedem tygodni.
Gdy rąbali drzewo i gdy wodę nieśli,
zawsze było słychać wielkopostne pieśni.

Zaś w tydzień palmowy tak Józki - jak Franki,
szli w krzaki, by przynieść na palmy "kycianki".
I tak w każdym domu szeleści bibuła,
- to nią stroją palmę, aby piękna była.

Ja sam też po tacie ten zwyczaj zachował,
palmę wiążę batem, by koń nie chorował.
W Wielki Poniedziałek znów wszyscy sąsiedzi,
zbierają się razem - idą do spowiedzi.

Klęczą przed ołtarzem - nie stoją za rogiem,
by przeżyć te święta w zgodzie z Panem Bogiem.
W Wielki Czwartek rano ojciec palmę bierze,
przecina ją nożem i robi z niej krzyże.

Dzieci przy tych krzyżach pomagają tacie,
mama w ten czas piecze "placek na łopacie".
I znowu wieczorem - wieczorem nie z rana,
Idą, by się modlić za swego kapłana.

Paciorek za księdza zawsze zmówić trzeba,
bo przecież nas kapłan prowadzi do nieba.
A gdy już Komunią posilona dusza,
Trzeba adorować w Ciemnicy Chrystusa.

W piątek, by wypełnić naszych ojców wolę,
trzeba zabrać krzyże, żeby je wbić w pole.
Bo nasi ojcowie zawsze z krzyżem byli,
i w święta moc krzyża pobożnie wierzyli.

Trzeba nam to wspomnieć, bo to tak pasuje,
bo dzisiaj niektórym ten krzyż zastępuje.
Podnoszą się krzyki, by go ściągać z ściany,
a w zamian powiesić głupawe reklamy.

Też po dzień dzisiejszy przykład idzie z góry,
trzeba wyprasować strażackie mundury.
W prawdziwy strażaku to jest taka dusza,
pragnie pełnić wartę przy grobie Chrystusa.

W sobotę już nie ma nic do powiedzenia,
trzeba wziąć pokarmy i iść do święcenia.
Po południu znów trzeba sporo się nakręcić,
By wodę zaczerpnąć i hubę poświęcić.

Do dziś nam została naszych dziadków szkoła,
by po Rezurekcji iść wkoło kościoła.
Jak zjedli "święcone" inne pieśni brzmiały,
Bo wszyscy śpiewali: "Chrystus Zmartwychwstały".

[wstecz]