STŁUCZKA W ŁĄKCIE GÓRNEJ

    Na szczęście niegroźny wypadek drogowy wydarzył się 27 czerwca 2005 r. około godz. 13 na prostym odcinku drogi w Łąkcie Górnej. fiat tipo, w którym jechały dwie kobiety zamierzał skręcić w stronę sklepu, ale ustąpił pierwszeństwa przejazdu pojazdowi jadącemu z naprzeciwka. Niestety w tył niebieskiego tipo uderzył jadący za nim fiat cinquecento, w którym jechał starszy pan w małym chłopcem. Jak opowiadają świadkowie zdarzenia kierowca cinquecento musiał nie zauważyć zatrzymania się tipo. Pasażerki tipo odwiozły wkrótce do szpitala karetki pogotowia. Kierowcy cinquecento i jego młodemu pasażerowi nic się nie stało. Ucierpiały tylko samochody, bardziej cinquecento, któremu zgniótł się przód.

    Podobnych zdarzeń drogowych było w Łąkcie Górnej w tym roku już kilka. W poprzednich przypadkach zawiniła brawura, głównie nadmierna szybkość. Przyglądający się temu zdarzeniu mieszkańcy wsi twierdzili, że na tym prostym odcinku drogi wielu kierowców pędzi, jak szaleni, bardzo znacznie przekraczając dozwoloną tu prędkość do 50 km na godzinę. Interpelację w tej sprawie zgłaszali łakieccy i żegocińscy radni już kilkakrotnie na sesjach rady gminy. I choć tym razem przyczyna wypadku była najprawdopodobniej inna, to problem brawurowej jazdy na żegocińskim odcinku drogi E-965 z pewnością istnieje.

    Do opisanej wyżej stłuczki przyjechały dwie karetki pogotowia i aż trzy wozy straży pożarnej (jeden z OSP w Żegocinie, dwa z JRG w Bochni), a także patrol bocheńskiej drogówki. To zbyt duże siły, jak na niewielką stłuczkę. Chyba zawinił przepływ informacji, albo brak tego przepływu. Na dobrą sprawę wystarczyłby bowiem jeden wóz strażacki. Działania strażaków ograniczyły się bowiem tylko do rozsypania substancji neutralizującej wypływający płyn z chłodnicy cinquecento i posprzątania szkła z lamp i innych drobnych elementów karoserii. - I kto za to wszystko zapłaci ? - pytał jeden z mieszkańców Łąkty. Jego pytanie pozostało jednak bez odpowiedzi.

[wstecz]