Tak dostojnego Jubileuszu pożycia małżeńskiego nie odnotowały jeszcze
kroniki Gminy Żegocina. Państwo Katarzyna i Władysław Jachymczakowie z Bełdna
przysięgę małżeńską złożyli 25 listopada 1937 roku w kościele parafialnym w
Żegocinie. 25 i 26 listopada 2007 roku Dostojni Jubilaci przyjmowali gratulacje od władz
kościelnych i samorządowych. W niedzielę uczynił to ks. proboszcz Leszek Dudziak, w
poniedziałek Kierownik USC w Żegocinie pani Maria Pławecka - Stańdo i Wójt Jerzy
Błoniarz.
Jubileusze są niczym kamienie milowe w życiu
wspólnot, jak i poszczególnych ludzi. Odmierzają one nie tylko miniony czas, ale
również otrzymane od Boga łaski. Dlatego Dostojni Jubilaci z Bełdna otrzymali po
niedzielnym, popołudniowym nabożeństwie, odprawionym w ich domu przez wnuka Mariusza -
księdza, obecnie pracującego w Parafii Przemienienia Pańskiego w Nowym Sączu i
księdza Leszka Dudziaka - proboszcza z Żegociny list od J. E. Wiktora Skworca - Biskupa
Tarnowskiego. Napisał w nim m. in. takie słowa: "Z radością dowiedziałem się o
pięknej uroczystości Jubileuszu 70. lecia Waszego pożycia małżeńskiego. Rzadka to i
wyjątkowa uroczystość. Możecie słusznie za Mędrcem Pańskim powtarzać: "Siwy
włos ozdobną koroną: na drodze prawości się znajdzie" (Przysł 16,31). Biorąc
duchowy udział w Waszym dziękczynieniu za 70 lat wspólnego życia, kształtowanego
zgodnie z Bożym prawem i w oparciu o Bożą pomoc, gratuluję Wam, Czcigodni Jubilaci,
postawy prawdziwie chrześcijańskiej, dzięki której wypełnialiście na co dzień Wolę
Bożą, chociaż takie życie domagało się od Was nierzadko ofiary i męstwa w
przeciwnościach. Pragnę Wam wyrazić uznanie za wzorowe wychowanie dzieci, a także
przykładne włączanie się w różne dziedziny życia religijnego tamtejszej wspólnoty
parafialnej". List zakończony został życzeniami oraz biskupim
błogosławieństwem. W rodzinie jest jeszcze jeden ksiądz - Waldemar Jachymczak, obecnie
katecheta w Tegoborzy, ale z powodu choroby nie mógł wziąć udziału w domowym
nabożeństwie. Obaj księża to synowie Stanisława Jachymczaka, mieszkającego w
Tarnowie. Drugi syn Jubilatów - Michał Jachymczak mieszka na Śląsku (podobnie jak
kilku członków rodziny Szacownych Jubilatów) i jest juz emerytowanym górnikiem.
Trzecia pociecha Jubilatów, to córka Maria, gospodarząca w Bełdnie wraz z mężem
Kazimierzem i synem Józefem, któremu przekazała gospodarstwo. |
Pani Katarzyna (panieńskie nazwisko Kuska) pochodzi Żegociny, z Górczyny. -
Urodziłam się 23 listopada 1919 roku i dlatego dali mi imię Katarzyna. Mój ojciec
pojechał do Ameryki. Wychowywaliśmy się w wielkiej biedzie. Do szkoły chodziłam w
Żegocinie. Pamiętam, że wyglądała wtedy jak rudera. Pięć lat chodziałam do tej
szkoły - wspomina Jubilatka. Dodaje także szczegóły inne szczegóły. -
Moja siostra Helena Rzepecka miała męża, który wyjechał do Francji, gdy ich jedna
córka miała 3, a druga rok. Pomagałam jej przy dzieciach. Dwie kołyski były, a ja
siedziałam w środku i obie kołysałam.
Szanowny Jubilat podczas tego spotkania prawie w ogóle nie zabierał głosu.
Dlatego opowiadała o nim żona. - Mój mąż Władysław Jachymczak urodził się w 1913
roku . Miał dwie siostry, starszą od siebie i młodszą. Ojca nie znał wcale, bo nie
wrócił z wojny. Wychowywał się w wielkiej biedzie. Ślub nam dawał w żegocińskim
kościele ksiądz Chmura. To było 25 listopada 1937 roku. Mój tata już nie żył.
Placki były pieczone w piecu na łopacie, posmarowane serem. Kroiło się je na ćwiartki
i jadło. Na obiad był rosół z ziemniakami, mięso gotowane i pierogi. Muzyki nie
było. Jako wiano otrzymałam od mamy sporo pieniędzy, które w Ameryce zarobił tata.
Pozwoliło mi to kupić gospodarkę. Po ślubie postawiliśmy ładny drewniany dom z
ganeczkiem. Dom ten później został rozebrany, a ganek trafił do Czesława Wolaka z
Łąkty. Mąż na gospodarstwie i w lesie, jako wozak. Sprzęgał konia z koniem Jana
Grabiasza. U nas w domu - wam powiem - była zgoda aniołów. Wszystko było
jednomyślnie. Nigdy się nie kłóciliśmy. Mieliśmy trójkę dzieci. Doczekaliśmy się
12 wnuków i dziewięcioro prawnuków. Do dziś wszyscy trzymamy się razem. Musi być
miłość rodzinna i zgoda. Bogu Najwyższemu dziękuję, że dał nam rozum. To jest nasz
majątek - mówi ze wzruszeniem Pani Katarzyna.
Dziś Jubilaci mieszkają u córki Marii, w dużym, murowanym
domu. Są tu trzy pokolenia: dziadkowie - Jubilaci, ich córka z mężem Kazimierzemi i
ich synem Józefem. Wszędzie można dostrzec porządek i troskę o obejście.
Widać, że od swoich rodziców nauczyli się dobrego gospodarowania i rzetelnej pracy.
- Trzeba teraz zrobić ogrodzenie. Może na wiosnę. Zięć miał
jednak wylew. Ale dał Bóg, że przeżył. Mój mąż jeszcze słyszy i mówi dobrze,
choć niewiele się odzywa. Trzy lata temu zaczęła go boleć jedna noga. Zaczęła
siwieć, trzeba było ją odjąć, powyżej kolana. Dlatego dziś musi poruszać
się na wózku, a tak bardzo lubił spacerować. Odwiedzał piechotą wielu znajomych w
Kamionnej, Żegocinie, Bytomsku. W czasie wojny był w ruchu oporu, a po wojnie należał
do ZBOWiD-u. Już bardzo niewielu kolegów z tych czasów żyje. Niedawno zmarł jeden z
nich - Mirowski - opowiada szybko Jubilatka, jakby chciała w krótkim czasie przekazać
jak najwięcej swoich wspomnień i trosk.
Jej opowieści można rzeczywiście słuchać długo. Czas jednak nie
pozwala, by delegacja władz Gminy mogła gościć u Państwa Jubilatów zbyt długo.
Jeszcze tylko lampka szampana z Jubilatami, ostatnie życzenia dalszych lat w zdrowiu i
szczęściu rodzinnym i pora wracać do Żegociny. Brylantowe Gody Państwa Jachymczaków
niedługo - już za pięć lat. |