- To było w
lipcu 1999 roku. Tak się złożyło, że ja byłem organizatorem tego wyjazdu. Jakoś udało
nam się zgromadzić pieniądze na pokrycie kosztów wyjazdu i dzięki temu, że zwolniło
się jedno miejsce mogłem pojechać razem z żoną Teresą na ośmiodniową wycieczkę
autokarową do Włoch - wspomina nauczyciel łapanowskiego Zespołu Szkół im. Jana Pawła
II pan Franciszek Mrugacz z Bytomska. Wyjazd związany był także z tym, że szkoła w Łapanowie
chciała otrzymać imię Jana Pawła II. Jechaliśmy z nadzieją, że uda się uzyskać
audiencję i błogosławieństwo Ojca Świętego. Była to właściwie wycieczka objazdowa,
gdyż w planie mieliśmy zwiedzenie Wenecji, Padwy, Asyżu i oczywiście Rzymu oraz
Watykanu. W środę dostaliśmy się na audiencję generalną na Placu Świętego Piotra.
Z tym faktem wiąże się ciekawa historia z przygotowanym przez nas transparentem z
napisem "Łapanów z Bogiem w XXI wiek". Ochrona zabroniła wnoszenia twardych,
długich przedmiotów, więc tyczki trzeba było wyrzucić do kosza. Ale udało się nam
zachować samo płótno. Żona zwinęła je i schowała do torebki. Udało się
transparent wnieść na plac, stanąć na krześle i rozwinąć go. Dzięki temu był z
daleka widoczny.
- Już spotkanie z papieżem podczas audiencji generalnej, gdy przejeżdżał
w pobliżu, było niezwykłym przeżyciem. Ale my koniecznie chcieliśmy uzyskać audiencję
prywatną. Zabiegał o to u ojca Hejmy proboszcz łapanowskiej parafii, który był z
nami. Ale nie było to łatwe i nie od razu się udało. W czwartek pojechaliśmy na Monte
Cassino. Po powrocie otrzymaliśmy radosną informację, że w ostatnim dniu pobytu
spotkamy się z Janem Pawłem II - kontynuuje opowieść męża pani Teresa. Zaczęły się
wielkie przygotowania. Pranie, suszenie i prasowanie białych koszul, bluzek - każdy jak
tylko mógł przygotowywał się do audiencji. Swoista atmosfera oczekiwania
udzielała się
absolutnie wszystkim. Do Rzymu wyjechaliśmy wcześnie rano. Przeszliśmy Spiżową Bramę.
Potem ponad godzinę rozmawialiśmy z ojcem Hejmo. Czas oczekiwania płynął powoli.
Wreszcie wpuszczono nas do dużego holu, pełnego herbów papieskich. Potężnymi schodami
wspinaliśmy się coraz wyżej. Przez chwilę znaleźliśmy się w małym pokoiku, z którego
okna papież przemawiał do tłumów zgromadzonych na placu. Byliśmy też w papieskiej
bibliotece. Weszliśmy wreszcie do sali audiencyjnej. Ojciec Hejmo i papieski fotograf
Arturo Mari ustawili nas. Pierwszy szereg, w którym i my się znaleźliśmy, klęczał. W
pewnym momencie otwarły się niewielkie drzwi i wszedł Ojciec Święty. Jak Go zobaczyłam
pomyślałam sobie: Boże Mój ! Ojciec Święty - taki udręczony, biedny, chory, zmęczony,
a my jeszcze Mu głowę zawracamy. Szedł wolno podpierając się laską. Swoim ostrym
wzrokiem objął każdego z osobna. To było głębokie, przenikające, ale jednocześnie
ciepłe spojrzenie. Przemówił do nas. Tych oczu i spojrzenia nie zapomnę chyba do końca
życia. Ojciec Święty przemówił do nas. Mówił, że pamięta Łapanów i ówczesnego
księdza proboszcza. Rozpierała nas duma. Ja osobiście czułam
się bardzo wyróżniona, szczęśliwa. To jest najwspanialsze i chyba najbardziej niezwykłe
moje przeżycie, które pozostawiło ślad na całe życie w moich uczuciach i sercu -
wspomina z łezką w oku pani Teresa.
Podobnego zdania jest jej mąż. - Przeżycie było niesamowite. Jako
organizator wycieczki dziękowałem tam ojcu Hejmo, ale mój głos był bardzo drżący. Po
tamtym spotkaniu zostały już tylko wspomnienia, fotografie i poświęcone przez Jana Pawła
II różańce. |