Ponad trzydziestu członków Koła Łowieckiego "Ryś" w Żegocinie już
powoli szykuje się do obchodów 40-lecia istnienia organizacji. W 1965 roku kilkunastu
miłośników myślistwa z Żegociny, m. in. gajowy Józef Matras, Zdzisław Warchołek,
Jan Dudziak, powołało do życia koło łowieckie, które do dziś działa niezwykle
prężnie, zachowując łowieckie tradycje i zwyczaje. Należą do niego przedstawiciele
różnych grup zawodowych. Są wśród nich: rolnicy, lekarze, przedsiębiorcy, emeryci.
Chlubą koła są jednak dwie osoby: jedyna kobieta w tym gronie - Anna Jarnuszkiewicz,
która poluje nie tylko ze strzelbą, ale także z sokołem oraz ksiądz Janusz
Głąbiński z Parafii w Gręboszowie.
11 stycznia 2003 roku ponad dwudziestu członków
koła przybyło na ostatnie w tym sezonie polowanie zbiorcze. Najpierw jednak udali się
do Kościoła Parafialnego w Łąkcie Górnej i uczestniczyli tam w specjalnej odprawionej
dla nich mszy świętej. Dopiero potem łowczy koła Adam Durbas, jak myśliwski obyczaj
nakazuje, zebrał wszystkich na zbiórce, by tam przypomnieć o zasadach polowania i
rozlosować stanowiska. Potem myśliwi, niektórzy z towarzyszącymi im psami, udali się
na stanowiska. Polowanie, bez naganki, trwało około trzech godzin. Nie przyniosło
niestety efektu w postaci ustrzelonych zwierząt, ale myśliwi i tak byli zadowoleni.
Fantastyczna zimowa pogoda, przepiękne widoki - to także dostarcza im satysfakcji.
Po polowaniu spotkali się w niedawno wybudowanym domku myśliwskim.
Obiekt, znajdujący się w przysiółku Łakty zwanym Podkosówką, został zbudowany
wspólnym wysiłkiem członków koła. Na pomysł postawienia takiego domu, w którym
będzie w przyszłości sala dydaktyczna ze stałą ekspozycją trofeów myśliwskich,
wpadł brat łowczego koła Marek Durbas. Wszystko zaczęło się w maju 2000 roku.
Podczas telewizyjnej rywalizacji gmin w programie "Tu i Tam", w którym
Żegocina zwycięsko rywalizowała z Łochowem i Supraślem, członkowie koła
zorganizowali w Rozdzielu swoje stoisko, które prezentowało się niezwykle ciekawie. Pod
wrażeniem był także wójt Żegociny Jerzy Błoniarz, który zaproponował myśliwym
pomieszczenie w suterynach Domu Kultury w Żegocinie. Okazało się ono jednak za małe w
stosunku do potrzeb myśliwych. We wrześniu 2001 roku, na walnym zebraniu członków
koła, jednogłośnie postanowiono zakupić działkę i wybudować własny domek
myśliwski. Budowa trwała od kwietnia do października 2002 roku. Sami członkowie koła
przepracowali tu ponad 2 tysiące roboczogodzin. Sami tez przekazali drewno, okna i
pozostałe materiały. Domek nie jest jeszcze w pełni gotowy, ale myśliwi zapowiadają,
że w październiku zaproszą członków koła i gości na uroczyste otwarcie.
Pierwsi, nieco zmarznięci myśliwi pojawili
się w swoim obiekcie po zejściu ze stanowisk, około 13.30. Czeka już tu na nich
gorący posiłek przygotowany przez jednego z członków koła. Panuje tu taki zwyczaj,
że na każde polowanie, ktoś inny przygotowuje posiłek. Zresztą myśliwi z tego koła
starają się zachować stare zwyczaje i obrzędy. Co roku, w ostatnią sobotę
października, spotykają się na polowaniu hubertowskim. Na ostatnim było prawie 70
osób. To z tego względu, że na spotkanie po tym polowaniu, zaprasza się kolegów z
innych kół, członków rodzin i innych gości. Także wtedy przyjmuje się na
staże kandydacki te osoby, które chcą wstąpić do koła. Odbywa się także
ślubowanie nowo wstępujących. Wszystko to sprawia, że wciąż są nowi chętni do
zapisania się do "Rysia". - Chcę być członkiem tego koła, bo lubię
przyrodę i bardzo podoba mi się atmosfera tu panująca - argumentuje, pytany o
powód zamiaru wstąpienia do koła, jeden z kandydatów na myśliwego.
Ta atmosfera jest zasługą wszystkich członków koła, ale przede wszystkim władz
organizacji: prezesa Jana Krawczyka, gospodarza Józefa Kępy, sekretarza Janusza
Noszkiewicza, łowczego Adama Durbasa i skarbnika Mariana Janiczka. Finanse koła - to
ważna dziedzina jego działalności. Myśliwi płacą składki członkowskie na rzecz
Koła i na rzecz Polskiego Związku Łowieckiego. Wszystko wydawane jest na statutowe cele
organizacji. Z tych pieniędzy trzeba zakupić żywność na dokarmianie zwierząt oraz
wypłacić rolnikom odszkodowania za tzw. szkody łowieckie. Wydatków jest sporo.
Koło Łowieckie "Ryś" gospodarzy się w
obwodzie o powierzchni 3,5 tysiąca hektarów. To niewiele, właściwie bardzo mało.
Najmniejszy obwód może mieć bowiem 3 tysiące ha. Ten obejmuje Muchówkę, Rajbrot,
Bytomsko, Łąktę Górną, Żegocinę i Rozdziele. To dosyć dobrze zalesiony teren,
gdyż lesistość sięga tu 42 procent. Z większych zwierząt można tu spotkać jelenie,
sarny, dziki i lisy. Występują także zające, bażanty i kuropatwy. Tych ostatnich jest
jednak niezwykle mało i od kilku lat już na nie się właściwie tu nie poluje. Prowadzi
się natomiast akcję zasiedlania bażantów w obwodzie. - Właśnie spadek populacji
zajęcy, bażantów i kuropatw to nasze zmartwienie. Problemy sprawiają nam też
wałęsające się psy oraz - choć w niewielkim na szczęście zakresie - kłusownicy.
Aby teren był dobrze pilnowany, zatrudniliśmy na część etatu strażnika przyrody.
Jest też problem szkód, ale są one na bieżąco szacowane i rolnikom wypłacamy
odszkodowania - informuje łowczy koła Adam Durbas.
Także on opowiada mi o roku gospodarczym koła. Zaczyna
się on w kwietniu i kończy w końcu marca. Na początku tego roku myśliwi pracują na
poletkach zapasowo-żerowych, wzbogacając je w pokarm. Kontrolują łowiska oraz
remontują ambony i wzwyżki. W maju rozpoczyna się sezon polowania na rogacze. Myśliwi
z uprawnieniami mają prawo do odstrzału sztuk słabych. Kolejnym ważnym miesiącem jest
wrzesień. Wtedy trzeba wyremontować urządzenia do dokarmiania zwierzyny czyli paśniki
i podsypy. Następuje także wystawienie pośladu zbożowego. Gromadzi się corocznie
około 5 ton karmy dla zwierząt. To głównie zboże, kukurydza, buraki. Polowaniem na
Św. Huberta rozpoczyna się sezon polowań zbiorowych, który trwa do stycznia. W
lutym następuje inwentaryzacja zwierzyny. Bierze w niej udział przedstawiciel
Nadleśnictwa z Brzeska. Wspólnie ustala się wtedy plan pozyskania danego gatunku
zwierząt.
Trzeba dodać, że członkowie Koła "Ryś"
prowadzą jeszcze inną działalność. Starają się dotrzeć do młodzieży i pomagać
szkołom. Koło opiekuje się szczególnie Szkołą Podstawową w Bytomsku. W czerwcu ub.
roku zasponsorowali dzieciom wyjazd do ZOO w Krakowie. Odwiedzili także tę szkołę, by
pokazać dzieciom spreparowane zwierzęta, myśliwskie akcesoria oraz porozmawiać o
problemach ochrony przyrody. Różnych eksponatów uzbierało się już sporo. Pomysł z
urządzeniem sali dydaktycznej jest więc niezwykle trafny. Domek myśliwski w Łąkcie
Górnej będzie już w przyszłym roku szkolnym mogła odwiedzać nie tylko młodzież
szkolna, ale także wszyscy tym zainteresowani. Właśnie urządzenie stałej ekspozycji -
to jedno z najważniejszych w tej chwili zadań Koła Łowieckiego "Ryś" z
Żegociny. |