APELUJEMY O POMOC DLA PIOTRA |
|||
Krystyna Wolak z synem i wychowawczynią Piotra mgr Jadwigą Pączek. |
|||
- Po raz kolejny zwracam się do wszystkich ludzi dobrej woli z prośbą o udzielenie pomocy pomocy mojemu synowi - Piotrowi Wolakowi - apeluje matka chorego na zanik mięśni licealisty z Żegociny. Po raz pierwszy pisaliśmy o chorym chłopcu, którego czekała cała seria zabiegów, w maju 2002 roku. Od tego czasu nieprzerwanie na łamach naszego serwisu śledzimy walkę Piotra i jego rodziców Krystyny i Jana Wolaków o życie chłopca. Do niedawna Dystrophie Musculorum typu Duchenne'a była w ogóle nieuleczalną chorobą. Od kilku lat, w kilku miejscach na świecie (Korea, USA, Ukraina), lekarze usiłują walczyć z tą chorobą. Pojawiła się więc nadzieja na uratowanie życia młodego człowieka z Żegociny. Zabiegi utrzymujące przy życiu, prowadzone różnymi sposobami, są jednak bardzo kosztowne i nie znajdują zrozumienia w instytucjach państwowych i u wielu lekarzy, którzy nie wierzą w możliwość powstrzymania straszliwej choroby. Dlatego rodzice, chcąc podejmować próby ratowania życia dzieci, założyli Stowarzyszenie Pomocy Chorym na Dystrophie Musculorum z siedzibą w Kędzierzynie Koźlu, które zbiera środki finansowe na zabiegi dla swoich podopiecznych. Jednym z nich jest właśnie Piotr Wolak. Pierwsze objawy choroby wystąpiły, gdy chłopiec miał 7 lat. Najpierw pojawiły się trudności w chodzeniu, potem musiał zasiąść w wózku inwalidzkim, w którym przebywa do dziś. Chłopiec nie przerwał jednak nauki. Najpierw skończył szkołę podstawową i gimnazjum w Rozdzielu, bo do tej szkoły było nieco bliżej niż do Żegociny. Obecnie Piotr jest już uczniem klasy drugiej Liceum Ogólnokształcącego w Żegocinie. Jego wychowawczyni mgr Jadwiga Pączek bardzo chwali swojego podopiecznego. - Na początku pobytu Piotra w naszej szkole bałam się trochę, jak się zaaklimatyzuje w nowej klasie. Okazuje się, że licealna młodzież wykazuje się wielkim poczuciem odpowiedzialności za chorego kolegę. Prowadzą wózek inwalidzki, a jak trzeba to i przenoszą na wyższe piętro. W klasie funkcjonuje normalnie, jak każdy inny uczeń, ale czasem koleżanki, czy koledzy pomagają mu odnaleźć stronę w podręczniku, czy uzupełnić notatki z lekcji. Piotr jest w nauce solidny, a do lekcji zawsze przygotowany - opowiada wychowawczyni. Sam Piotr twierdzi, że najbardziej lubi matematykę, a najsłabiej radzi sobie z językiem angielskim. Zarówno jego mama, jak i wychowawczyni już teraz myślą o tym, jak to będzie z maturą. |
|||
Wielką pomocą służą Piotrowi koledzy z klasy. | Codziennie mama odbiera Piotra ze szkoły w Żegocinie. | ||
Tymczasem jednak muszą myśleć nad tym, jak uzbierać pieniędzy na szósty już zabieg, który i tak już jest opóźniony. Sytuacja jest trudna . Rodzice Piotra są rolnikami. Posiadają niewielkie gospodarstwo, które jednak nie przynosi dochodów. Ojciec Piotra Jan Wolak wyjeżdża więc do pracy za granicę tylko po to, aby zarobić na kosztowne zabiegi, które wykonywane są corocznie w kijowskiej National Medical University Celi Therapy Clinic, począwszy od czerwca 2002 r. Po stosownych badaniach chory chłopiec otrzymuje za każdym razem kilka zastrzyków z zarodkowymi komórkami mięśniowymi - mioblastami. Chłopiec przeszedł już kilka zabiegów. Jak twierdzi matka dały one dobry skutek, bo Piotr stał się silniejszy, a badania informują o powstrzymaniu rozwoju choroby. Aby stan chorego nie uległo pogorszeniu, zabiegi trzeba powtarzać, aż do chwili, kiedy przestanie rosnąć. Od ostatniego zabiegu w Kijowie minęło już jednak 10 miesięcy. Kolejny miał być w czerwcu, ale rodzice nie zdołali uzbierać dostatecznej liczby pieniędzy na wyjazd do Kijowa. Opóźnienie od razu odbiło się na stanie zdrowia chłopca, który jest teraz słabszy niż poprzednio. Dlatego rodzice robią, co tylko można, aby na kolejny wyznaczony termin, czyli na początku października 2005 roku, zdążyć z pozyskaniem pieniędzy. Piszą setki listów do szkół, gazet, stacji telewizyjnych, osobiście jeżdżą z prośbami o pomoc do różnych instytucji i zakładów pracy. Ale wciąż na koncie bankowym Piotra jest za mało pieniędzy na tegoroczny wyjazd i zabieg. - Mamy 6 tysięcy złotych, a trzeba około 30. Sam zabieg to wydatek rzędu 20 tysięcy złotych. Dlatego proszę o pomoc - apeluje pani Krystyna, prosząc jednocześnie o upublicznienie zaistniałej sytuacji. Wierzymy, że i tym razem uda się zgromadzić potrzebną na pokrycie kosztów przelotu samolotem, pobytu w Kijowie i samego zabiegu. Do tej pory niezawodni byli uczniowie szkół z terenu całej Polski, pomagały władze samorządowe gminy, osoby prywatne, redakcje gazet, artyści estradowi. Dużo środków zgromadzili tez uczniowie żegocińskich szkół. Te wzruszające akcje, będące dowodami gorących, wrażliwych serc, będą organizowane nadal. Nie wolno bowiem przejść obojętnie obok potrzebującego pomocy. Przypominamy więc numer nowy numer konta, na który można wpłacać pieniądze: STOWARZYSZENIE POMOCY CHORYM NA DYSTROPHIE
MUSCULORUM |
|||
LINKI DO POPRZEDNICH STRON POŚWIĘCONYCH PIOTROWI WOLAKOWI |
|||
STRONA 1 | STRONA 2 | STRONA 3 | STRONA 4 |